Dzięki wizycie min. Błaszczaka w Kijowie dowiedzieliśmy się, że kolejne polskie armatohaubice Krab dotrą na Ukrainę. Dodatkowo znów zaczęły krążyć spekulacje o możliwym przekazaniu Ukrainie pozostałych u nas czołgów T-72 oraz rozpoczęciu przekazywania tam modelu PT-91 Twardy.
Kolejne polskie czołgi i armatohaubice dla Ukrainy. III etap wojny nadchodzi?
Sytuacja win-win
Polskie decyzje, szczególnie te dotyczące Krabów, są bezprecedensowe. Jeśli chodzi o skalę pomocy i jej jakość, szczególnie jeśli przyłożymy ją do stanu posiadania naszej armii i możliwości finansowych naszego państwa to jesteśmy liderem. Jak cenna jest ta pomoc, widać po choćby po zachowaniu rosyjskich trolli internetowych, które w ostatnich dniach znów zawodzą o rozbrajaniu Polski.
Dzięki polskiemu sprzętowi Rosja traci na Ukrainie ogromne ilości techniki wojskowej i ludzi. Są to straty tak duże, że już dziś specjaliści szacują, że nawet bez uwzględnienia efektu sankcji, państwo Putina potrzebuje minimum dekady, żeby choć przywrócić stan posiadania sprzed wojny. Włączając w analizę sankcję, szacuje się, że Rosja będzie potrzebować kolejnych lat, a tak odbudowana armia będzie gorszej jakości.
Rosyjskie przedsiębiorstwa nie mają bowiem potencjału, aby produkować wysokiej jakości systemy elektroniczne, a nawet bardziej zaawansowane elementy mechaniczne. Ich produkcja opiera się zresztą o zachodni sprzęt, do którego części niedługo powinno zacząć brakować. Wbrew obawom wielu, Chiny nie będą w stanie w krótkim czasie tych dziur zapełnić. Rosyjskie przedsiębiorstwa i wojsko, z różnych względów, od urządzeń „Made in China” trzymało się z daleka. W efekcie problemem nie jest tylko integracja chińskich „gadżetów”, trzeba zbudować od zera całe ciągi logistyczno-serwisowe.
Warto mieć też z tyłu głowy, że za polskie dostawy na Ukrainę otrzymamy pieniądze od Unii Europejskiej, a za PT-91 Twardy dostaniemy prawdopodobnie około 300 szt. używanych Abramsów (ktorejś ze starszych odmian). Więc nasze osłabienie jest względne, otrzymamy lepszy sprzęt, pieniądze, czas i doświadczenia, a to jak je wykorzystamy, zależy wyłącznie od nas.
Polski klucz do III rundy
Do czego Ukrainie może być potrzebny polski sprzęt? Mam nadzieję, że do wygrania III rundy w tej wojnie i pomoże w zamrożeniu działań w sytuacji korzystnej tak dla Ukrainy, jak i NATO.
Obecny konflikt miał jak narazie dwa, bardzo różne oblicza. Pierwsze, to udana dla Ukrainy faza wojny manewrowej, gdy rosyjskie wojska, w większości źle przygotowane i bez sensownego planu działania wdarły się głęboko w przestrzeń tego kraju. Rosyjska logistyka zapadła się pod „ciężarem” zadań, do których nie miała środków, a Ukraina potrafiła to wykorzystać utrzymując kluczowe rejony wokół Kijowa, a gdzie indziej bezwzględnie niszcząc plątające się bez ładu i składu rosyjskie jednostki.
Upraszczając, poza ukraińską klęską na południu (skutkującą utratą Chersonia a później i Mariupola), Ukraina tę rundę jednoznacznie i przekonująco wygrała. Jednak w drugiej fazie, wycofane i jako tako odbudowane wojska rosyjskie skoncentrowano na wschodzie, gdzie rozpoczęły krwawą wojnę materiałową. Ukraina bitwę na rosyjskich warunkach przyjęła, ale jej wynik jest już znacznie mniej jednoznaczny.
Rosja zbyt wiele terenu co prawda nie zdobyła, poniosła ogromne straty w sprzęcie i ludziach, ale jednak jej uderzenie wojsko ukraińskie bardzo mocno odczuło. Nawały artyleryjska, choć realizowane w dużej mierze przestarzałymi środkami zebrały bardzo krwawe żniwo i uniemożliwiając Ukrainie przygotowanie większych akcji ofensywnych. Ten etap na szczęście chyba się kończy, a właściwie kończą go opisane przeze mnie wczoraj HIMARS-y.
HIMARS zatrzyma, Twardy odbije?
Po zdobyciu Lisiczańska siły zbrojne Rosji były tak wyczerpane, że potrzebowały pauzy operacyjnej. Nie można było jednak liczyć na to, że będzie długa, Rosjanie zdają sobie sprawę, że Zachód w różnym tempie, ale Ukrainę cały czas wzmacnia. Jednak w tym miejscu „na planszy” pojawiły się wspomniane zestawy artylerii rakietowej HIMARS, które bardzo skutecznie przetrzepały zaplecze armii rosyjskiej. Ostrzelano przede wszystkim przyfrontowe składy amunicji, ale też centra dowodzenia, paraliżując kręgosłup armii.
Oceniając po reakcjach z rosyjskiego „militarnego” internetu, uderzenie było bardzo bolesne i pozbawiło ich armię na dłuższy czas poważniejszych zdolności ofensywnych. Problem w tym, jak zauważył choćby w swojej jak zwykle ciekawej analizie emerytowany gen. Mick Ryan, że te zestawy same wojny nie wygrają. Mogą kupić Ukrainie czas, ale do wygrania wojny trzeba będzie czegoś więcej.
Ten czas Ukraina powinna moim zdaniem przeznaczyć, właśnie na budowę porządnych sił ofensywnych, które będą miały za zadanie przeciąć korytarz na Krym. .Tylko odbijając obwody chersoński i przynajmniej część zaporoskiego, będzie można uznać, że Rosja została strategicznie pokonana. Zarówno Kraby, jak i PT-91 nadają się do takiego zadania znacznie lepiej, niż to, co dotarło na Ukrainę w ramach wcześniejszej pomocy.
Twarde są wyposażone tak w środki ochrony, jak i SKO na znacznie wyższym poziomie niż te w przekazywanych wcześniej T-72. Kraby to nie tylko same armatohaubice, ale też system zarządzania polem walki Topaz, współpracujący z używanymi przez Ukrainę polskimi dronami od WB Electronics. Mam ogromną nadzieję, że to właśnie przy pomocy polskiego sprzętu taki plan uda się wdrożyć w życie, oby jeszcze przed zimą. Takie ukraińskie zwycięstwo byłoby jednocześnie największym polskim sukcesem militarnym od 1920 r. zrealizowanym dodatkowo cudzymi rękami i bez ofiar po polskiej stronie...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu