Gry

Kangurek Kao, czyli zmarnowany potencjał i dowód na to, że nostalgia jest szkodliwa. Recenzja

Kacper Cembrowski
Kangurek Kao, czyli zmarnowany potencjał i dowód na to, że nostalgia jest szkodliwa. Recenzja
2

Na ten moment czekałem kilkanaście lat. Wiążę z tą serią mnóstwo pozytywnych emocji i świetnych wspomnień i zapamiętałem ją jako naprawdę doskonałą platformówkę z wyjątkowym klimatem. Kangurek Kao powrócił.

Powiew nostalgii

Pierwszy Kangurek Kao debiutował w 2000 roku - i była to produkcja absolutnie najlepsza w swojej półce cenowej. Kangurka Kao niedługo po premierze dorzucano bowiem do magazynów za niespełna 10 zł. Jak na grę z kiosku za grosze naprawdę robiła niesamowite wrażenie i w ekspresowym tempie podbiła serca wszystkich Polaków. W późniejszych latach pojawiały się kolejne odsłony z kangurkiem w roli głównej, takie jak chociażby sequel o podtytule Runda 2 czy - uważana przez wielu za najlepszą - Kao Challengers, w którą mogliśmy zagrać na kultowym PlayStation Portable.

Ze względu na czas wydania pierwszych dwóch części cyklu, były mi one bardzo bliskie podczas dzieciństwa. Wydaje mi się zresztą, że Kangurek Kao to pierwsza gra, w jaką kiedykolwiek zagrałem - i możliwe, że przez ten fakt dodatkowo sobie tę produkcję w głowie idealizowałem. Kao w końcu powrócił - i to praktycznie na wszystkie możliwe platformy, bowiem w produkcję możecie zagrać na PC, PS4, PS5, Xbox One, Xbox Series X|S oraz Nintendo Switch. Wydaje mi się jednak, że nostalgia to jeden z powodów, dlaczego po ograniu najnowszej części czuję takie rozgoryczenie.

Ale po kolei. Zacznijmy od fabuły

Fabuła w najnowszym Kangurku Kao fabuła skupia się w głównej mierze na poszukiwaniu siostry głównego bohatera, a jednocześnie na rozwikłaniu zagadki dotyczącej odejścia ojca. W celu zgłębienia wszystkich tajemnic, Kao udaje się w podróż przez najróżniejsze krainy, podczas której będzie zmuszony stawić czoła wrogom i pokonywać elementy platformowe. W całej wyprawie będzie nam towarzyszył nasz mentor, miś koala Walt, oraz rękawice bokserskie należące niegdyś do naszego ojca, które mają w sobie tajemniczą moc. To wszystko brzmi całkiem nieźle, jednak w praktyce wypada niesamowicie… nijako. Mimo wszystko, Kao to platformówka, więc przede wszystkim ma się bronić gameplayem - w końcu nawet takie tuzy gatunku jak Crash Bandicoot, Spyro the Dragon czy Super Mario Bros. też nie oszałamiają swoją historią. No właśnie, tylko jest jeden kłopot…

Rozgrywka, czyli wtórność i monotonia

Niestety, lecz Kangurek Kao pod żadnym pozorem nie broni się rozgrywką. Produkcja oferuje niesamowicie wtórny gameplay, który potrafi znudzić gracza po 20 minutach grania. Elementy platformowe? Są, lecz opierają się na zwykłym skakaniu po beczkach czy innych platformach i unikaniu wody czy też jakiegoś kwasu. Walka? Jest, ale całość to mashowanie jednego przycisku i oglądanie w kółko tej samej animacji. Raz na jakiś czas możemy wykonać finisher, do czego używamy innego przycisku na padzie, lecz to również jest zawsze ta sama animacja. Zagadki czy jakiekolwiek urozmaicenia? Są, w postaci uderzania w kafelki i ułożenia odpowiedniego szlaczka czy zebrania żywiołu do rękawic - dzięki czemu możemy rozwalić deski ognistym uderzeniem czy zamienić wodę w lodową platformę. Wszystkiemu towarzyszy jednak jedna klatka animacji, więc całość pozostawia niesamowicie gorzki posmak i w istocie w żaden sposób nie urozmaica rozgrywki.

Kangurek Kao zwyczajnie cierpi na brak kreatywności. Szczytem możliwości gameplayu jest robienie obrotów i uderzanie latających much w powietrzu, zwyczajnie podskakując i klikając guzik odpowiadający za uderzenie - to po prostu za mało. Podobnie nijakie są walki z bossami - te są zaskakująco łatwe, niezwykle przewidywalne i zwyczajnie brak im kreatywności. Crash Bandicoot z 1996 roku miał dużo lepiej opracowane walki z bossami.

Masa błędów

Kangurek Kao to również całe mnóstwo błędów. Zepsuta praca kamery, która wchodzi wewnątrz ścian, zgliczowane modele przedmiotów czy okropne animacje, które lubią się nie zaczytywać. W całej grze możemy znaleźć mnóstwo dzbanów z ukrytymi monetami w środku - i czasem faktycznie widać, jak się potłuką, lecz innym razem monety wypadają, a z obiektem nic się nie dzieje, żeby za kilka sekund zwyczajnie zniknął. To są notoryczne sytuacje, na które po prostu nie można przymknąć oka. Podobnie irytujące jest to, że wielokrotnie nazwa misji to było “QUEST NAME” - a to przywodzi na myśl tanie gry, w których zamiast “powrót” wyświetla się napis “plecy”.

Kangurek Kao sprawia wrażenie wersji early access taniej gry

Przez całą rozgrywkę miałem wrażenie, że gram we wczesny dostęp albo jakieś rozbudowane demo, które da mi pogląd na to, jaki mniej więcej będzie efekt końcowy. Taki early access, który jeszcze poleży u deweloperów z rok, żeby doczekał się wypuszczenia na rynek po poprawieniu błędów i rozbudowaniu gameplayu o nowe elementy. Pomijając już kwestię błędów i wtórności, to Kangurek Kao nie posiada nawet godziwych dialogów - głosy postaci usłyszymy tylko w głównych scenach filmowych. Jeśli podejdziemy do jakiejkolwiek postaci w celu przeprowadzenia rozmowy, spotkamy się wyłącznie ze ścianą… no, plakietką tekstu. Oprawa graficzna również nie jest specjalna - z bliska widać, że wszystkie modele są kanciaste, a tekstury rozmazane. Kangurek Kao naprawdę nie wygląda na skończony produkt.

Książkowy przykład zmarnowanego potencjału

Najsmutniejsze jednak jest to, że z tej gry wręcz kipi potencjał. Na każdym kroku widać inspiracje największymi markami - i właśnie to boli najbardziej. Podczas rozgrywki widać, jak ta gra mogła wyglądać - tym samym widać, że mogła sprostać oczekiwaniom zarówno fanów, którzy mają nostalgiczne podejście do serii, jak i zachęcić do siebie masę nowych, młodych graczy.

Ten projekt nie tylko mógł rozpalić ogień w sercach graczy, pamiętających tę serię debiutującą ponad 20 lat temu, ale również miał potencjał, żeby być trampoliną dla Tate Multimedia i wynieść kolejne polskie studio na wyżyny. To IP mogło być prawdziwą żyłą złota i początkiem renesansu Kangurka Kao - przecież to jest doskonałe narzędzie do wydawania wielu gier, nawet jakiejś wyścigówki pokroju Crash Team Racing czy współprac z takimi grami jak Fortnite czy Fall Guys.

Przestrzelony target

Przez całą rozgrywkę czułem, że Tate Multimedia delikatnie się zagubiło. Ta gra to książkowy przykład prostej platformówki dla dzieci za grosze - niezbyt ambitna, nieszczególnie dopracowana, ogólnie niespecjalna, ale kolorowa i łatwa. Z drugiej jednak strony, jestem przekonany, że żadne dziecko po tę pozycję nie sięgnie - Kangurek Kao nie wszedł jeszcze do świadomości obecnego pokolenia i dla młodych graczy to IP nic nie znaczy. Wiadome było, że główną grupą odbiorców będą nieco starsi ludzie, którzy lata temu zagrywali się w pierwsze odsłony serii na PC czy Dreamcaście.

To też pokazuje mało ambitne podejście do projektu. Wszystkie tuzy gatunku wspomniane przeze mnie wcześniej to produkcje, które sprawiają tyle samo frajdy dzieciom, jak i dorosłym graczom. Kangurek Kao zwyczajnie zdaje się nie mieć na siebie pomysłu - i nawet stosunkowo niska półka cenowa, w postaci około 150 zł, nie broni tej produkcji. Piszę to z ogromnym bólem serca, lecz za grę w tej jakości nie zapłaciłbym więcej, niż za magazyn w kiosku czy płatki śniadaniowe.

Zmarnowana szansa

Obawiam się, że możemy ponownie pożegnać się z Kangurkiem Kao. Okazja na wskrzeszenie tego typu marek zdarza się raz na pokolenie - pozostaje więc czekać kolejne 20 lat, a może ktoś zdecyduje się na wydanie kolejnego rebootu, tym razem udanego. Chyba, że Tate Multimedia wyciągnie wnioski i spróbuje swoich sił ponownie za jakiś czas - czego wszystkim, w tym sobie, życzę. Obawiam się jednak, że zaufanie graczy zostanie mocno nadszarpnięte.

Jest mi niezmiernie przykro, że tak się to wszystko potoczyło. Ogromne oczekiwania, wielkie nadzieje, mnóstwo wspomnień - i to chyba właśnie ta nostalgia jest najgorsza, zarówno dla deweloperów, jak i dla graczy. Mam naprawdę ogromną nadzieję, że Kao zdoła jeszcze wrócić do łask, bo zasługuje na to jak nikt inny. Bardzo bym chciał, żebyśmy kiedyś mogli kangurka ustawić w jednym rzędzie z niebieskim jeżem, jamrajem pręgowanym, fioletowym smokiem i wąsatym hydraulikiem.

Kangurek Kao - plusy i minusy
plusy
  • Powiew nostalgii
  • Stosunkowo niska cena
minusy
  • Wtórny gameplay
  • Masa błędów
  • Okropne animacje
  • Brak jakiejkolwiek kreatywności
  • Kiepskie tekstury
  • Dialogi poza głównymi scenkami, a właściwie ich brak
  • Zmarnowany potencjał

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu