Netflix ponownie oferuje swoim widzom kultowe seriale, które kiedyś stracił na rzecz innych VOD. Jeszcze w tym roku zobaczymy dwa uwielbiane przez miliony tytuły.
Wejście Netfliksa do Polski przed 8 laty było nie lada wydarzeniem. Oprócz oryginalnych seriali, które cieszyły się wtedy popularnością i uznaniem, platforma wniosła też na polski rynek wiele produkcji innych stacji telewizyjnych, których nie można było obejrzeć wygodnie online. W następnych latach niektóre z nich znikały, w ich miejsce pojawiały się inne, ale generalnie rzecz biorąc zawsze silnym punktem oferty Netfliksa były tak zwane pewniaki, czyli kosztujące krocie seriale, które zapewniają usłudze niesłabnące zainteresowanie widzów. Netflix wydał 100 mln dolarów za "Przyjaciół" w 2015 roku i tyle samo za "The Office". W 2019 Netflix podpisał z Sony pięcioletnią umowę na wyłączność na kwotę 500 mln za "Seinfelda" i 200 mln za "Frasiera".
Takimi tytułami były "The Office" czy "Przyjaciele", do których ogromna grupa widzów regularnie wraca i docenia ich ciągłą dostępność. Z czasem jednak sytuacja zaczęła się zmieniać, ponieważ podmioty odpowiedzialne za wyprodukowanie tych hitów, czyli posiadacze praw do wspomnianych i wielu innych niezwykle popularnych seriali, uruchamiali własne platformy VOD, więc robili wszystko, by swoje najdroższe skarby odzyskać. Przypomnijmy, że NBCUniversal płacił 500 mln dolarów, by wyciągnąć "The Office" z Netfliksa
Platformy sprzedają własne seriale konkurentom
To wcale nie było tak bolesne dla widzów, jak mogłoby się wydawać, bo jeśli w jednym miejscu każdy z konglomeratów zebrałby swoje wszystkie największe produkcje, to nieprzerwany dostęp do nich w ramach pojedynczej opłaty jest, w mojej ocenie, nadal sprawiedliwą ofertą. Problem w tym, że nie wszyscy grają fair i obecnie nawet firmy matki nie są zainteresowane posiadaniem swoich klejnotów we własnych katalogach VOD, ponieważ nie generują one takiego zysku, o jakim myślą decydenci. Dlatego tymczasowo są zdejmowane lub sprzedawane innym podmiotom.
Nie do końca opłacalne finansowo (i czasem także wizerunkowo) decyzje na samej górze Warner Bros. Discovery czy Disney'a powodują, że poszukiwane są źródła przychodów, a najlepiej zarabia się przecież na najlepiej znanych i lubianych markach.
Kultowe seriale na Netflix w Polsce
To dlatego w ostatnich miesiącach hity HBO zaczęły pojawiać się na Netfliksie, a do oferty największego VOD na świecie spływają także produkcje, które miały być najsilniejszym magnesem na widzów w katalogu jego konkurencji. Co więcej, czasami Netflix jest w stanie lepiej przygotować się do premiery niektórych nowości, choć nie do końca wiadomo, jak wygląda to w kuluarach. Dla posiadaczy abonamentu na Netfliksie to same dobre wiadomości, bo bez potrzeby wykładania pieniędzy na inne subskrypcje mogą nadrobić lub powtórzyć kultowe seriale, jak "Pacyfik", "Kompania braci" czy od lutego "Doktor House".
A przecież od połowy marca na Netflix zawitają wszystkie odcinki "Detektywa Monka", którego do Polski ściągnęło SkyShowtime, ale tam nie były dostępne wszystkie sezony. Netflix zapewni widzom komplet odcinków i nie byłbym zdziwiony, gdyby wielosezonowa przygoda okazała się jednym z największych hitów platformy w nadchodzących tygodniach. Ogłoszona niedawno zapowiedź dodania na Netflix "Seksu w wielkim mieście" to następna spora premiera w serwisie, bo przecież serial ma grono wiernych fanów, którzy nie będą teraz przywiązani do abonamentu HBO Max
Hity Disney'a na Netflix. Czy trafią do Polski?
Latem Netflix szykuje dwie bomby w postaci "Zagubionych" i "Skazanego na śmierć". W grudniu zeszłego roku udostępniona została lista seriali, które sprzedał Disney Netfliksowi i choć obecnie mówi się tylko o premierze w USA, to bardzo możliwe, że licencja obejmie także rynki europejskie. Na liście znalazły się m. in. sitcom "Jak poznałem waszą matkę" czy "Białe kołnierzyki", a plan zakłada dodawanie seriali Disney'a na Netflix w 2024 i 2025.
Gdyby umowa objęła także Europę i inne regiony, a Netflix ponownie zacząłby udostępniać tak dużo znanych i lubianych seriali, to historia niejako zatoczyłaby koło, bo przecież od tego rozpoczął się fenomen Netfliksa, na którym można było obejrzeć wszystko. Lub prawie wszystko.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu