O skuteczności metod "prostowania" nieprawidłowych zachowań kierowców można napisać przynajmniej jedną książkę. Punktem wyjścia takich rozważań powinien być fakt, iż wraz z rozwojem nowych technologii możemy oczekiwać kolejnych metod sprawdzania zmotoryzowanych. Ale nie tylko, bo nadchodząca rewolucja w monitorowaniu dróg sprzyjać będzie także zwiększeniu ogólnego bezpieczeństwa.
Drony - w powszechnym rozumieniu albo zabawki, albo narzędzia do bezpardonowego naruszania prywatności. Zastosowania takich urządzeń można jednak swobodnie mnożyć - istnieją pomysły na wykorzystanie ich w roli dostarczycieli paczek, już teraz świetnie radzą sobie w kwestiach militarnych... w każdym razie nie jest to tak, że drony wykorzystywane są tylko do "napadania na lotniska". Okazuje się jednak, że z dobrodziejstw dronów mogą skorzystać służby mundurowe, którym powinno przede wszystkim zależeć na tym, by było po prostu bezpieczniej. Okazuje się, że mały, bezzałogowy statek powietrzny może się w takich zastosowaniach bardzo przydać.
Jak podaje serwis Motofakty, już w 2016 roku policjanci z Katowic wykorzystali użyczone im przez Politechnikę Śląską drony do monitorowania niebezpiecznych zachowań kierowców. Dzięki narzędziom pozwalającym na rejestrowanie obrazu oraz dźwięku, takie drony mogły nagrywać przypadki niestosowania się do obowiązujących przepisów w miejscach szczególnie niebezpiecznych. Zapis przedstawiający wykroczenia kierowców mógł potem stanowić podstawę do wystawienia mandatu. Przy okazji, wykorzystanie drona jest znacznie tańsze i pozwala na monitorowanie znacznie większego obszaru, niż w przypadku obecnie stosowanych metod dyscyplinowania kierowców. Fotoradar po pewnym czasie przestaje "straszyć", a kierowcy zapamiętują miejsce, w którym należy zwolnić. Motywacją zmotoryzowanych do zdjęcia nogi z gazu nie jest świadomość faktu, iż mamy do czynienia z odcinkiem szczególnie niebezpiecznym, lecz to, że fotoradar za jedno ujęcie może sobie zawołać całkiem pokaźną kwotę.
Podobnie jest z kontrolami drogowymi. W Rzeszowie oraz w okolicach Sandomierza, czyli w miejscach, gdzie jeżdżę najczęściej kierowcom dobrze są znane punkty, w których policjanci bardzo lubią "suszyć". Nawet, jeżeli nic nie wskazuje na to, że służby mundurowe aktualnie sprawdzają prędkość kierowców, wielu zmotoryzowanych zdejmuje tam nogę z gazu "na wszelki wypadek". Jak tylko oddalą się od miejsca, w którym ryzyko natrafienia na mundurowych jest spore - noga z powrotem ląduje na gazie, a ograniczenia prędkości są już tylko "umowne".
A uwierzcie mi, są sytuacje, w których taki dron by się naprawdę przydał
Już sobie postanowiłem, że wreszcie założę sobie wideorejestrator w samochodzie po to, by co jakiś czas prezentować Wam "ciekawe" zachowania polskich kierowców. Oczywiście, też święty nie jestem, jednak istnieje pewna paleta manewrów, za które powinno się z miejsca kierować na kurs reedukacyjny. Sytuacja z wczoraj, Aleja Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego. Zdjęcia z Street View są leciutko nieaktualne, bo za przejściem na skrzyżowaniu z Morgową znajduje się teraz sygnalizacja świetlna. Jadąc prawym pasem na tej drodze zatrzymałem się, by "puścić" pieszych znajdujących się na przejściu. Na lewym pasie natomiast wyprzedziła mnie srebrna Skoda (jak się potem okazało, cała rodzina w aucie). Dobrze, że otrąbiłem i Skodę i pieszych, którzy już wkroczyli na przejście, bo mogłoby się to skończyć po prostu źle. Wspomniana wyżej Skoda tak oszczędziła czas, że... stała na następnych światłach. Brawo.
Jeżeli nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo niebezpieczne jest wyprzedzanie na przejściach dla pieszych, to nagranie powinniście obejrzeć. Nie dość, że jest to manewr skrajnie... głupi, to w dodatku jest zagrożony bardzo surową karą. O ile taryfikator przewiduje mandat w wysokości tylko 200 złotych, tak ilość punktów jest już bardzo wysoka. Nieuważny kierowca otrzyma do swojej kolekcji ich aż 10.
I właśnie w takich sytuacjach przydałyby się właśnie drony. Rejestrując takie wykroczenia w niebezpiecznych miejscach spowodowałyby nie tylko zasilenie państwowego budżetu mandatami, ale również uczuliłyby kierowców na skrajnie nieodpowiedzialne zachowania, które mogą doprowadzić do tragedii. Ponadto, policyjny dron mógłby uczestniczyć w działaniach służb w trakcie akcji ratowniczej monitorując teren w poszukiwaniu poszkodowanych, oceniając wstępnie rozmiar zniszczeń. Osobną kwestią jest bezpieczeństwo wykorzystania dronów - te jak wszystkie urządzenia mogą zawieść, a sytuacja, w której pojazd powietrzny spada na drogę może być katalizatorem fatalnego w skutkach wypadku. Niemniej, jestem za tym, aby szukać nowych metod dyscyplinowania kierowców, bo jak widać - jest ku temu istotna potrzeba.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu