Świat

Kolejna firma bliżej turystyki kosmicznej - Virgin Galactic zaprezentowało statek Unity

Maciej Sikorski
Kolejna firma bliżej turystyki kosmicznej - Virgin Galactic zaprezentowało statek Unity
58

Nazwiska kojarzone dzisiaj z "prywatnym" podbojem kosmosu? Po wydarzeniach z ostatnich kwartałów w odpowiedziach pojawią się pewnie Elon Musk i Jeff Bezos. Pierwszy to szef SpaceX i Tesli, drugi to założyciel Amazona i sponsor Blue Origin. Ale na nich lista miliarderów zainteresowanych lotami w przestrzeń kosmiczną, zarabianiem na tych lotach, nie kończy się. Trzecią ważna postacią nowego rodzaju turystyki może być Richard Branson. Jego Virgin Galactic na jakiś czas wypadło z gry, lecz najwyraźniej nie zamierza odpuszczać i wraca z nową maszyną.

Od wczoraj po głowie chodzi mi jedno pytanie: gdybym miał na koncie miliony, to czy wydałbym kilkaset tysięcy dolarów na lot suborbitalny? Czy kupiłbym bilet, dzięki któremu mógłbym wznieść się naprawdę wysoko ponad Ziemię, obejrzeć naszą planetę, pobyć w stanie nieważkości przez kilka minut. I przyznam, że trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć - przygoda niby fascynująca i pociągająca, ale wrodzony cykor robi swoje... Tego cykora nie ma lub przezwyciężyło go już kilkaset osób, które wpisały się na listę chętnych do odbycia lotu z firmą Virgin Galactic.

Na listę się zapisali (bilet kosztuje 250 tysięcy dolarów), ale problem polega na tym, że... na razie nie mają czym polecieć. Pamiętacie pewnie, że firma Bransona w ostatnim kwartale 2014 roku straciła statek, który miał ich wprowadzić do komercyjnej turystyki kosmicznej. VSS Enterprise eksplodował podczas lotu, jeden z pilotów zginął, drugi zdołał się katapultować, ale został ranny. Na jakiś czas marzenia o lotach, zwłaszcza z pasażerami, zostały przerwane. I był to spory problem, bo założona ponad 10 lat temu firma inaczej wyobrażała sobie harmonogram rozwoju tego biznesu...

W ubiegłym roku Branson mógł obserwować sukces Blue Origin, postępy SpaceX, rozwój innych firm (dużych i małych - ta branża przyciąga coraz więcej chętnych i pieniędzy). Pewnie nie był zachwycony, gdy widział, jak konkurencja zostawia go w tyle. Ale teraz obraz wyścigu może ulec zmianie - Virgin Galactic zaprezentowało nowy statek do lotów suborbitalnych. VSS Unity (imię nadał Stephen Hawking) jest podobny do poprzednika, ale ponoć poważnie go udoskonalono, usunięto usterki, które doprowadziły do katastrofy, dopracowano kwestie bezpieczeństwa. Ten aspekt musi być podkreślany, by przekonać potencjalnych klientów, iż loty są bezpieczne.

Maszyna zabiera na pokład sześciu pasażerów, steruje nią dwóch pilotów. Trzeba pamiętać, że to statek tworzony z myślą o lotach suborbitalnych, a nie orbitalnych - to różnica, którą podkreślał Elon Musk przy okazji sukcesów Blue Origin. Ale Virgin Galactic w dłuższej perspektywie myśli też o dalszych lotach. Od tego dzieli ich pewnie dobrych kilka lat, a może i dekad - na razie muszą okiełznać niższą wysokość, która i tak sprawia problemy. Testy potrwają jeszcze kilka lat, jeśli nie będzie przykrych niespodzianek czy kolejnych wypadków, to rozpocznie się pewnie komercyjne wykorzystanie maszyny. Albo całej ich floty.

Virgin Galactic zamierza działać na niwie turystycznej, ale wspomina się także o lotach naukowych (można je połączyć z biznesowymi) oraz o wynoszeniu w przestrzeń kosmiczną satelitów. Inne firmy też zamierzają to robić, więc cena umieszczenia satelity nad naszymi głowami powinna mocno spaść. Chociaż może to pozytywnie wpłynąć na rozwój nauki czy technologii, to wraca pytanie o porządek w omawianej przestrzeni - już teraz można mówić o wysypisku, jakie urządziliśmy sobie nad głowami, w przyszłości może to wyglądać jeszcze gorzej...

Od wczoraj po głowie chodzi mi jedno pytanie: gdybym miał na koncie miliony, to czy wydałbym kilkaset tysięcy dolarów na lot suborbitalny? Czy kupiłbym bilet, dzięki któremu mógłbym wznieść się naprawdę wysoko ponad Ziemię, obejrzeć naszą planetę, pobyć w stanie nieważkości przez kilka minut. I przyznam, że trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć - przygoda niby fascynująca i pociągająca, ale wrodzony cykor robi swoje... Tego cykora nie ma lub przezwyciężyło go już kilkaset osób, które wpisały się na listę chętnych do odbycia lotu z firmą Virgin Galactic.

Na listę się zapisali (bilet kosztuje 250 tysięcy dolarów), ale problem polega na tym, że... na razie nie mają czym polecieć. Pamiętacie pewnie, że firma Bransona w ostatnim kwartale 2014 roku straciła statek, który miał ich wprowadzić do komercyjnej turystyki kosmicznej. VSS Enterprise eksplodował podczas lotu, jeden z pilotów zginął, drugi zdołał się katapultować, ale został ranny. Na jakiś czas marzenia o lotach, zwłaszcza z pasażerami, zostały przerwane. I był to spory problem, bo założona ponad 10 lat temu firma inaczej wyobrażała sobie harmonogram rozwoju tego biznesu...

W ubiegłym roku Branson mógł obserwować sukces Blue Origin, postępy SpaceX, rozwój innych firm (dużych i małych - ta branża przyciąga coraz więcej chętnych i pieniędzy). Pewnie nie był zachwycony, gdy widział, jak konkurencja zostawia go w tyle. Ale teraz obraz wyścigu może ulec zmianie - Virgin Galactic zaprezentowało nowy statek do lotów suborbitalnych. VSS Unity (imię nadał Stephen Hawking) jest podobny do poprzednika, ale ponoć poważnie go udoskonalono, usunięto usterki, które doprowadziły do katastrofy, dopracowano kwestie bezpieczeństwa. Ten aspekt musi być podkreślany, by przekonać potencjalnych klientów, iż loty są bezpieczne.

Maszyna zabiera na pokład sześciu pasażerów, steruje nią dwóch pilotów. Trzeba pamiętać, że to statek tworzony z myślą o lotach suborbitalnych, a nie orbitalnych - to różnica, którą podkreślał Elon Musk przy okazji sukcesów Blue Origin. Ale Virgin Galactic w dłuższej perspektywie myśli też o dalszych lotach. Od tego dzieli ich pewnie dobrych kilka lat, a może i dekad - na razie muszą okiełznać niższą wysokość, która i tak sprawia problemy. Testy potrwają jeszcze kilka lat, jeśli nie będzie przykrych niespodzianek czy kolejnych wypadków, to rozpocznie się pewnie komercyjne wykorzystanie maszyny. Albo całej ich floty.

Virgin Galactic zamierza działać na niwie turystycznej, ale wspomina się także o lotach naukowych (można je połączyć z biznesowymi) oraz o wynoszeniu w przestrzeń kosmiczną satelitów. Inne firmy też zamierzają to robić, więc cena umieszczenia satelity nad naszymi głowami powinna mocno spaść. Chociaż może to pozytywnie wpłynąć na rozwój nauki czy technologii, to wraca pytanie o porządek w omawianej przestrzeni - już teraz można mówić o wysypisku, jakie urządziliśmy sobie nad głowami, w przyszłości może to wyglądać jeszcze gorzej...

Virgin Galactic znowu w grze, pewnie za jakiś czas pojawią się informacje na temat ich poczynań. Wato w tym miejscu przypomnieć, że ich samoloty tworzone z myślą o turystyce kosmicznej, nie startują bezpośrednio z powierzchni Ziemi - są wynoszone w przestrzeń powietrzną i tam zaczynają samodzielną podróż. To różni firmę od wspomnianych konkurentów, którzy próbują stworzyć rakiety wielokrotnego użytku. Który projekt jest bardziej sensowny? Okaże się. Na zdjęciach zaprezentowanych przez Virgin Galactic widać, że Han Solo postanowił sprawdzić ich pomysł...;)

Virgin Galactic znowu w grze, pewnie za jakiś czas pojawią się informacje na temat ich poczynań. Wato w tym miejscu przypomnieć, że ich samoloty tworzone z myślą o turystyce kosmicznej, nie startują bezpośrednio z powierzchni Ziemi - są wynoszone w przestrzeń powietrzną i tam zaczynają samodzielną podróż. To różni firmę od wspomnianych konkurentów, którzy próbują stworzyć rakiety wielokrotnego użytku. Który projekt jest bardziej sensowny? Okaże się. Na zdjęciach zaprezentowanych przez Virgin Galactic widać, że Han Solo postanowił sprawdzić ich pomysł...;)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu