Kirby powraca i urzeka w nowych-starych przygodach. Kirby's Return to Dream Land Deluxe trafił na Nintendo Switch - czy warto się zainteresować grą?
Kirby's Return to Dream Land Deluxe - odgrzewany kotlet z dodatkami, ale... wciąż bawi!
Kirby bez wątpienia jest jedną z najbardziej charakterystycznych maskotek w świecie Nintendo. Niepozorna kulka wciągająca wszystko co stanie jej na drodze jest wyjątkowo słodka, ale też charakterna. Jeżeli lubicie solidne platformówki, to prawdopodobnie jej przygody znacie na pamięć. A teraz nadarza się fantastyczna okazja by powrócić do klasyki w nieco odkurzonej odsłonie. Kirby's Return to Dream Land Deluxe to remake wydanej w 2011 roku na konsolę Nintendo Wii gry. Gry, która z porównaniem do Kirby and the Forgotten Land może nie wypada aż tak zjawiskowo bo czas odcisnął na niej swoje piętno, ale wciąż daje od groma frajdy. Jak to Kirby!
Fabuła w przygodach Kirby'ego? Zawsze jest — tym razem na jego planecie rozbił się Magolor, który prosi naszego bohatera o pomoc w zebraniu części które pozwolą mu wrócić na jego planetę. Cóż zatem pozostało — różowy kulek zbiera swoją ekipę i ruszają ku przygodzie. Ta osadzona została w dwuwymiarowych, kolorowych, światach pełnych niebezpieczeństw, sekretów i wrogów czyhających na nasze zdrowie i życie. Ale na nudę narzekać się nie da — połykanie postaci i przejmowanie ich mocy daje od groma frajdy. Największy minus? To jak krótka to opowieść — całość da się przejść w raptem sześć godzin. Jeżeli jednak chcielibyście odkryć wszystkie sekrety i zdobyć poukrywane elementy, szykujcie się na co najmniej dwukrotnie tyle. Miłym dodatkiem w wersji Deluxe jest także epilog z nowym bohaterem, serwujący nam około dwóch godzin zabawy więcej. To wciąż nie jest żaden imponujący wynik, ale pamiętam swoje rozczarowanie kiedy grałem w oryginalną wersję gry przed laty — więc zawsze to jakaś wartość dodana. I mówię to z pozycji miłośnika krótkich gier. Niestety, mam wrażenie że tempo tamtejszej rozgrywki jest dość zaburzone — bo kiedy już cała historia zaczyna się rozkręcać i historia nabiera tempa, a poziom trudności wzrasta... gra po prostu się kończy. Na plus — zestaw mini-gier do których można wskoczyć zawsze i wszędzie ze znajomymi. Jednak nie będę ukrywał, że ani z tego nie skorzystam, ani trudno usprawiedliwiać całą resztę "ale" .
Jak to zwykle w Kirby bywa — twórcy zadbali jednak o sporą różnorodność w kwestii rozgrywki. Tak, są rozmaite moce, są różnorodni wrogie, ale co najfajniejsze — są też kreatywne potyczki z bossami. Niestety ich poziom trudności pozostawia wiele do życzenia, przez co nawet mało wprawieni gracze raczej nie powinni mieć problemów z pokonaniem ich za pierwszym razem. I choć gra w pojedynkę jest dość prosta, to kiedy dołączą do nas kolejni gracze w ramach kooperacji — robi się jeszcze łatwiej chyba że... jest ich za dużo.
Tak, wzrok was nie myli — kiedy na ekranie dzieje się za dużo, chaos po prostu przeszkadza. To ta sama bolączka, z którą gry platformowe nie mogą się uporać od lat. Kilkoro bohaterów na jednym ekranie potrafi wprowadzić chaos, który naprawdę trudno opanować. To problemy które od lat trapią gatunek i tutaj sprawy nie mają się ani trochę lepiej. Jeżeli jednak chodzi o pozostałe aspekty techniczne - gra rusza się dobrze i wygląda... też całkiem dobrze. Chociaż trudno tu mówić o jakiś kosmicznych usprawnieniach względem oryginału — mam wrażenie, że wszystko podciągnięto pod standardy współczesnych konsol. I tyle.
Kirby ma specjalne miejsce w moim sercu i... no nie będę ukrywał, że bawiłem się przy grze fantastycznie. Podobnie zresztą jak przed laty, kiedy dopiero zadebiutowała na Wii. Ale bez wątpienia nie jest to tak udana odsłona, jak zeszłoroczny Kirby and the Forgotten Land. Ma swoje wady — i choć cieszę się że dodano nieco więcej treści, to w mojej opinii wciąż warto poczekać na pierwsze przeceny. To wciąż świetna gra, ale w 2023 niekoniecznie już w pełnej cenie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu