Felietony

Znikają ładowarki z opakowań kolejnych produktów. To absurd

Tomasz Szwast
Znikają ładowarki z opakowań kolejnych produktów. To absurd
58

Ładowarki znikają z opakowań kolejnych produktów. Trend zapoczątkowany w branży smartfonowej rozlewa się na kolejne, przez co coraz trudniej o zakup kompletnego zestawu, do którego nie trzeba by było szukać ładowarki. Czy to aby nie za wiele?

Konferencja, na której Apple zapowiedziało wycofanie ładowarek z pudełek iPhone'ów odbiła się w branży technologicznej szerokim echem. Oto bowiem pierwszy producent postanowił postawić tak odważny krok, i wyeliminował z opakowania smartfona jedno z najważniejszych akcesoriów. Dlaczego akurat ładowarki spotkał ten los? Rzekomo dlatego, że przecież wszyscy mamy ich już pod dostatkiem i nie potrzebujemy kolejnych. Takiemu posunięciu, przynajmniej w teorii, miała przyświecać szczytna idea troski o środowisko naturalne. Oto bowiem ograniczamy produkcję zbędnej elektroniki, przez co mniej degradujemy przyrodę. Mniejsze opakowania to również niższy koszt dostaw, co oznacza kolejne zyski. Tyle tylko, że głównie dla producenta.

Ładowarki nieobecne w opakowaniach smartfonów? Początkowo krok ten został wyśmiany przez największą konkurencję. Ba, swego czasu główny rywal Apple reklamował się tym, że w opakowaniach jego smartfonów wszystko jest na swoim miejscu. Tyle tylko, że już kilka miesięcy później zdecydował się na identyczny krok. Potrzeba dbania o środowisko obudziła się w kolejnej firmie? A może okazało się, że Apple jest w stanie na tym realnie zarobić? Niższe koszty produkcji i dostawy przy takiej samej cenie produktu po prostu muszą przekładać się na wyższy zysk. Dzięki takim decyzjom coś, czemu przewidywano sromotną klęskę, stało się standardem.

Początkowo trend usuwania ładowarek z opakowań elektroniki dotyczył wyłącznie smartfonów. Do Apple i Samsunga dołączyli kolejni producenci, którym również spodobał się ten pomysł. Niestety, na smartfonach wcale się nie skończyło. Z biegiem czasu ładowarek zaczęło brakować w zupełnie innych sprzętach. Jakich? Sam kupiłem takich kilka i przyznam szczerze wcale się nie ucieszyłem. Oto wybrane przykłady, gdzie moim zdaniem usunięcie ładowarki z pudełka wcale nie było dobrym pomysłem. Mowa w końcu o urządzeniach, które mógłby kupić ktoś, kto wcale nie korzysta ze smartfona.

Ładowarki - kiedyś mieliśmy ich na pęczki

Ładowarki znikają błyskawicznie. Zauważysz to, jak kupisz szczoteczkę

Pierwszym produktem, którego zawartość opakowania mocno mnie rozczarowała, była szczoteczka soniczna. Ładnych kilka lat temu zdecydowałem się na zakup pary szczoteczek od ich wiodącego producenta. Wewnątrz opakowania, poza dwoma szczoteczkami, znalazłem również dwie ładowarki - stacjonarną i podróżną. Naturalnie, obydwie wyposażone w przewody, które można podłączyć bezpośrednio do gniazdka.

Byłem głęboko przekonany, że tak teraz wygląda rynkowy standard. Do czasu, gdy jedna z nich odmówiła posłuszeństwa i trzeba było zdecydować się na nowy model. Co wtedy? Zamówiłem go również od tego samego producenta, ale zawartość opakowania była już zupełnie inna. Próżno było szukać kompletnej ładowarki. Była jedynie niewielka ładowarka turystyczna, zakończona wtykiem USB.

Co w sytuacji, gdybym nie korzystał ze smartfona i nie miał tego typu ładowarki? Ewentualnie używał już tylko bezprzewodowych? Musiałbym kupić ładowarkę specjalnie dla głupiej szczoteczki. Naprawdę nie mam pojęcia, o co tu chodzi i dlaczego ładowarka USB musiała zastąpić taką podłączaną do gniazdka? Przecież szczoteczki ładuje się w łazience, gdzie jakieś gniazdko zawsze się znajdzie. Próżno szukać tam USB. No chyba, że zdecydujemy się umieścić w tym pomieszczeniu jedną z naszych rzekomo niepotrzebnych ładowarek. O ile tylko taką znajdziemy.

Stopniowo zaczęły znikać z opakowań coraz to innych sprzętów

Lampki choinkowe bez zasilacza? A komu potrzebne ładowarki?

Dla potrzeb niniejszego materiału rozeznałem temat w segmencie szczoteczek elektrycznych. Naturalnie, okazało się, że ładowarki sieciowe znikają masowo, a w ich miejsce pojawiają się przewody USB. Co jeśli nie mamy przy sobie ładowarki? No to wtedy mamy problem. Na całe szczęście niektóre szczoteczki można ładować bezprzewodowo. Wystarczy wówczas bezprzewodowa ładowarka biurkowa czy ładowanie zwrotne dostępne w wielu smartfonach. Niestety moja taka nie jest.

Szczoteczka do zębów to, co do zasady, rzecz mobilna, którą powinniśmy móc zawsze zabrać ze sobą, dlatego od biedy jestem w stanie zrozumieć, dlaczego producenci zdecydowali się na taki, a nie inny ruch. Gdyby jeszcze tylko taką szczoteczkę dało się naładować zwykłym przewodem USB, a nie tym dedykowanym z odpowiednią bazą z drugiej strony, byłoby jeszcze lepiej.

Nie jestem w stanie natomiast zrozumieć tego, czym kierowała się osoba, która podjęła decyzję o usunięciu zasilaczy z opakowań niektórych kompletów lampek choinkowych. Byłem naprawdę mocno zaskoczony, jak w pudełku z kurtyną świetlną, jaką na święta postanowiła zamówić moja żona, nie znalazłem zasilacza. Podobnie jak w przypadku szczoteczki, kurtynę można było podłączyć wyłącznie przy pomocy przewodu USB. Tutaj ponownie pojawia się pytanie o sens takiego zabiegu. Przecież ktoś, kto kupuje świąteczne oświetlenie, wcale nie musi mieć smartfona i odpowiedniej ładowarki. Co ma wtedy zrobić?

Zresztą, nawet jeśli już ma tą ładowarkę, to przecież nie musi wybierać między tym, czy w danym momencie chce sobie świecić lampkami, czy ładować smartfon. Wiadomo, ekologia ekologią, ale nic na siłę.

Niegdyś oczywisty element opakowania z elektroniką, dziś coraz rzadziej widywany

Maszynka do golenia psa? No to już jest przesada

To naprawdę mocno naciągane, ale w dwóch powyższych przypadkach jeszcze byłbym w stanie jakkolwiek zrozumieć argument o ekologii. Mniej plastiku, mniejsza emisja, mniejsze pudełko i tak dalej. Nie mam jednak kompletnie żadnego pojęcia dlaczego na taki sam krok zdecydował się producent... maszynek do golenia psów.

Kilka miesięcy temu postanowiliśmy zrezygnować z usług psiego fryzjera i samodzielnie dbać o sierść naszej czworonożnej domowniczki. Naturalnie, w tym celu konieczny był zakup maszynki do strzyżenia psa. Szybki przegląd oferty, zamówienie opłacone i można wyjmować z paczkomatu. Pudełko otwarte. Maszynka? Jest. Końcówki? Na swoim miejscu. Dokumenty? Jakieś być muszą. Zasilacz? Gdzie jest zasilacz?!

Dokładnie tak, w opakowaniu głupiej maszynki dla psów zabrakło ładowarki. Tego już kompletnie nie mogę zrozumieć, zwłaszcza że argument o wielkości opakowania odpadł w przedbiegach. Wewnątrz było wystarczająco dużo miejsca, by upchnąć tam co najmniej pięć zasilaczy.

Znów wrócę do tego, że nie każdy posiadacz psa musi mieć smartfona i ładowarkę z wejściem na kabel USB. Na tym przykładzie dobitnie widać, że w niektórych przypadkach wcale nie chodzi o ekologię, a wyłącznie o chęć maksymalizacji zysku. Załóżmy, że taka najbardziej podstawowa ładowarka kosztuje w hurcie kilka złotych. Umieszczenie jej w pudełku jakieś dodatkowe grosze. Niby niewiele, ale z drugiej strony lepiej zachować te pieniądze jako zysk firmy, niż oddać klientowi wraz z przydatnym akcesorium.

Ładowarki nie muszą znikać skąd tylko się da!

Nie wszystko można usprawiedliwić ekologią

Powyżej opisane przykłady, z jakimi spotkałem się na przestrzeni ostatniego roku, sprawiły, że musiałem się wyżalić. W żadnym wypadku nie jest tak, że problem zagrożenia dla środowiska naturalnego jest mi obojętny. Wręcz przeciwnie, staram się na co dzień żyć tak, by pozostawić po sobie jak najmniej zanieczyszczeń i zbędnych przedmiotów, a temu, co da się wykorzystać ponownie, staram się zapewnić drugie życie.

Ładowarki to coś, z czego korzystamy każdego dnia. Owszem, bywa tak, że mamy ich naprawdę sporo. Problem w tym, że taki stan rzeczy już wkrótce może się diametralnie zmienić. Skoro ładowarki przestaną być dodawane do sprzętów elektronicznych, to skąd je brać? Załóżmy, że te, z których obecnie korzystamy, za jakiś czas się zużyją lub po prostu zniszczą. Co wtedy? W dotychczasowej sytuacji zastąpilibyśmy je kolejnymi, które do nas trafiły w miarę zakupów. Skoro jednak tych nie ma, musimy udać się do sklepu i kupić przynajmniej jedną, albo najlepiej kilka ładowarek. I co teraz?

I teraz cały argument ekologiczny okazuje się być kompletnie nietrafiony. Zamiast jednego pudełka - dwa pudełka. Osobno na urządzenie, osobno na sprzęt. Nowe opakowanie to również nowa plastikowa wytłoczka czy nowa dokumentacja, a przecież nic z tego nie jest obojętne dla środowiska. Z tego powodu muszę w tym miejscu skierować kilka gorzkich słów pod adresem producentów. Wiadomo, sam nic nie mogę, jednak jeśli takich głosów będzie więcej, być może coś uda się zmienić.

Wycofywanie ładowarek z opakowań wszystkiego, czego tylko się da, pod pretekstem ekologii, nie w każdym przypadku jest właściwe. Nie każdy sprzęt jest smartfonem z wysokiej półki, który w razie czego naładujemy również bezprzewodowo. We wszystkim trzeba znaleźć umiar i równowagę. Ekologia jest naprawdę bardzo ważna, dlatego trzeba o nią dbać jak tylko się da. Byle we właściwy sposób.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu