Recenzja

King of Fighters XV - recenzja. Król bijatyk powraca w świetnym stylu

Kamil Świtalski
King of Fighters XV - recenzja. Król bijatyk powraca w świetnym stylu
Reklama

Król bijatyk wraca do nas regularnie jak bumerang. Na szczęście tym razem również w pięknym stylu!

SNK to firma z której grami dorastałem. Najpierw spędzałem przy nich nieprzyzwoicie dużo czasu na lokalnych automatach (od Metal Sluga, przez Art of Fighting, na na Samurai Shodown skończywszy) — a w późniejszym czasie także i w domu. Początkowo głównie na emulatorach, bo inaczej się nie dało. Ale kiedy ich gry zaczęły tłumnie trafiać na komputery i konsole — sięgam po nie z nieskrywaną przyjemnością.

Reklama

Skłamałbym jednak pisząc, że na nowe King of Fighters czekałem z zapartym tchem. Obserwowałem wszystkie zapowiedzi związane z nową odsłoną kultowej bijatyki, ale daty jej premiery nie zaznaczyłem na czerwono w kalendarzu. Mimo wszystko ucieszyłem się na propozycję sprawdzenia tytułu przed premierą — okazuje się, że nie bez powodu. Bo magicy z SNK wciąż mają to coś, co sprawia, że ich gry są idealne w swojej (pozornej) prostocie.

King of Fighters XV, czyli powrót króla

Bijatyki 2D to zdecydowanie moje ulubione podejście do gatunku. Trochę w tym pewnie nostalgii, a trochę tego, że w mojej opinii są one bardziej przystępne. Nie będę nawet próbował kreować się na fantastycznego znawcę — bo choć z ogromną przyjemnością oglądam walki z Evo (zwłaszcza opatrzone dobrym komentarzem) i przyglądam się dyskusjom zaangażowanych graczy którzy rozbierają mechaniki na części pierwsze, to nie mam ani czasu, ani zaparcia, ani możliwości poświęcania setek godzin by uczyć się wszystkich sztuczek jedną postacią. Jestem typowo casualowym graczem, którzy po tym jak pozna podstawy mechanik i systemu - stara się czerpać z nich jak najwięcej frajdy. Miejcie to na uwadze czytając dalszą część wpisu.

No i właśnie — jeżeli do bijatyk podchodzicie w podobny sposób, to prawdopodobnie ekipa dostępnych bohaterów jest dla was niezwykle istotna. Na dobry początek otrzymaliśmy pakiet 39 wojowników i wojowniczek. Nie zabrakło znanych i lubianych twarzy, którzy przewijali się przez wszystkie odsłony cyklu. Są także tacy, których chwilę nie było, ale wrócili. Ale - co ważniejsze - są także zupełnie nowe postacie, z którymi zapoznawanie się daje od groma frajdy! Jak na zbilansowaną bijatykę przystało - każdy ma nieco inne możliwości, umiejętności i wpasowuje się w inne style walki. Ale właśnie dzięki temu, że możemy prowadzić mecze 1 vs 1 lub 3 vs 3 (oczywiście nie symultanicznie, a jeden po drugim - tworząc coś na wzoru drużyny, którą będziemy stawiać czoła rywalom) — można dbać o różnorodność i poznawać nowe, zupełnie od siebie odmienne, style.

Na rozgrzewkę wszystkim nieobytym polecam najpierw zapoznanie się z systemem w formie tutorialu. Nawet jeśli graliście w poprzednie odsłony i sporo rzeczy jest dla Was oczywistych — to tym razem MAX Mode został podzielony na Raw MAX i Quick MAX, które otwierają przed nami zupełnie nowe możliwości. Później zaś możecie ruszyć do trybu Story Mode, by poznać co nieco historii bohaterów i ich motywacji. A kiedy już rozgrzewkę będziecie mieć za sobą — walczyć ile wlezie ze sztuczną inteligencją w trybie versus, stawiając czoła znajomym siedzących z padem obok was... no i w sieci. Jeżeli chodzi o tryb online — SNK poświęciło mu sporo uwagi i przygotowało cały szereg trybów, jednak testowanie ich przed premierą było drogą przez mękę, bo wszystko trwało nieskończenie długo. Ogromny plus za sieciowe treningi i angażujące drafty. Mimo że przed premierą na wszystko czekało się długo — to sama gra była sprawna i bez lagów. Ale prawdziwym sprawdzianem dla King of Fighters XV będzie oficjalny start gry, kiedy to na serwerach nie będzie tak pusto jak teraz.

Technicznie KoF XV pokazuje jak to się robi

Grę testowałem na Xbox Series X, na którym działała perfekcyjnie, bez jakichkolwiek zacięć, w płynnych 60 klatkach na sekundę. Wizualnie gra prezentuje się... po prostu dobrze. To nie jest artystyle modeli który sam bym wybrał, jednak do ich animacji trudno się przyczepić. Różnorodne tła wypadają jednak znakomicie, podobnie zresztą jak niezwykle bogata ścieżka dźwiękowa i dział bonusów, w którym nie zabrakło filmów, nagrań dźwiękowych oraz kilkuset popularnych utworów znanych fanom serii. Technicznie - trudno się do czegokolwiek przyczepić, chociaż tak jak mówię. Jako że z zasady większość graczy sięgnie po King of Fighters XV z nadzieją fantastycznych rozgrywek sieciowych, wiele zależy od tego jak moduł ten poradzi sobie po premierze gry. Czy wciąż będzie działał nieskazitelnie i bez lagów?

Solidna bijatyka z bogatą historią. Jeżeli macie ochotę na nowego przedstawiciela gatunku, dajcie szansę King of Fighters XV

Bijatyki to specyficzny gatunek. Dla wielu to styl życia — i jedna gra, którą kupują by masterować długimi miesiącami. Jeżeli macie kogoś takiego w swoim otoczeniu, to prawdopodobnie będzie potrafił godzinami opowiadać o niuansach systemu. Ja zaś mogę napisać, że chociażby ze względu na naprawdę bogaty wybór postaci (a wierzę, że jak na współczesną bijatykę przystało - kolejne dojdą w DLC) warto się nad grą pochylić nawet, jeśli jesteście casualami. Poznawanie kolejnych postaci, specyfiki ich ciosów i klepanie przeciwników daje sporo frajdy. Niestety - ze względu na obowiązującą mnie umowę, nie miałem jeszcze okazji pograć w to z przyjaciółmi, ale wierzę, że to dobry materiał na imprezowe granie. Pewnym jest, że to solidny produkt, w którym gołym okiem widać setki godzin pracy, zaś nawet jako mało doświadczony gracz — czułem od groma frajdy powracając przez kilka dni regularnie do tamtejszego świata!

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama