Felietony

Kinowe Uniwersum Marvela to spełnienie moich dziecięcych marzeń

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

10

Czy którykolwiek z filmów Marvela był ambitny? Nie. Ale tu nigdy nie chodziło o ambitne kino. Doskonale pamiętam wyprawę z przyjaciółmi na pierwszych Avengersów - wyszliśmy z sali przecierając oczy ze zdumienia. Dla każdego z nas ten film był spełnieniem dziecięcych marzeń. I na dobrą sprawę każdy kolejny obraz odbieram tak samo.

Disney i Marvel nie zwalniają tempa

Na imprezie Comic Con w San Diego oficjalnie zapowiedziano czwartą fazę Marvel Cinematic Universe (MCU). Dostaniemy dziesięć nowych produkcji, mamy też już przybliżone daty premiery. Chyba nikt nie jest zaskoczony, w końcu to kura znosząca złote jaja a Avengers: Koniec Gry pokonał Avatara w walce o tytuł najbardziej kasowego filmu w historii. Chcemy oglądać kolejne obrazy o superbohaterach i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych czasach miało się to zmienić. Jest to o tyle ciekawe, że przecież zostaliśmy nimi wręcz zalani i nawet jeśli wiele przygód nie trzymało poziomu tych najlepszych, to wręcz szturmowaliśmy kina.

W MCU nie ma miejsca na wyobraźnię

Mam 37 lat i doskonale pamiętam czasy kaset VHS. Może nie byłem jakimś maniakiem komiksu, ale tak jak każdy dzieciak w tamtych latach trzymałem na półce przynajmniej kilkadziesiąt zeszytów - najczęściej właśnie bohaterów Marvela. Dlatego kiedy tylko pojawiała się okazja do obejrzenia jakiegokolwiek filmu o superbohaterze, biegłem do kina lub wypożyczalni z wywieszonym językiem. Jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie w stworzeniu zapierającego dech w piersiach widowiska - najczęściej był to za mały budżet i efekty specjalne, które nie pozwalały osiągnąć zamierzonej wizji. Trafiło się kilka niekiepskich filmów (na przykład pierwsi X-Meni), jednak dopiero Avengers z 2012 pokazał, że nie trzeba iść na żadne ustępstwa. Że można pokazać superbohaterów na ekranie w sposób, który nie będzie wymagał uruchamiania wyobraźni widza. Rozmach i poziom efektów tamtej produkcji zachwycał i nie pozostawiał miejsca na dopowiedzenia. I jeśli chodzi o ten aspekt, byłem pod ogromnym wrażeniem - tak właśnie wyobrażałem sobie film o najpopularniejszej grupie komiksowych superbohaterów.

Zobacz też: W jakiej kolejności oglądać filmy Marvela?

Nigdy nie byłem osobą, która szukała dziury w całym. Nie starałem się punktować nieścisłości względem komiksu. I nie ukrywam, że zawsze bawiły mnie akcje, w których zapatrzeni w historie obrazkowe fani nie mogli znieść, że twórcy filmu inaczej podeszli do tematu - zmienili lub pominęli pewne kwestie. To odwieczny problem filmów na podstawie książek, gier czy właśnie komiksów - zupełnie inny nośnik opowieści wymusza pewne działania i przeniesienie 1:1 oryginału na ekran nie jest zwyczajnie możliwe. A przynajmniej nie w formie, która nie zabiłaby formatu filmu.

Tak samo zabawne jest dla mnie marudzenie, że filmy z MCU to wakacyjne “popcorniaki” bez głębi. Ja rozumiem, że wiele komiksów poruszało istotne kwestie, miało drugie dno (najczęściej czytelnicy sami je sobie dorabiali), ale bądźmy poważni - to są filmy o nadprzyrodzonych mocach, a część bohaterów lata po mieście w kolorowych strojach ze spandeksu. Naprawdę ciężko oczekiwać po takim materiale źródłowym powagi.

Wiele osób zarzuca filmom Marvela przesadną cukierkowość i umowną brutalność. Trzeba jednak pamiętać, że to celowe działania mające na celu dotarcie do jak największej grupy docelowej. Jasne, Avengersi czy jakikolwiek film z MCU wydawałby się poważniejszy gdyby na ekranie pojawiły się otwarte złamania czy latające po okolicy flaki, ale absolutnie nie potrafię sobie wyobrazić takiej wersji przygód Iron Mana, Hulka, Spider-Mana czy Czarnej Pantery. W inny sposób do tematu podszedł Nolan przy okazji kapitalnej trylogii Batmana, ale ten bohater miał predyspozycje do takiej formy i fajnie, że udało się stworzyć tak niesamowity klimat. Historia pokazała jednak, że da się to zrobić raz (no dobrze, półtora), bo już w tak lubianym przeze mnie Man of Steel wyszło to zdecydowanie gorzej. W ogóle wystarczy spojrzeć na filmy z uniwersum DC by zauważyć, że praktycznie za każdym razem próba wprowadzenia bardziej mrocznego klimatu kończy się raczej słabo. I na tle któregokolwiek z ostatni filmów z tej komiksowej stajni każda marvelowska produkcja błyszczy klimatem, luzem, humorem, lekkością. Po filmach MCU jestem uśmiechnięty, czuję że dobrze się bawiłem, te od DC męczą już w połowie. Jasne, potrafią wyglądać super, ale są dużo cięższe w odbiorze. I to nie jest ich atut.

Dotarliśmy do tego etapu w historii kinematografii, że da się bez problemu przenieść przygody komiksowych bohaterów na wielki ekran. Dla mnie to spełnienie dziecięcych marzeń i cieszę się kiedy mój syn załapie się już do odpowiedniej grupy wiekowej, skonfrontuje kreskówkowe przygody z obrazami, w których występują żywi aktorzy. A ma w czym wybierać - dodatkowo na kolejne filmy będziemy chodzić do kina wspólnie. I dla mnie to super opcja.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu