Firma jest liderem w swojej branży i do tego zajmuje sporą część rynku? W takim razie musi zarabiać kokosy. Tak do sprawy podejdzie pewnie wiele osób, nim zajrzy do raportów kwartalnych. Wystarczy jednak rzucić okiem na liczby i szybko może się okazać, że kolorowo nie jest - z różnych powodów. Przykładów można podać sporo, tym razem padło na Lenovo. Chińska korporacja kilka lat temu świetnie się rozwijała i wydawało się, że jest skazana na jeszcze większy sukces. Coś się jednak zacięło...
Lenovo pochwaliło się wynikami za ostatni kwartał 2016 roku. Chociaż z oficjalnego komunikatu wynika, że jest dobrze, to rewelacji nie ma - przypominam sobie znacznie lepsze kwartały w wykonaniu tego gracza. Zysk korporacji wyniósł niecałe 100 mln dolarów, w analogicznym okresie roku 2015 było o 200 mln dolarów więcej. Przychody spadły o 6% do 12,2 mld dolarów. I chociaż analitycy spodziewali się tu gorszego wyniku, to zakładali, że chińska firma zarobi więcej, stawiano na około 150 mln dolarów. Skąd gorsze rezultaty?
Odpowiedź jest, jak to zwykle bywa, złożona. Z jednej strony wskazuje się na sytuację makroekonomiczną, z drugiej na drożejące komponenty (na czym korzysta np. Samsung - jakiś czas temu pisałem, że Koreańczycy wykręcili bardzo dobre wyniki m.in. za sprawą dobrej koniunktury na rynku podzespołów). Coraz trudniej jest też na rynku PC, o którym powszechnie wiadomo, że się kurczy. Lenovo nadal jest jego liderem i umacnia się na tej pozycji, ale najsilniejsza konkurencja nie śpi - HP goni lidera. Chińczycy nie zamierzają jednak odpuszczać i mają kilka asów w rękawie. Negocjują np. przejęcie komputerowego biznesu Fujitsu, stawiają na sprzęt, który ma szansę się sprzedać i przynieść zyski. Chodzi o pecety dla graczy czy maszyny typu 2w1.
Korporacja musi odzyskać wigor w tym segmencie, bo to jej najważniejszy filar, odpowiada za 70% przychodów. Samymi pecetami świata jednak nie zwojują - nawet, jeśli dobrze sobie radzą w biznesie tabletowym, który przeżywa ostatnio kryzys. Potrzebne są dodatkowe "silniki". Problem polega na tym, że Lenovo je sobie załatwiło, lecz okazały się nieskuteczne. Przynajmniej na razie. Firma przejęła np. dział data center od IBM. Później informowano, że jego rozwój wspomoże współpraca z korporacją SAP. Wydawało się, że to szybko wypali: gdy Lenovo przejmowało kiedyś od IBM segment PC, potrafiło szybko zrestrukturyzować biznes i wspiąć się dzięki niemu na szczyt. Z serwerami i związanymi z nimi usługami nie poszło już tak łatwo. W poprzednim kwartale przychody z tego segmentu wyniosły 1,1 mld dolarów - o 20% mniej, niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
Podobnie jest ze smartfonami: przejęci Motorola Mobility od Google (a raczej tego, co zostało z legendarnej firmy) miało podkręcić wyniki Lenovo w mobile. Tak się jednakie stało. Lenovo jeszcze niedawno walczyło o miejsce na podium największych producentów smartfonów, a dzisiaj stara się utrzymać w pierwszej dziesiątce graczy - stary wyjadacz musi się zmagać m.in. z ofensywą młodszych producentów z lokalnego rynku. 15 mln smartfonów sprzedanych w końcówce roku to nie jest wynik, który może satysfakcjonować tę firmę. Przecież w przejęcie i restrukturyzację Motoroli wpakowano wielkie pieniądze. Tymczasem przychód w ciągu roku spadł w tym dziale o 23%. To nie są dobre wyniki.
Firma przekonuje oczywiście, że tragicznie nie jest, tu i ówdzie dzieją się dobre rzeczy (to prawda), że potrzeba czasu, by podjęte działania przyniosły efekty, by te silniki w końcu ruszyły pełną mocą. Chociaż sporo w tym PR-owego ściemniania, to wierzę, że Lenovo jeszcze się rozkręci. Na razie jestem rozczarowany, bo liczyłem na lepsze wyniki, szybsze wyprowadzenie na prostą nowych biznesów. Podejrzewam, że w samej firmie też inaczej to sobie wyobrażali, a rzeczywistość trochę zaskoczyła top menedżerów oraz inwestorów.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na pewną rzecz: marżę. Oto patrzymy na wyniki wielkiej chińskiej firmy z kwartalną sprzedażą sięgającą kilkunastu miliardów dolarów. Ile udało się jej zarobić? Niecałe 100 mln dolarów. Taki wynik osiągnął największy producent komputerów na świecie. Firma, która stara się ciąć koszty, gdzie tylko jest to możliwe. Na tle tego gracza postawmy Apple, lidera z innego segmentu: smartfonów. Przychody w poprzednim kwartale były kilka razy większe (78,35 mld dolarów). Ale zysk Apple nie był kilka razy większy, nie wyniósł 700-800 mln dolarów, lecz blisko 18 mld dolarów. Amerykańska firma potrafi wyciskać kasę, jak nikt inny - nie tylko w biznesie IT. Reszta musi się zadowolić okruchami. Czasem bardzo małymi.
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu