Sprawdziłem jaka jest jakość sprzętu sprzedawanego w Biedronce. Wnioski nie są pozytywne.
Powroty po urlopach do pracy bywają trudne. Szczególnie, jeżeli w czasie urlopu było się na festiwalu takim jak Pol'and'Rock. W miejscu, w którym wiele rzeczy dzieje się na raz nie ma czasu na odpoczynek, a festiwalowe życie wymaga bycia w ciągłej komunikacji z innymi. Dlatego smartfona zawsze warto mieć przy sobie. Jak jednak go ładować? Cóż, oczywiście można to zrobić na stacjach ładowania, ale zawsze lepiej mieć w namiocie sporej wielkości powerbank.
Tak się natomiast złożyło, że przed wyjazdem w Biedronce wrzucili na promocji model o pojemności 30 000 mAh, czyli spokojnie wystarczający na kilka dni festiwalu i to z dużym zapasem, patrząc, że pojemność akumulatora telefonu to 5 000 mAh. Dlatego też ze znajomym zamówiliśmy po jednej sztuce, ciesząc się, że zrobiliśmy dobry deal, ponieważ finalnie cena za urządzenie wyszła w okolicach 100 zł z gratisową dostawą. I oczywiście, nie jest to jakaś "superniska" cena, ale za taki powerbank spokojnie można zapłacić od 200 do nawet 400 zł, jeżeli zdecydujemy się na high endowy model.
Problem polegał na tym, że ja zrobiłem "dobry deal", natomiast mój znajomy - już niekoniecznie
Od taniego powerbanku nie można wymagać za wiele. Dlatego nikt nie oczekiwał tu chociażby wsparcia dla standardów szybkiego ładowania. Natomiast wytrzymała konstrukcja, czytelny sposób pokazywania pojemności, wbudowana latarka i spora liczba portów (2xUSB-A (wyjścia), USB-C i microUSB (wejścia)) były zdecydowanie jego zaletami. W moim przypadku absolutnie nie było z tym modelem żadnego problemu. Nie tylko naładował on mój telefon kilkukrotnie, ale też pożyczyłem go w trakcie i nikt nie narzekał, że coś jest z nim nie tak.
Tymczasem mój znajomy z dokładnie tym samym modelem miał szereg przebojów. Zaczynając od faktu, że jego model na 100 proc. nie trzymał zakładanej pojemności, przez dłuższy czas oscylując w okolicach 75 proc., by na około godzinę spaść do 50 i następnie kompletnie umrzeć. Co więcej, znajomy zauważył, że im mniej energii miał powerbank, tym wolniej ładował, do momentu, w którym nie był w stanie ładować telefonu, a tylko podtrzymywać jego obecny stan baterii.
Ciężko więc w ogóle powiedzieć, że z takiego urządzenia da się korzystać. Natomiast fakt, że z moim nic takiego się nie działo pokazuje, że nie jest to kwestia konstrukcji, a po prostu - kontroli jakości. I tak, można powiedzieć, że "dostaliśmy to, za co zapłaciliśmy". Jednocześnie jednak jest wiele firm, które udowadniają, że tanie produkty nie muszą być złe, natomiast w tym wypadku mój znajomy dostał dosyć nieporęczny przycisk do papieru, którego utylizacja dodatkowo jest problematyczna środowiskowo.
A jakie są wasze doświadczenia z "biedronkowym" sprzętem?
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu