Świat

Geniusze zbrodni. Transmitowali, jak kradną i nawet się nie zorientowali

Kamil Świtalski
Geniusze zbrodni. Transmitowali, jak kradną i nawet się nie zorientowali
1

Epoka cyfrowa rządzi się swoimi prawami. Technologie, o których kilka dekad temu nawet nam się nie śniło, mamy zawsze przy sobie. Z internetu wielu z nas nigdy się nie wylogowuje, a niektóre przypadki są tak kuriozalne, że aż trudno uwierzyć, że wydarzyły się naprawdę. A jednak.

Kradzież podczas transmisji na żywo. Sytuacja na tyle abstrakcyjna, że wielu nie wierzyło... iż wydarzyła się naprawdę

Kilka miesięcy temu doszło do kradzieży smartfona. Ofiara wracała z imprezy w stanie mocno wskazującym, a jako że sytuacja miała rzecz w Japonii — spanie na ulicy nie jest niczym... niespotykanym. Postanowiła jednak udać się na drzemkę — zanim jednak to zrobiła, aktywowała transmisję na żywo w swoim smartfonie. Widząc bezbronnego człowieka, grupa złodziei postanowiła wykorzystać sytuację i wyjąć portfel z torby. Nieprzytomny mężczyzna nawet nic nie poczuł. Po jakimś czasie złodzieje wrócili i pokusili się jeszcze o smartfon, na którym wciąż trwała transmisja na żywo. Następnie przestępcy wsiedli do zaparkowanego nieopodal samochodu i ruszyli w trasę. Urządzenie wciąż transmitowało obraz i dźwięk — tym samym widzowie wiedzieli gdzie kierują się przestępcy, można także było słyszeć ich rozmowy i dalsze plany.

Brzmi to jak scenariusz średnio zaprojektowanego internetowego pranka,  ale nie tym razem. Taka sytuacja naprawdę miała miejsce. Tym samym przestępcy na oczach widzów sami dostarczyli dowód swojej kradzieży.  Cała sprawa jednak solidnie się skomplikowała. Bowiem sytuacja ta wyglądała na tak profesjonalnie zorganizowaną, że to ofiara kradzieży przez wiele miesięcy musiała tłumaczyć się z tego, że... to nie była żadna ustawka. Co wydaje się być jeszcze większym żartem.

Kilkadziesiąt osób śledziło dalsze losy ukradzionych fantów

Transmisja na żywo ta nie cieszyła się jakąś specjalną popularnością, ale w pewnym momencie śledziło ją nawet 80 osób. Tym samym kilkadziesiąt osób było świadkami tego, jak złodzieje zadzwonili do jednego ze wspólników i wspomnieli o kradzieży. Następnie dotarli do pokojowego hotelu, gdzie widać było jak przeglądają zawartość portfela... i dopiero wtedy postanowili przyjrzeć się bliżej smartfonowi. Odkryli wówczas, że cały czas są online a ich akcje są relacjonowane. Tym samym dowodów w sprawie nie zabrakło, a kiedy przestępcy zostali aresztowani — ofiara mogła nareszcie odetchnąć z ulgą.

Skąd ta ulga? Nie chodzi tylko o same przedmioty, ale przede wszystkim o oskarżenia, które padły w jej kierunku. Wielu internautów twierdziło, że to nie mogło wydarzyć się naprawdę i wszystko jest jedną wielką mistyfikacją robioną dla rozgłosu. Kiedy jednak przestępcy zostali aresztowani, nareszcie mogła z czystym sumieniem zamknąć ten etap.

Grafika: Depositphotos.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu