Czy samoloty mogą latać bez pilotów? Z technologicznego punktu widzenia ponoć nie jest to wielkie wyzwanie, jeśli nie dzisiaj, mogłoby zostać wprowadzone za kilka lat. Co stoi na przeszkodzie? Głównie... strach. Ludzie nie wsiadaliby na pokład wielkiej maszyny mając świadomość, że wzbije się ona na wysokość kilku tysięcy km bez udziału człowieka. Pilot może spać w swoim fotelu przez całą trasę - byle był. Co ciekawe, niektórzy podobnie podchodzą do autonomicznego samochodu: stanowi on zagrożenie, bo zniknął kierowca. O ile pierwszy przypadek rozumiem, o tyle z drugim mam problem.
Kierowca być musi i basta - idę o zakład, że wiele osób tak powie i będzie się wzbraniać przed jazdą autonomicznym samochodem. Co więcej - słyszę takie głosy, gdy rozmawiam na ten temat ze znajomymi. I nie mówią tego wyłącznie osoby starsze, które w teorii mogą czuć strach przed nowinkami - moi rówieśnicy, ludzie koło trzydziestki, przekonywali mnie, że to nie jest normalne, by samochód jechał sam. Nie zaufają mu ani przy pierwszej jeździe, ani przy dziesiątej (przynajmniej tak twierdzą). Bo to "tylko" maszyna.
Może to ja jestem dziwny. Bo chociaż nie miałem okazji jechać autonomicznym samochodem, to nie odczuwam strachu przed takim kursem. Wiem, ile pracy wkłada się w rozwój tych technologii, jak wyśrubowane są standardy. Jednocześnie doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co dzieje się na drogach. Kiedyś omal nie zginąłem w zderzeniu z pociągiem, bo znajomy kierowca się zamyślił. Innym razem jechałem z taksówkarzem, który za nic miał znaki czy sygnalizację świetlną, ronda oraz ograniczenia prędkości. A jadąc stopem przed dekadą wyszedłem z samochodu blady i spocony, ponieważ... Sam nie wiem - może kierowca chciał się popisać, a może to dla niego normalna jazda.
Zmierzam do tego, że człowiek też nie zapewnia stuprocentowego poziomu bezpieczeństwa. Jeśli zajrzycie do statystyk wypadków, okaże się, że znaczna ich część wynika z błędu uczestników ruchu drogowego. Kierowca może zasnąć, zagapić się, zasłabnąć, oszaleć, usiąść za kółkiem pod wpływem itd.
Piszę o tym, ponieważ trafiłem na eksperyment, jaki przeprowadziła firma Intel. To dzisiaj duży gracz na rynku autonomicznej jazdy, m.in. za sprawą przejęcia izraelskiej korporacji Mobileye. Punktem wyjścia badań była informacja, iż 75% Amerykanów boi się jeździć samochodem autonomicznym. Nie zdziwiłbym się, gdyby w Polsce wynik był zbliżony. Z czego się to bierze? Głównie z niewiedzy i braku doświadczenia: ilu z nas miało okazję jeździć takim autem? Dlatego warto edukować już teraz.
Uczestnicy eksperymentu oceniali wrażenia z zamówienia przyjazdu samochodu, rozpoczęcia podróży, dokonania zmian trasy w trakcie podróży, obsługi błędów i sytuacji awaryjnych oraz zatrzymania i opuszczania pojazdu. Uczestnicy odpowiadali na pytania przed i po przejeździe, a ich reakcje nagrywane były także gdy znajdowali się w aucie.
Po badaniach okazało się, że poziom ufności pasażerów takich aut poważnie wzrósł - kierowca przestał być niezbędny. Ludzie przekonali się, że te pojazdy mogą mieć swoje wady, ale przy okazji eliminują błędy ludzkie. Badanie uwypukliło też największe sfery nieufności i wątpliwości. Dotyczy to np. odpowiedzialności za przewożenie ich dzieci, zbyt dużej liczby informacji podawanych przez pojazd, komunikacji na linii człowiek-maszyna. Czasem problemem było to, że siedząc z tyłu obserwowało się kierownicę, która sama się kręciła (w autach całkowicie ekonomicznych, typu Smart Vision EQ ten problem znika), innym razem ludzie stwierdzali, że... samochód autonomiczny jeździ bezpieczniej od nich. Masa przydatnych informacji.
Takich testów będzie przybywać i to jest dobra informacja. Z jednej strony producenci aut zdobędą dane, z drugiej strony potencjalni klienci będą mieli szansę przekonać się do tego novum. A to bardzo ważne, jeśli ktoś myśli poważnie o wprowadzeniu tego rozwiązania na ulice.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu