Lenovo Tab P11 Pro 2. gen to jeden z tych solidnych tabletów z Androidem, który potrafi zauroczyć od wejścia.
Lenovo Tab P11 Pro 2. gen - recenzja. Jest super, ale mogłoby być jeszcze lepiej
Tablety z Androidem od wielu lat są w odwrocie. W erze puchnących ekranów smartfonów — tablety najzwyczajniej w świecie straciły na znaczeniu. Te mierzące około 6-7" które kiedyś były hitem sprzedaży nagle przestały mieć sens. Cała reszta... może nawet nie tyle co przestała istnieć, co ma stale pod górkę. Sytuacji nie poprawia fakt wieloletnich zaniedbań ze strony twórców oprogramowania, którzy tablety zostawili daleko w tyle. Światełkiem w tym dłuuuugim i ciemnym tunelu są składane smartfony. Wraz ze wzrostem ich popularności można liczyć na więcej optymalizacji nie tylko systemu, ale też samych aplikacji. Niestety, na ten moment jest jak jest. I Lenovo Tab P11 Pro drugiej generacji — jakkolwiek fajnym tabletem by nie był, dla mnie iPad Pro wciąż pozostaje numerem jeden. Przez oprogramowanie właśnie.
Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji - ekran, który zachwyca
W dobie w której gesty zastąpiły przyciski, a ramki stanowią możliwie jak najmniejszy % pokrycia przedniego ekranu urządzenia — to bez wątpienia ekran pozostaje najważniejszą częścią wielu tabletów i smartfonów. Nieinaczej jest w przypadku Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji i... no co tu dużo mówić, korzystanie z niego to czysta radość. 11,2-calowy OLED (oferujący rozdzielczość 2560 x 1536 px) prezentuje się fenomenalnie. Zarówno pod względem odwzorowania kolorów, jak i płynności działania. Ta druga jest zasługą odświeżania 120 Hz. W bonusie dostajemy też wsparcie technologii HDR 10+ oraz Dolby Vision.
Jeżeli miałbym się czegoś czepiać, to prawdopodobnie byłyby to proporcje ekranu. Jako że z iPada od lat korzystam na co dzień, najzwyczajniej w świecie 15:9 wydają się dla mnie dość... abstrakcyjne. Myślę jednak, że gdyby Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji był moim tabletem na co dzień na dłuższą metę — to bym się po prostu przyzwyczaił. Cała reszta bowiem pozostaje najwyższą ligą. Ramki urządzenia z jednej strony są na tyle niewielkie, że wciąż mamy od groma przestrzeni roboczej. Z drugiej jednak — pozwalają komfortowo chwycić tablet i "zaczepić" palcem, by nie utrudniało to pracy.
Działa tak, jak sobie zamarzysz
Sercem Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji jest układ MediaTek™ Kompanio 1300T octa-core 4 x A78, 2.6 GHz, 4 x A55, 2.0 GHz, ARM G77, MC9 836 MHz. I przyznam że przez kilka tygodni z tabletem nie trafiłem na zadanie, które sprawiłoby mu jakiekolwiek problemy. Płynne przełączanie się między aplikacjami — zarówno tymi typowo biurowymi, do konsumpcji treści, jak i grami. Kilkanaście kart w przeglądarce? Żaden kłopot! Nawet jedna z najbardziej wymagających gier — Pokemon GO — która stale kontroluje naszą lokalizację nie stanowiła problemu. I to przy dłuższych sesjach.
A skoro taka praca nie stanowi problemu, to jak się pewnie domyślacie — multimedia również nie stanowią większego wyzwania. Szybka pamięć UFS 3.1 jest także ogromnym atutem, podobnie jak i zarządzanie energią, które spokojnie wystarcza na komfortowy dzień (nawet co bardziej wymagającej) pracy. W tablecie znalazł się akumulator o pojemności 8000 mAh!
Niestety, w zestawie testowym zabrakło dedykowanej klawiatury (sprzedawanej oddzielnie), co w moim workflow pracy odebrało tabletowi sporo możliwości. Rysik bowiem w żaden sposób nie był w stanie mi jej zastąpić. Ale właśnie...
Lenovo Precision Pen 3. Stylus, który jest częścią zestawu
Wielu producentów przyzwyczaiło nas do tego, że ich stylusy nie są intergralną częścią tabletu — i można je co najwyżej dokupić osobno. Lenovo podeszło do tematu inaczej i ich Precison Pen 3 w pudełku znajdzie każdy nabywca ich nowego tabletu.
Ten niepozorny gadżet oferuje rozpoznawanie blisko 4100 poziomów nacisku, stopnie nachylenia także nie są dla niego żadnym wyzwaniem. Notatki, ilustracje, mazanie po książkach i robienie odręcznych odnośników — wszystko sprawdza się świetnie. Bez problemu "przypniemy" go magnesem do krawędzi tabletu, jest jednak haczyk. Port odpowiedzialny za ładowanie i synchronizację akcesorium znajduje się... z tyłu. Wyjątkowo niepraktyczne, trudno mi sobie wyobrazić ładowanie w ten sposób rysika w drodze, gdy chowamy tablet do etui czy jakiegokolwiek plecaka. I to w sumie jego największa pięta achillesowa z perspektywy niedzielnego użytkownika.
Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji w praktyce
Byłbym naprawę czepliwy gdybym miał jakiekolwiek "ale" do urządzenia. To bowiem nie tylko działa bez najmniejszych problemów, ale też jakość wykonania nie pozostawia nic do życzenia. Elementem na którym — w mojej opinii — tablet wypada najgorzej jest... oprogramowanie. Coś, do czego tablety z Androidem zdążyły nas już przez lata przyzwyczaić.
Pokłosiem coraz większych i potężniejszych smartfonów jest zaniedbanie tematu tabletów. Ani twórcom aplikacji nie chce się nad nimi specjalnie pochylać (z kilkoma chlubnymi wyjątkami), ani nawet producentowi systemu. Google kilkanaście miesięcy temu obiecało że zajmie się odpowiednio urządzeniami z większymi ekranami. W praktyce jednak wypada to... marnie. I z jednej strony fakt że Lenovo postawiło na "prawie czystego" Androida jest plusem. Z drugiej — tym trudniej jest ukryć to, że Google wciąż zastanawia się jak wskrzesić swoje rozwiązania i interfejsy na większych ekranach.
Biblioteka Google Play powala obfitością. Znajdziemy tam setki tysięcy aplikacji — i lwią część z nich odpalimy bez problemu na tablecie Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji. Problem polega jednak na tym, że niewiele z nich faktycznie da nam uciechę i zachwyci. Wydajne podzespoły, fajne wykonanie, solidny rysik i cudowny ekran nie wystarczą, by ukryć braki w oprogramowaniu. Jeżeli jednak wiecie już teraz że znajdziecie tam bibliotekę solidnie działających aplikacji po które będziecie sięgać na co dzień, to myślę, że sprzęt będzie dla Was więcej niż satysfakcjonujący.
Co na tak, co na nie, co na... mogłoby być lepiej?
Jeżeli poszukujecie porządnego tabletu z Androidem w naprawdę przystępnej cenie (w polskich sklepach oferty zaczynają się od kwot niewiele przewyższających magiczny próg 2000 złotych), to myślę, że Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji będziecie zachwyceni. Czy to najlepszy tablet na rynku? No nie — i mam wrażenie, że dopóki Google i twórcy aplikacji nie zechcą solidnie pochylić się nad trapiącymi ekosystem problemami, można będzie powtarzać się tak w każdym tekście o solidnym — czy nawet wybitnym — sprzęcie działającym w oparciu o ich oprogramowanie.
Bez wątpienia jednak Lenovo Tab P11 Pro 2. generacji potrafi zachwycić ekranem. Na plus także uczynienie Lenovo Precision Pen 3. stylusa częścią zestawu, zamiast (wzorem konkurencji) sprzedawać go osobno. Z mojej perspektywy też — wielkie brawa za solidne wykonanie i długi czas pracy na jednym ładowaniu.
Wśród największych minusów — sposób podłączania i ładowania stylusa. To coś, do czego mimo kilku tygodni nie udało mi się przyzwyczaić. Nawyki związane z iPadem i spółką robią swoje? Być może. Ale nie jestem fanem tego rozwiąnia. Osobiście też brakowało mi kilku ulubionych aplikacji, które najzwyczajniej w świecie na Androidzie są niedostępne.
A co pomiędzy? Głośniki. Są, grają, jest... w porządku, ale to nie ten poziom, który serwuje nam konkurencja. I sygnowanie ich logiem JBL oraz Atmosem niespecjalnie im pomaga. Dźwięk jest płaski i trochę mu jednak brakuje do górnej półki innych producentów.
Nie umniejsza to jednak sprzętowi w całości, bo to... po prostu i aż — naprawdę dobry tablet z Androidem na pokładzie!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu