VOD

Kolega z planu komentuje odejście głównego aktora z "Yellowstone"

Kamil Świtalski
Kolega z planu komentuje odejście głównego aktora z "Yellowstone"
Reklama

Jesteśmy coraz bliżej finału "Yellowstone" i premiery sezonu 5B. Co inna z gwiazd serialu ma do powiedzenia na temat odejścia kolegi?

Nie ustają dyskusje związane z brakiem udziału Kevina Costnera w finałowym sezonie "Yellowstone". Jak słyszymy od wielu tygodni — serialowy John Dutton ma nie wrócić na ekrany, a przynajmniej nie w osobie Costnera. Jedna z teorii mówi, że twórca serialu jego brak ogra w formie... flashbacków i wykorzystanie postaci w jego młodszej odsłonie. Potwierdza go oficjalny udział aktora wcielającego się w młodszą wersję bohatera w projekcie.

Reklama

Konflikt który rozegrał się pomiędzy Taylorem Sheridanem a Kevinem Costnerem jednak wciąż budzi od groma emocji. I nie brakuje komentarzy na ten temat — zarówno ze strony widzów, jak i kolegów z planu. Teraz w temacie wypowiedział się serialowy syn właściciela rancza — Kayce John Dutton — czyli nikt inny, jak sam Luke Grimes. Przy okazji wywiadów z aktorami serialowego hitu nigdy nie brakuje pytań o Yellowstone, tym razem rozmowa zeszła na Costnera i... dla wielu takie podejście może okazać się zaskakujące.

"Jest to niefortunne" — komentuje odejście z "Yellowstone" Kevina Costnera kolega z planu

Luke Grimes mówi wprost, że nie jest to najlepszy obrót spraw jakiego można sobie wymarzyć — zwłaszcza w kontekście zmiany zamysłu na cały serial. A faktycznie — jak wynika z wypowiedzi Kevina Costnera, początkowo szykował się on na siedem sezonów. I nie jest wykluczone, że gdyby nie cała ta kłótnia z twórcą serialu, to faktycznie tyle by ich powstało. Ale jak komentuje sam Grimes:

Cokolwiek się tam wydarzyło, jest to niefortunne, jeśli zmieniło cokolwiek w tym, jak serial miał się rozwijać. Wiem, że [Costner] był zajęty swoimi filmami, które były jak jego wymarzonymi projektami tworzonymi z pasji [na przykład niedawno ogłoszony Horyzont]. W pewnym momencie musisz robić to, co musisz robić, człowieku; musisz robić to, co kochasz.

I jest w tej wypowiedzi coś niezwykle miłego i życzliwego dla kolegi, który postanowił rzucić wszystko co robi i ruszyć ku marzeniom i realizacji wymarzonych projektów. Z drugiej strony — no cóż, ja rozumiem że każda ze stron walczyła tam o swoje, ale przez te wszystkie niesnaski największymi ofiarami będą fani serialu. Bo to oni nie otrzymają opowieści w najlepszej formie.

Nie zmienia to jednak faktu, że inna z gwiazd "Yellowstone", Ian Bohen (serialowy Ryan), twierdzi że cokolwiek się nie dzieje — jako widzowie otrzymamy fantastyczne zakończenie. I twierdzi on, że może to być najmocniejszy i najlepszy koniec w historii wszystkich produkcji telewizyjnych. Jak wspominałem — takie pompowanie balonika rzadko kiedy wychodzi dla twórców dobrze, bo oczekiwania są przeogromne i nawet bardzo dobre historie okazują się niewystarczające. Ale kto wie, może tym razem faktycznie nie są one na wyrost?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama