VOD

Kobieta z jeziora – recenzja. Apple wraca do formy mrocznym kryminałem z Natalie Portman

Patryk Koncewicz
Kobieta z jeziora – recenzja. Apple wraca do formy mrocznym kryminałem z Natalie Portman

Natalie Portman powraca w kryminalnej opowieści osadzonej w latach 60. Przygotujcie się na podróż do przesiąkniętego przestępczością Baltimore.

Apple wraca ostatnio do formy po krótkim epizodzie wydawania marnych produkcji i idąc drogą poprzednich sukcesów, znów wzięło się za ekranizację książki. Tym razem padło na Lady in the Lake autorstwa Laury Lippman, czyli powieści kryminalnej, chwalonej przez samego Stephena Kinga. Serial na jej motywach właśnie dziś zadebiutował na Apple TV+. Czy warto poświęcić mu czas?

Witajcie w mrocznym Baltimore – mieście tonącym w dyskryminacji

Akcja Kobiety z jeziora przenosi nas do lat 60. ubiegłego wieku, a konkretniej do Baltimore, czyli miasta, które w tamtym czasie było miejscem trawionym wewnętrznymi konfliktami o podłożu rasistowskim, między białymi z klasy średniej i czarnoskórymi z klasy robotniczej. W samym środku tej bulgoczącej zupy kulturowej pojawia się jeszcze jedna grupa społeczna, a mianowicie Żydzi, którzy także byli częścią społecznych zgrzytów tamtego okresu.

Źródło: Apple

To właśnie do tej grupy należy Maddie Schwartz (Natalie Portman), która po 20 latach toksycznego małżeństwa ma już dość pełnienia roli kury domowej. Patriarchalny ustrój religii nie zostawia jednak wiele pola do manewru, więc Maddie musi z uśmiechem na twarzy znosić pogardę męża i syna, którzy nawet nie próbują postawić się w jej sytuacji.

Na drugim biegunie tej historii poznajemy Cleo Johnson (Moses Ingram) – ledwo wiążącą koniec z końcem matkę dwójki synów, ściąganych na złą drogę przez ojca hazardzistę z niezdrową sympatią do alkoholu. Wychowywanie dzieci w biednej, czarnoskórej dzielnic nie jest łatwe, a systemowy rasizm w pracy i miejscach publicznych tego stanu rzeczy nie poprawia.

Choć obie Panie pochodzą z dwóch zupełnie innych światów, to łączą je podobne problemy. Obie mają dość pogardy ze strony otoczenia i obie pragną lepszego życia. Jest jeszcze jedna sprawa, która połączy ich losy – to zaginięcie nastoletniej dziewczynki, które wstrząsnęło okolicą.

Dwie kobiety, dwa różne światy, jeden cel

Kobieta z jeziora to jeden z tych seriali, które od razu rzucają widza w wir wydarzeń. Początek mylnie zapowiada powolne rozwijanie akcji, ale każda kolejna scena zatapia odbiorcę coraz mocniej w gęstej atmosferze obserwowanego świata, mieszając naprzemiennie perspektywy obu bohaterek. Natalie Portman w serialowej roli to dość nietypowy widok, ale aktorka w odsłonie pozornie szczęśliwej kobiety z dobrze usytuowanego domu sprawdza się fantastycznie.

Źródło: Depositphotos

Jej obiciem jest Cleo, spotkana przypadkowo w salonie z sukienkami. Kobiety – choć widzą się tylko przez kilkadziesiąt sekund – wyczuwają wewnętrzną wieź, która wpłynie na dalsze losy bohaterek i stanie się przedmiotem obsesji Maddie.

Cleo grana przez Moses Ingram to matka nosząca spodnie w upadającym związku. W życiu obu Pań nie ma miejsca na spokój ducha i samorealizację. Cleo, by utrzymać siebie i synów oraz odetchnąć od szarej codzienności, ima się pracy dla lokalnego biznesmena spod ciemnej gwiazdy, a Maddie upust niezrealizowanych matczynych odruchów znajduje – ku oburzeniu męża – w poszukiwaniu 11-letniej Tessie Durst.

Gęsty kryminał z ważnym przekazem

Widz obserwuje to wszystko przez pryzmat skąpanego w przestępczości, rasizmie, antysemityzmie i braku poszanowania praw kobiet miasta, które z odcinka na odcinek odsłania coraz więcej sekretów. Od strony technicznej nie ma w zasadzie do czego się przyczepić. Serial pod względem pracy kamery, zdjęć i prowadzenia narracji przypomina nieco Rozdzielenie, dając podobne odczucia niepokoju i wiszącej w powietrzu tajemnicy.

Kobieta z jeziora pozbawiony jest jednak tej lekko humorystycznej nutki, znanej z Severance. Tu klimat kryminału noir jest znacznie bardziej wyczuwalny, a serial zaskakuje momentami naprawdę brutalnymi scenami. Choć motyw zaginięcia i przestępstw jest tutaj na pierwszym planie, to równie istotne jest naświetlanie problemów społecznych i relacji międzyludzkich, opartych na uprzedzeniach, szkodliwych stereotypach oraz bezpodstawnej dyskryminacji.

Dzięki dynamicznemu przeskakiwaniu między perspektywami jednej i drugiej bohaterki produkcja nie pozostawia miejsca na znużenie. W tej kwestii brawa należą się obu aktorkom, które konsekwentnie budują wiarygodny obraz obu postaci.

Źródło: Apple

Kobieta z jeziora to więc kawał poważnego i wciągającego serialu kryminalnego, który nie dość, że został zagrany dobrze, to na dodatek cieszy przyjemnymi dla oka kadrami. Wisienką na torcie są jazzowe brzmienia autorstwa Marcusa Norrisa, nadające serialowemu Baltimore jeszcze więcej klimatu.

Już teraz możecie zobaczyć dwa pierwsze odcinki na Apple TV+. Kolejne epizody będą ukazywać się co środę.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu