Trzecia generacja pozostawiła w kwestii przenośnego grania spory niedosyt. Wciąż produkowane były Nintendo Game and Watch, nadal było na czym grać, jednak nie pokazano nam nic nowego. Dla odmiany — w czwartek działo się naprawdę dużo!
Gameboy i spółka, czyli zaczyna się prawdziwa walka
Wiele osób uważa Gameboya za pierwszą przenośną konsolę. Nie, nie był pierwszy — był jednak tym sprzętem który niewątpliwie zrewolucjonizował rynek i myślenie o przenośnym graniu. Daleko mu było do ideału, ale mimo wszystko zostawił konkurencję daleko w tyle. A konkurencja to nie byle jaka — do walki stanęły takie firmy jak Atari czy Sega.
#1 Gameboy
Na japońskim i amerykańskim rynku pierwsza przenośna konsolka Nintendo z wymiennymi kartridżami (wcześniej była seria Game and Watch) pojawiła się w roku 1989 — Europa musiała poczekać rok dłużej. W czasie debiutu konsoli Nintendo miało już dużą część rynku grającego przed domowymi telewizorami, Game and Watche sprzedawały się jak świeże bułeczki, gier z Mario i spółką wiecznie było ludziom mało — czas zatem schylić się po więcej.
Głównym projektantem konsoli jest Gunpei Yokoi, który był także ojcem poprzedniego przenośnego sprzętu do grania Nintendo. Tym razem chciał obejść zestaw ograniczeń które narzucała stara formuła. Stąd nie mogło zabraknąć zestawu gier, wymiennych kartridży, a koncern nauczył się już, że to nie konsola i jej możliwości sprzedają sprzęt, a gry są nań dostępne.
W ten sposób jednym z tytułów startowych nowego gadżetu został Super Mario Land — przenośna wariacja na temat przygód wąsatego hydraulika, którą świat pokochał w mgnieniu oka. Na premierę Gameboya w innych częściach świata gotowy był już Tetris — rosyjska układanka, licencję na którą udało się zdobyć Nintendo. Tetris po dziś dzień zostaje najlepiej sprzedającą się grą na ten sprzęt (duża zasługa w tym bundli, ale nie tylko — później sprzedawano także gołe konsole).
Sam Gameboy nie mógł poszczycić się specjalnie dobrymi podzespołami, ale tak jak już wspomniałem — to tytuły nań dostępne sprzedawały gadżet. Cena sprzętu również nie pozostaje bez znaczenia — stacjonarne konsole dostępne były za 200 dolarów, tutaj wystarczyło zapłacić ich tylko 90. Sprzęt cieszył się na tyle dużą popularnością, że w kolejnych latach platforma doczekała się udoskonalonych wydań (bardziej poręcznego Pocketa w 1996, posiadającego wbudowane podświetlenie Lighta w 1998 — ten jednak nigdy nie opuścił Japonii), całej palety kolorów i pakietu akcesoriów, które spędzały sen z powiek wszystkim graczom. To także konsola na której zadebiutowały Pokemony!
#2 Atari Lynx
Amerykanie czekali na premierę Gameboya — i korzystając z tej okazji do gry weszło Atari ze swoim Lynxem. Pierwszą przenośną konsolą z kolorowym, podświetlanym, wyświetlaczem! Mimo że niemal pod każdym względem sprzęt był lepszy od konsolki Nintendo — w bezpośrednim starciu nie miał z nią szans.
Więcej ramu, lepsza rozdzielczość, znacznie mocniejsze podzespoły i umożliwienie wieloosobowej zabawy nie wystarczyły. Konsola była krytykowana za krótki czas działania na bateriach (ok. 3-5 godzin, co z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się złym osiągnięciem, nieprawdaż?), warto też pamiętać, że była niemal dwa razy droższa, co nie pozostawało bez znaczenia. Z porównaniem do biblioteki Gameboya, ta Lynxa wydaje się być śmiesznie małą — zasila ją niespełna osiemdziesiąt gier. Wśród nich znajdziemy jednak takie hity jak California Games czy cały pakiet solidnych portów automatowych klasyków: Ms. Pac-Man, Road Blasters, Xenophobe.
Atari nie poddało się bez walki — w 1991 roku wypuściła Lynx w nowej odsłonie. W nowej obudowie, z lepszym dźwiękiem (nareszcie było stereo!), nieco silniejszymi wnętrznościami, możliwością wyłączenia podświetlania... a przede wszystkim z bardziej przemyślanym układem zasilania, przez co jeden z największych argumentów przeciwko Lynxowi słabł na znaczeniu. Pozbawiając pudelka wszelkich dodatków i gier udało się też zejść z ceną do 99 dolarów, to jednak nie wystarczyło, aby móc na poważnie zawalczyć z japońskim konkurentem.
Konsola również doczekała się pakietu akcesoriów, spośród których warto pamiętać o ComLynxie. Kablu łączącym konsole i pozwalającemu bawić się nawet 18 graczom jednocześnie! Większość gier multi wspierało jednak maksymalnie czterech użytkowników — a minusem pozostaje fakt, że każdy musiał posiadać kartridż z grą.
#3 Game Gear
Początek lat 90. ubiegłego stulecia to nieustanna walka Nintendo z Segą. A skoro Gameboy pierwszej z firm rozchodził się jak świeże bułeczki, to i ta druga musiała dodać swoich pięć groszy w temacie. I tak oto w 1990 roku na rynku japońskim pojawił się handheld Sega Game Gear (Europa i USA musiały poczekać rok dłużej). Podobnie jak Atari Lynx — również znacznie ciekawsze pod kątem sprzętowym. Wyposażony w kolorowy wyświetlacz, lepsze podzespoły i cały pakiet marek które pozostały w rękach Segi. Aha, warto wspomnieć także, że sprzęt był droższy od jego największego konkurenta, chociaż... to taka połowa drogi między GB a Lynxem. Startowa cena wynosiła 150 dolarów.
Sama konsolka była naprawdę ciekawą konstrukcją, która... zżerała baterie w zastraszająco szybkim tempie. Na szczęście nadrabiała solidną biblioteką gier — właściwie wszystkie znane z Segi Mega Drive (patrz: Stare gry: czwarta generacja (1987–1995)) duże marki w tej czy innej formie zawitały również na GameGear. Co więcej — sprzęt w środku był łudząco podobny do Segi Master System (patrz: Stare gry: trzecia generacja (1983–1990)), dlatego portowanie gier z 8-bitowej propozycji firmy było łatwe i przyjemne — a Sega chętnie korzystała z tej drogi. Od teraz hity z dużej, choć leciwej już wówczas, konsoli można było zabrać wszędzie ze sobą. Na rynku dostępne było też akcesorium, pozwalające na sprzęcie ogrywać kartridże z SMS!
Game Gear to świetny sprzęt, który... po prostu nie był Gameboyem. Nie stał się fenomenem i nigdy nie znalazł się na szczycie — mówi się jednak o 11 milionach sprzedanych egzemplarzy, co na ówczesne czasy było niezłym wynikiem. A do czasów PSP nikt nie pobił tej liczby — na szczycie było ciągle Nintendo. Dobrze że Sega próbowała — bo Game Gear to kawał świetnej historii, która wciąż doskonale sprawdza się w akcji, a jego biblioteka gier robi wrażenie i wraca się do nich z prawdziwą przyjemnością!
Warto jednak wspomnieć o intrygujących akcesoriach które wydano dla sprzętu — najciekawszym z nich jest najprawdopodobniej... tuner TV, który pozwalał wykorzystać konsolę jako przenośny telewizor. Konsolka doczekała się też analogicznego odbiornika dla stacji radiowych, a także licencjonowanego, zewnętrznego akumulatora.
#4 Turbo Express
NEC nie ustawał w walce — oprócz stacjonarnego TurboGrafx-16 w 1990 japońskiemu rynkowi (w Stanach Zjednoczonych konsola zadebiutowała dwa lata później) przedstawił Turbo Express: przenośną wersję swojego systemu. Na tle konkurencji wyróżniał się ceną (kosztował 300 dolarów — ponad trzy razy tyle co Gameboy!) i pełnym wsparciem biblioteki 16-bitowej konsoli w wersji mobilnej.
NEC chciał wyprzedzić konkurencję i pod wieloma względami mu się to udało. Wykorzystał świeżynkę, jaką wówczas na rynku były ekrany LCD. Technologia jednak była młodą i przeżywała sporo chorób wieku dziecięcego, przez co problemom z ekranami nie było końca. Bad pixele były na porządku dziennym, a niewielki (2,6") ekran nie zawsze sprawdzał się produkcjach, które przemyślane były na kilkunasto- czy kilkudziesięciocalowe telewizory. Regularnie zawodziły też głośniki. W związku z tym że była to inna konstrukcja, w niektórych grach stany zapisów gier nie działały tak, jak powinny, a baterie działały jeszcze krócej niż u konkurencji — gracze nie mogli liczyć na więcej niż trzy godziny zabawy.
W spadku jednak dostał całkiem solidną bibliotekę gier z TurboGrafx-16, która, przypominam, w Japonii liczyła sobie znacznie więcej tytułów. Turbo Express doczekał się też zestawu dodatków — w tym kabla pozwalającego na zabawy wieloosobowe, a także tunera TV z wejściami wideo.
To kolejny kawał mocnego sprzętu w tej generacji przenośnych urządzeń do grania. Niestety — NEC porwał się z motyką na słońce. Problemy sprzętowe i cena zrobiły swoje...
Mniejsi gracze
Cztery powyższe konsole stanowiły trzon mobilnego grania czwartej generacji — ale to jeszcze nie koniec. Na chińskim rynku w 1990 roku pojawiło się Gamate — niepozorne, technicznymi możliwościami przywodzące na myśl Gameboya, urządzenie. Biblioteka gier nie należała do specjalnie okazałej i mimo że sprzęt znalazł dystrybutorów również na innych rynkach, nigdzie nie cieszył się dużym powodzeniem. Kolejnym sprzętem był Watara Supervision (1992). Jego twórcy chcieli powalczyć z Nintendo ceną. Niestety: odbiło się to na jakości urządzenia, zaś marki które pojawiały się na Supervision były w dużej mierze zachodniemu odbiorcy nieznane. Ostatnią wartą wspomnienia konsolką była Mega Duck (1993), za którą odpowiadała chińska firma Welback Holdings. Lista gier wydawanych na kartridżach nie była specjalnie długą, warto jednak pamiętać o tym urządzeniu ze względu na możliwość doczepienia doń kontrolera, co pozwalało na zabawę w dwie osoby przy jednej konsoli!
Źródło: 1,
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu