Ekrany dotykowe przebojem wdarły się na rynek elektroniki użytkowej - jeszcze dekadę temu stanowiły margines i niezbyt wygodne (nad dłuższą metę) rozw...
Ekrany dotykowe przebojem wdarły się na rynek elektroniki użytkowej - jeszcze dekadę temu stanowiły margines i niezbyt wygodne (nad dłuższą metę) rozwiązanie, a dzisiaj sklepowe półki uginają się od sprzętu z wyświetlaczami reagującymi na dotyk. Smartfony, czytniki, tablety, smartwatche, a do tego notebooki. W przypadku tych ostatnich dotyk podobno nie wypalił i producenci porzucają tę ścieżkę rozwoju.
Wczoraj przeczytałem, że producenci laptopów rezygnują z dodatku w postaci dotykowego ekranu. Zostanie jedynie w hybrydach - po odłączeniu klawiatury jakoś trzeba się komunikować z urządzeniem, a dla powstałego tabletu naturalnym rozwiązaniem jest właśnie dotyk. Co innego tradycyjny laptop: w tym przypadku użytkownicy wolą klawiaturę i myszkę/gładzik. Polubią to jeszcze bardziej, gdy cena sprzętu spadnie. A tak się stanie, gdy zniknie dotykowy wyświetlacz. Rynek zdecydował: zbędny bonus, za który nie ma sensu dopłacać. Widzą to producenci, Microsoft, Intel - zmiany wszystkim będą na rękę.
Muszę przyznać, że taki rozwój wypadków wcale mnie nie dziwi - jestem użytkownikiem sprzętu Lenovo, który początkowo przyciągnął uwagę dotykowym ekranem i nowym Windowsem. Ten ostatni skrojono pod ową "dotykowość", ale szybko przestałem z tego korzystać. Zwyciężyło przywiązanie do tradycji. Nie wiem czy świadczy to o moim zacofaniu i braku gotowości na zmiany, ale nowinki po prostu nie przekonały mnie, że z ich pomocą zrobię coś szybciej, lepiej albo wygodniej. Było po prostu inaczej.
Takie innowacje poklasku wśród klientów raczej nie zdobędą i nie chodzi tu tylko o starszych użytkowników, którzy są przyzwyczajeni do rozwiązań, przy jakich wychowali się technologicznie - młodsi, świetnie zaznajomieni z dotykowym sprzętem też pewnie znajdują się w grupie rezygnującej z tego udogodnienia. Z pomocą dotyku łatwo zrobić rano prasówkę i skorzystać z aplikacji giełdowej, ale granie albo kilkugodzinna praca musi się już opierać o stare rozwiązania. A to sprawia, że o dotyku po prostu się zapomina. Nie wspomnę już o kwestii czystości - ciężko pracuje się na ekranie, po którym wcześniej mazało się palcem - te smugi są widoczne.
Zmiany nie sprawią oczywisćie, że sprzęt szokująco stanieje - spadki będą raczej kosmetyczne. Zawsze jest to jednak krok we właściwym kierunku. Zastanawiam się teraz, co jeszcze można usunąć bazując na podobnych założeniach? Może dotykowy ekran nie jest jedynym przykładem uszczęśliwiania klienta na siłę? Przy okazji pojawia się pytanie czy nowy Windows będzie czynnikiem stymulującym ten rynek? To już jednak kwestia na zupełnie inny wpis - zapewne wkrótce temat będzie zgłębiany na AW.
Grafika tytułowa: Lenovo Yoga 2
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu