Gry

Koncerty w grach to kapitalny pomysł, genialny w swojej prostocie

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

9

Jak się nad tym dłużej zastanowić, to jestem wręcz zdziwiony, że ten pomysł staje się coraz popularniejszy dopiero teraz.

Producent League of Legends, czyli Riot łączy siły z firmą Wave by przeprowadzić wewnątrz wciąż popularnej gry MOBA koncert zespołu Pentakill. To w ogóle specyficzny twór, mówimy bowiem o kapeli heavy metalowej (czy raczej power metalowej), która powstała właśnie w oparciu o League of Legends. Nie chodzi jednak o projekt fanów, amerykańskie Pentakill tworzą muzycy, którym zdarzyło się grać w takich kapelach, jak Skid Row, DragonForce, Tank czy Dream Theater. Wystarczy na dobrą sprawę włączyć którykolwiek klip Pentakill by przekonać się, że nie ma mowy o amatorach, choć poza podpięciem pod League of Legends nie słyszę tu nic oryginalnego i kapela brzmi jak większość tego typu zespołów.

Koncert Pentakill w League of Legends ma być interaktywnym doświadczeniem, wirtualnym odpowiednikiem albumu koncepcyjnego, który notabene zostanie wypuszczony zaraz po imprezie. Wave obiecuje, że widzowie będą mogli stać się częścią przedstawienia, a to moim zdaniem najmocniejszy element tego typu przedsięwzięcia.

Zauważyliście, że jest coraz więcej tego typu wirtualnych koncertów wewnątrz gier? Wystarczy wspomnieć o niedawnym występie Ariany Grande w Fortnite. Oglądałem, czy raczej brałem udział w tym przedstawieniu i choć kompletnie nie interesuje mnie piosenkarka, to bawiłem się przednio. Organizacyjnie pewnie sporo z tym roboty, dodatkowo zupełnie innej niż przy normalnym koncercie, ale jest to pomysł genialny w swojej prostocie. Już tłumaczę dlaczego.

Sytuacja typu win-win

Na wirtualnym występie popularnego zespołu zyskują tak naprawdę wszyscy. Artysta jest w stanie zainteresować swoją twórczością osoby, które kompletnie rozmijają się z jego/jej wydawnictwami. Baza graczy takiego Fortnite czy League of Legends jest ogromna i nawet jeśli mają w nosie Arianę Grande czy Pentakill to przybędą na ich występy w milionowych tłumach tylko dlatego żeby nie przegapić dużego wydarzenia w ich ulubionej grze. I na pewno jakiś procent podłapie nutę, a następnie zainteresuje się wykonawcą, może kiedyś pójdzie na koncert, kupi płytę czy zaobserwuje artystę w social media.

Wygrywa również producent gry, który faktycznie ponosi ogromne koszty przedsięwzięcia, ale może się po nim pochwalić różnymi ważnymi statystykami. Pierwsze to oczywiście te z samego koncertu, bo na ogół robią bardzo duże wrażenie, a może i są w stanie nakreślić nowy rekord jednocześnie zalogowanych w grze graczy? Druga to oczywiście nowe konta - do gier sieciowych nie da się wskoczyć ot tak, bez logowania. Trzeba założyć konto - cyk, nowe konto, nowy użytkownik, można wrzucić do puli przyrostów popularności gry. Ktoś rzucił granie w dany tytuł, ale wpadł na chwilę na koncert? Jest duża szansa na to, że zostanie i znów spędzi w wirtualnym świecie kilka miesięcy. A i pewnie część nowych użytkowników, którzy założyli konta tylko po to żeby obejrzeć koncert, zostanie z grą na dłużej.

Reklamowo to również strzał w dziesiątkę, bo o takim wydarzeniu pisze każde growe medium - nawet jeśli normalnie omija newsy o danym tytule. Bo wypada, bo o tym się mówi, koło samo się kręci. A piszą też media muzyczne, które w innym przypadku w ogóle nie wspomniałyby o grze. I nawet patrząc na koszt takiego koncertu, pieniądze jakie trzeba byłoby wydać na reklamy w tych wszystkich serwisach są pewnie większe, a tu leci reklama za darmo.

Koncert Pentakill będzie można obejrzeć w League of Legends już 8 września.

Oczywiście jakkolwiek dobry i dopracowany nie byłby wirtualny koncert, nie ma tak naprawdę nic wspólnego z prawdziwym przedstawieniem. Nie da się poczuć w grze emocji realnego występu i sam traktowałem takie wydarzenia po prostu jako fajny, oskryptowany event w grze, a muzyka schodziła na dalszy plan. Ale rynek rozrywkowy zmienia się tak samo, jak zmieniają się pokolenia. Skoro dzieciaki wolą grać po 5 godzin dziennie w Fortnite zamiast poganiać się z patykami pod blokiem, to chętniej wejdą na koncert w grze niż pójdą na prawdziwe wydarzenie posłuchać prawdziwych muzyków. Jest to oczywiście smutne, ale jak widać branża potrafi dostosować się do nowych realiów. A, że teraz z koncertami wciąż nie jest tak kolorowo jak było (i nikt nie wie jak to się wszystko potoczy dalej), to najlepszy czas by rozwijać nową platformę koncertową - gry. I aż dziwne, że ten trend nie spopularyzował się dużo wcześniej.

źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu