Nowa polska produkcja Netfliksa to animacja na podstawie kultowego komiksu "Kajko i kokosz" i wygląda na to, że tym razem trudno będzie znaleźć w niej jakiekolwiek wady.
Na taką animację zasługuje "Kajko i Kokosz". Polski Netflix ma powód do dumy
W pełni rozumiem dystans i obawy widzów do lokalnych produkcji Netfliksa po dotychczasowych premierach. Nie uważam, by "W głębi lasu" było na tym samym poziomie, co "1983", bo całość wspominam dziś całkiem nieźle, ale na prawdziwy sukces Netfliksa pod biało-czerwonymi barwami przyjdzie nam jeszcze zaczekać, na przykład do 2. sezonu "Rojsta", który właśnie powstaje. Zanim to jednak nastąpi, przed nami mocna premiera z innej kategorii, bo zamiast serialu aktorskiego, platforma przynosi nam animację "Kajko i Kokosz" opartą na rozpoznawalnym komiksie.
Serial "Kajko i Kokosz" jest równie dobry, co komiks
W momencie publikacji pierwszych zapowiedzi podniósł się niemały lament, że Netflix zniszczy legendę i dziedzictwo tak świetnie wspominanego tytułu, ale po seansie dwóch pierwszych odcinków, które widziałem przedpremierowo, wcale tak tego tego nie widzę. Być może najbardziej zatwardziali fani Kajko i Kokosza będą mieli pewne zarzuty, co do produkcji i będą wypominać wprowadzone względem pierwowzoru zmiany, ale wszyscy pozostali z przyjemnością obejrzą (prawdopodobnie) każdy z odcinków 1. sezonu.
Nowe VOD zachwyca i frustruje. Paramount+ to kopalnia nostalgii i nowości
Wszelkie obawy o naruszenie tego, co czyniło komiks tak udanym, są bezpodstawne, bo na ekran zdołano przenieść chyba każdy atut tytułu. Mamy do czynienia z niezwykle przyjemną dla oka oprawą wizualną, której przyglądanie się już jest źródłem sporego zadowolenia. Dodatkowo, przy produkcji pracowało kilka mniej i bardziej rozpoznawalnych głosów, dlatego mówimy o pełnym profesjonalizmie i powiewie świeżości jednocześnie, jeśli chodzi o głosy bohaterów.
Obsada stanęła na wysokości zadania
Dzięki głosom Artura Pontka i Michała Pieli słyszymy Kajko i Kokosza, a w obsadzie znaleźli się także Jan Aleksandrowicz-Krasko, Agata Kulesza, Anna Apostolakis, Jarosław Boberek, Krzysztof Zalewski, Grzeogrz Pawlak czy Abelard Giza. Przy każdej postaci ewidentnie słychać wielkie starania o nadanie bohaterom oryginalności i po prostu duszy, by (młodzi) widzowie mogli ich szybko polubić, więc pod tym względem serialowi na pewno nie można niczego zarzucić.
Dzień klęski urodzaju, czyli najważniejsza premiera Disney+ w tym roku
Jeśli chodzi o fabułę, to nie miałem możliwości poznać jej w całości i mam za sobą tak naprawdę jedynie rozszerzony wstęp do tej historii, ale pomysł na serial bardzo mi się podoba. Jest lekki, ciepły i przyjemny, coś w sam raz dla młodszych widzów, którzy oczekują fajnej przygody z odrobiną przesłania. Nie silono się tu na uczynienie "Kajko i Kokosza" czymś, czym komiks nigdy nie był, a dzięki przestrzeni na interpretację niektórych rzeczy i szansę uczynienia opowieści bardziej żywym, dzięki ruchomym obrazkom, sprawiono, że wsiąknięcie w ten świat jest bardzo łatwe.
Po Kajko i Kokosz zacząłem liczyć na kolejne lokalne animacje Netfliksa
"Kajko i Kokosz" nie narusza legendy, lecz daje jej szansę zabłysnąć jeszcze raz. Jestem bardzo ciekaw tego, jak wiele osób z nostalgii lub ciekawości sięgnie po seansie po komiks, bo jak widać na przykładzie książek i seriali na Netflix taka prawidłowość zdaje się działać coraz częściej. Być może dzięki temu nieco bardziej ożyje też polski rynek komiksów, gdzie doczekaliśmy się nawet polskiego superbohatera Białego Orła. Skoro przy Kajko i Kokosz się udało, to może czas na następny krok? Halo, Neflix?, dzień dobry, co powiecie na serial z naszym lokalnym supermanem?
Seriale Netfliksa mają więcej wspólnego z książkami, niż sądzicie
Kajko i Kokosz debiutuje na Netflix 28 lutego - wtedy ukaże się pierwszych 5 odcinków po 13 minut każdy, kolejne dwie części ukażą się w 2021 i 2022 roku
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu