Świat

Jak to jest z siecią w Korei Północnej? Okazuje się, że "nie ma tragedii", ale i nie ma szału

Jakub Szczęsny
Jak to jest z siecią w Korei Północnej? Okazuje się, że "nie ma tragedii", ale i nie ma szału
Reklama

Korea Północna dla nas, osób żyjących w mimo wszystko bardziej cywilizowanych krajach jest ogromną ciekawostką. Państwo, które przypomina w dalszym ciągu najgorsze czasy stalinizmu pomieszane z ideą komunistycznej dynastii, gdzie przywódców kreuje się na bogów, a ślepy pęd ku rozbudowie militarnej potęgi powoduje, że dystrybucja dóbr jest nierównomierna (a socjalizm chyba mówił o czymś zupełnie innym). Korea Północna ma jednak swoje strony internetowe, gdzie dostęp do nich w kraju ma... około 5 tysięcy osób. Z 24,9 - milionowego kraju.

28 zarejestrowanych domen .kp i właściwie żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Partia pracy, niepodzielnie rządząca nad krajem bardzo dba, aby nie dopuścić do tego, aby obywatele kraju dowiedzieli się o tym, że na południu ludzie wcale nie cierpią zatrważającego głodu (tak mówi się w szkołach uzasadniając obecny system), a w USA wcale nie panują uliczne rządy zawsze wściekłych wojskowych. Wszystko to, co dzieje się w Korei Północnej służy temu, aby odizolować kraj od reszty świata, nie dopuścić do obcych wpływów. I to nie z powodu ideologii, lecz strachu przywódców o byt, gdyby system zwyczajnie się rozpadł. Wtedy, jak sądzą eksperci, prawdopodobnie generałowie, wysocy notable Partii Pracy zapewne zostaliby postawieni przed sąd za zbrodnie przeciwko ludzkości. Scenariusz inwazji na Północną Koreę jest zresztą bardzo mało prawdopodobny, gdyż ten kraj już teraz jest mocarstwem atomowym, a nawet mimo niedoskonałych rakiet balistycznych, jest w stanie wysłać głowice w każde miejsce na ziemi dzięki rozbudowanej siatce dystrybucyjnej, połączonej z mobilnymi rakietami średniego zasięgu.

Reklama


Korea Północna ma też prawdopodobnie jedną z najlepszych ekip do prowadzenia działań w cyberprzestrzeni - prawdopodobnie to oni odpowiadają za atak na Sony Pictures (odwet za "Wywiad ze słońcem narodu"), a także serię incydentów cybernetycznych w Korei Południowej (atak na system finansowy). Jednak, błąd odkryty przez Matthewa Bryanta pozwolił nam poznać to, co dzieje się wewnątrz sieci Korei Północnej. Udało mu się pobrać listę domen zarejestrowanych w tym kraju (.kp). Co tam znajdziemy? Przede wszystkim sporo ostrej propagandy, ale i można odnaleźć tam na przykład... stronę z przepisami na lokalne dania. Mimo wszystko jednak - tercet wielkich przywódców wyziera z każdego kątka, a same witryny przypominają nam raczej początek millenium.

Są jednak pewne wątpliwości co do intranetu Korei Północnej

Serwis Dobreprogramy w bardzo klarowny sposób wyjaśnił, że na tym "Internet w KRLD" kończyć się nie musi, a wręcz nie może. Niewykluczone, że to, co możemy zobaczyć będąc tysiące kilometrów od tego kraju to jedynie wycinek, a wiele niedostępnych dla nas stron internetowych jest dostępnych dla obywateli. Bardzo trafna hipoteza Adama Golańskiego dotyczy domen w języku koreańskim dostępnych tylko dla obywateli KRLD. Dodatkowo, ten kraj aktywnie korzystał z domen m. in. chińskich dla hostowania w sieci własnych stron. To wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia tylko z pewnym wycinkiem, choć ostatecznego poparcia dla tych tez nie ma z powodu zamknięcia Północnej Korei na świat.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama