AI od Muska zostało przyłapane na cenzurowaniu treści – o Trumpie i Elonie nie wypada mówić źle.
Kompromitacja Muska. Bojownik o wolność słowa stał się cenzorem

Elon Musk – od momentu przejęcia władzy przez Donalda Trumpa – stał się jednym z najaktywniejszych przedstawicieli amerykańskiej sceny politycznej w mediach społecznościowych. Niestety wraz z częstotliwością jego wpisów na X zwiększa się też liczba kontrowersji – szef Tesli i jeden z najbogatszych ludzi świata coraz częściej przeczy sam sobie, prezentując wartości kłócące się z tym, co jeszcze do niedawna komunikował w przestrzeni cyfrowej. Nie ma wątpliwości, że jest to element gry politycznej i próba przypodobania się obecnej władzy, ale poczynania Muska robią się coraz bardziej groteskowe. Jeśli uwierzyliście w rolę Elona jako strażnika wolności słowa, to nie czytajcie dalej, bo możecie mocno się rozczarować.
Elon Musk jak chorągiewka – poglądy zmienione na zawołanie
Amerykanie z niepokojem patrzą na zacieśniające się relacje między administracją Donalda Trumpa a reżimem Putina, które najlepiej odzwierciedla zmiana narracji w kwestii wywołanej przez Rosję wojny w Ukrainie. Na początku pełnoskatowej inwazji Elon Musk otwarcie wspierał naszych wschodnich sąsiadów, oferując nie tylko pochlebne słowna otuchy w mediach społecznościowych, ale też między innymi dostęp do Starlinków. Rotacja na stołku prezydenckim USA na pstryknięcie palcem sprawiła jednak, że Elon Musk całkowicie zmienił swoją narrację, uderzając w prezydenta Zeleńskiego i powielając tym samym zgodne z kremlowskim przekazem Putina słowa o przeniesieniu ciężaru winy za wywołanie wojny na Ukrainę.
Momentem zwrotnym było pojawienie się notki społecznościowej pod wpisem Muska o rzekomym braku poparcia dla Zełenskiego – wpis był zgodny z narracją Trumpa, który prezydenta Ukrainy nazwał dyktatorem, między innymi z powodu nieprzeprowadzenia wyborów w trakcie wojny (co jest notabene niezgodne z ukraińską konstytucją) i być może nawet realizacją polecenia od nowego prezydenta USA, który stwierdził niedawno, że oczekuje od Muska większej agresywności.
Pamiętajcie jeszcze, jak Elon Musk wprowadzał na X notki społecznościowe, będące – w jego mniemaniu – jednym skutecznym sposobem na walkę z dezinformacją? Cóż, notki są fajne do momentu, gdy nie dotykają samego Muska. Tak się jednak stało pod wspomnianym wpisem – społeczność obaliła tezę Muska, a potwierdzenie znajdziemy w raporcie Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii, wykazującego 57% poparcia dla obecnego prezydenta Ukrainy. Zastosowanie wobec Muska jego własnej broni mocno go rozjuszyły – szef X zapowiedział już zmiany w narzędziu weryfikacji faktów, by dostosować prawdę do swojej definicji.
Na tym nie kończą się jednak wizerunkowe potknięcia Elona. Przeciwko niemu obróciło się kolejne narzędzie dostępne na X – tym razem czatbot Grok w nowej, opublikowanej niedawno wersji.
AI od Muska na straży cenzury
Podczas prezentacji Groka podkreślano, że czatbot jest wolny od cenzury i moderacji, ale po raz kolejny wyszło na jaw, że Muskowi nie można wierzyć na słowo. Poniższy wpis na X udowadnia, że Grok cenzurował generowane treści.
AI zapytane o osoby, które najbardziej przyczyniają się do szerzenia informacji przyznało, że nie może wspomnieć o Elonie Musku i Donaldzie Trumpie. Nowy Grok – podobnie jak ChatGPT – może wyjaśniać użytkownikowi, w jaki sposób doszedł do danej odpowiedzi i to właśnie ta funkcja „łańcucha myśli” zdradziła cenzorskie zapędy AI od Elona Muska.
Co ciekawe narzędzie w wersji beta miało też twierdzić, że największym zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych jest trio w składzie Donald Trump, Elon Musk i wiceprezydent James David Vance – jak zapewne się domyślacie, obie „usterki” zostały już przez programistów usunięte.
Dlaczego Grok cenzuruje treści i faworyzuje swojego duchowego ojca założyciela? Cóż, Igor Babuschkin – szef inżynierii w xAI – twierdzi, że to wina nadgorliwego pracownika, który zaimplementował takie rozwiązanie bez zgody, bo uważał, że „będzie pomocne”. Jak było naprawdę? Pozostawiam tę kwestię do indywidualnej interpretacji – powinno Wam to jednak zapalić w głowie czerwoną lampkę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu