Felietony

Kiedyś było lepiej, dzisiaj gry tego po prostu nie robią dobrze

Bartosz Gabiś
Kiedyś było lepiej, dzisiaj gry tego po prostu nie robią dobrze
Reklama

Jakiś czas temu po całym internecie się rozeszły nagrania zmodowanego Cyberpunka do granic możliwości. Było tak "dobrze", że screenshoty samochodów lub panoramy miasta, sprawiały naprawdę problem. Bynajmniej nie problem pod kątem działania, lecz z rozpoznaniem czy jest to zdjęcie rzeczywistości, czy wciąż gry.

Zgodnie z oczekiwaniami, komentarze były zalane mocą zachwytów nad niesamowitymi osiągnięciami technologicznymi. Wielu komentujących nie mogło się napatrzeć, jak ultra realistyczna grafika może tak niewiele się różnić od rzeczywistości i dosłownie czasem zwieść. Trudno się nie zgodzić z tym, że jest to jakieś osiągnięcie, lecz jak dla mnie... No ładnie, ale to wszystko. Grafika już i tak jest dostatecznie piękna, żeby zapierać dech w piersiach. Po licznych aktualizacjach Wiedźmin 3 wygląda obłędnie, mimo swojego wieku, aż zmusza do tego, aby spauzować grę i podziwiać.

Reklama

Ekspresja ponad realistyczną grafikę

Rozumiem potrzebę rozwoju technologii, lecz od dłuższego czasu mam wrażenie, że największe firmy gonią własny ogon. W pędzie za realistyczną grafiką zapomina się o czymś, w moim mniemaniu, ważniejszym. Co więcej, rozwój jest tylko pozorny, bo idąc za realistycznością, całkowicie się zatraca sens medium i nie wykorzystuje pełni jego możliwości. Ekspresyjność postaci i szaleństwo świata gry zanika tym bardziej, im bliżej się zbliża naszego świata. Co jest o tyle smutne, że ten element gier był już doskonale opanowany ćwierć wieku temu, kiedy obecne osiągi grafiki trójwymiarowej były tylko marzenie — o ile w ogóle wyobraźnia ówczesnych twórców, pozwalała sobie tak poszaleć.

Wystarczy wspomnieć taki klasyk jak Chrono Trigger Square'u (dokładnie, jeszcze przed połączeniem się z Enixem), który pomimo ograniczenia w postaci pixeli, doskonale przedstawiał emocje swoich bohaterów. Każdemu zaskoczeniu, zachwytom i złości towarzyszyła ekspresyjna, przerysowana animacja, która nie pozostawała żadnych wątpliwości, co czuje postać. Efekt był nie tylko czytelny, lecz pozostawiał duży ślad w pamięci i budował wyjątkowy charakter bohaterów. Nie jest to zresztą żadna nowość, przecież to jest z kluczowych elementów każdego komiksu i animacji. Powiedziałbym nawet, że dla gier również, dlatego smutne, że tak z tego się rezygnuje.

Tym bardziej, że to nie jest tak, że tego się zrobić nie da. Wystarczy spojrzeć na twórców z japońskiego studia Ryu Ga Gotoku (Yakuza, Like a Dragon). Bez rezygnowania z wysokiej jakości grafiki, postawiono na niesamowitą mimikę postaci i ich nieraz absurdalne formy ekspresji mowy ciała. Seria potrzebowała trochę czasu, aby dotrzeć na Zachód, lecz finalnie podbiła ona serca graczy i jest już marką rozpoznawalną na całym świecie. Zaraz się odezwą głosy przeciwników japońskiego stylu prezentacji gier, ale to żaden problem. W historii gier przykładów nie brakuje, ot, chociażby wciąż niedościgniona pozostaje gra Rockstaru LA Noir czy stara, lecz wciąż wybitna propozycja Vampire: the Masquerade Bloodlines.

Może to brzmieć jak starcze marudzenie znudzonego gracza, lecz wydaje mnie się, że nie jestem w tych uczuciach osamotniony. Wystarczy spojrzeć na szereg popularnych gier, wiele z nich nie oferuje powalającej grafiki. Wręcz przeciwnie, z wyczuciem się łączy kolejne poligony lub pixele, które tworzą wyjątkowy charakter, zamiast realizmu. Co ciekawe, gry nie są jedynym medium porzucającym swoją tożsamość. Wystarczy spojrzeć na dziwne próby Disneya, studia z uporem przerabiającym stare bajki na aktorskie lub realistyczne wersje. Nie są złymi próby odświeżenia starych bajek (wręcz jest to właściwy tor, część z nich naprawdę potrzebuje liftingu), nietrafione jest usuwanie ekspresji animacji, aby ją zastąpić bezduszną, realistyczną grafiką. Mam nadzieję, że gry niebawem wdepną hamulec i zawrócą na właściwy tor.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama