Recenzja

Kabel USB-C nie musi być nudny. 3 nietypowe konstrukcje, które naprawdę mają sens!

Kamil Świtalski
Kabel USB-C nie musi być nudny. 3 nietypowe konstrukcje, które naprawdę mają sens!
Reklama

Kabel USB-C może być zrobiony z pomysłem i w sposób, który ułatwi życie użytkownikom, przekonaj się sam!

Kable do ładowania to rzecz, bez której większość z nas nie potrafi się obyć. To rzeczy z którymi się właściwie nie rozstajemy — i coraz częściej zaczynamy zwracać uwagę na ich jakość. Zwłaszcza w czasie, kiedy coraz więcej sprzętów jesteśmy w stanie naładować kablami z nowym najpopularniejszym standardem, czyli USB typu C. Ostatnio zdziwiłem się widząc, jak na przestrzeni kilku lat ewoluował chociażby mój zestaw podróżny. Przed laty potrzebowałem co najmniej kilku różnych kabli by naładować zestaw sprzętów które zabierałem ze sobą. Teraz, poza USB typu C, mam opcjonalnie tylko ładowarkę do Apple Watcha.

Reklama

Okazuje się jednak, że nawet w takich akcesoriach jak kable USB typu C jest miejsce na odrobinę innowacji kreatywnego podejścia. Jakość wykonania to jedno — ale są producenci którzy podeszli do nich... po prostu sprytnie. I zrobili to inaczej niż w klasycznym wydaniu, które znajdziemy w opakowaniu ze smartfonem. W ostatnich tygodniach przetestowałem trzy takie kable z wtyczkami USB-C <-> USB-C. Każdy miał innego asa w rękawie i każdy zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Warto wiedzieć o istnieniu takich akcesoriów — bo oferują coś "ekstra" niż te podstawowe, które najczęściej znajdujemy w pudełkach z kupowaną przez nas elektroniką.

Kabel USB-C z odważnikiem. I jeden problem z głowy

Pierwszym w tym nietypowym zestawie jest kabel od Native Union. Ten od wejścia urzekł mnie przede wszystkim rozmiarem — bo trzy metry to jednak kawał kabla, który pozwala nam na sporą dowolność, a (co nie pozostaje dla mnie bez znaczenia) — brak poszukiwania gniazdek w pobliżu. Jako że te mam permanentnie przepełnione, dla mnie tak długi kabel okazuje się prawdziwym wybawieniem. Warto również mieć na uwadze, że oferuje on przepustowość do 480 Mbit/s, a także zasilanie do 240 W — co czyni go idealnym kompanem także do zadań specjalnych takich jak ładowanie bardziej prądożernych sprzętów. Ponadto, jak to Native Union ma w zwyczaju, firma zadbała o kwestie związane z designem. Kable są nie tylko bardzo starannie wykonane, ale także oferują cieszące oko warianty kolorystyczne. Poza widocznym na zdjęciach z którego miałem przyjemność korzystać, są jeszcze warianty w czarno-białe, szaro-czarne, a także srebrno-zielony. Miła to odmiana dla nudnych, wszechobecnych czerni i bieli panujących w temacie tak — mogłoby się wydawać — nudnym jak kable do ładowania.

Ale to nie kolory, nie długość ani nie specyfikacja techniczna sprawiają, że kabel ten jest tak wyjątkowy.  Tym co go wyróżnia jest przymocowany do niego odważnik, który sprawia że po odłączeniu od komputera, telefonu czy jakiegokolwiek innego sprzętu — kabel nie sfruwa nam z biurka. Może wydawać się to błahostką — ale wszyscy którzy na potęgę montują na krawędziach stołów, biurek i szafek nocnych specjalne uchwyty do kabli doskonale wiedzą, jak to ich "uciekanie" ich irytujące. Z tym kablem można się bez nich obyć, a przycisk do papieru może faktycznie zostać z papierem - i nie trzeba go przygniatać. Do tego producent zadbał o to, by wspomniany odważnik był naprawdę ciekawie zaprojektowany, efektem czego jest efektowna kula wyglądająca jak zwinięty kabel. Fajne, pomysłowe i kreatywne podejście. Co najważniejsze: wszystkie te atuty są zachowane bez żadnych ustępstw w kwestii jakości samego akcesorium. Wysokiej jakości wtyczki, a całość — jak to u producenta — została wykonana z przyjaznych środowisku materiałów pochodzących z recyklingu.

Ten kabel nigdy się nie plącze. Natychmiast wskoczył do mojego podróżnego przybornika

Kablom magnetycznie zwijanym przyglądałem się już od dłuższego czasu, głównie z myślą o etui podróżnym. Czasem faktycznie udaje mi się wszystko ładnie poukładać, jednak najczęściej gdy pakuję się pomiędzy hotelowym śniadaniem a godziną checkoutu - wszystko wpycham "jak leci" starając się o niczym nie zapomnieć. A później chcąc skorzystać z ładowarek po otwarciu etui czeka mnie pajęczyna splątanych kabli. Klasyk.

Klasyk, którego rozwiązaniem okazał się kabel magnetyczny — który rozwijamy delikatnie go rozciągając, a zwijamy... zbliżając go do siebie. Automatycznie zwinie on się w spiralną, estetyczną, niepoplątaną, konstrukcję którą łatwo spakujemy — albo odłożymy na półkę, bez zbędnego bałaganu. Statik MagStack Pro to dwumetrowa konstrukcja z wtyczkami USB-C - USB-C, oferująca transfer danych do 480 Mbit/s, a także zasilanie do 100 W — wszystko to przy pełnym wsparciu najpopularniejszych protokołów szybkiego ładowania jak Quick Charge 3.0 czy Power Delivery 2.0. Wszystko to wykończone nylonowym splotem, który ma zadbać o długowieczność akcesorium. Czy przetrwa wieki - to się dopiero okaże. Na tę chwilę kabel przeżył ze mną kilka wyjazdów i... wyszło mu to naprawdę dobrze. Zarówno w kwestii samego przetrwania, jak i spełniania się w swojej roli nieplączącego, zawsze gotowego do użytku kabla. Szczerze mówiąc: jestem zachwycony i nie bardzo wiem, dlaczego tak długo zwlekałem z włączeniem tego rodzaju kabli do podróżnego etui. Ale choć dwumetrowy kabel jest idealnym do ładowania komputera czy smartfona, to w niektórych sytuacjach okazał się po prostu zbyt długim. Dlatego etui podróżne uzupełnię jeszcze o jego krótsze, metrowe, rodzeństwo.

Mały i zawsze gotowy do pracy. Uroczy, ale...

Ostatnim z nietypowych kabli do ładowania jest także propozycja od Native Union — tym razem jednak typowo kieszonkowa. Ta niewielka (co wybitnie widać na zdjęciach porównawczych, gdzie specjalnie obok położyłem iPhone'a 16 Pro dla skali) konstrukcja stworzona została z myślą o trwałości i tym, by zawsze być do naszej dyspozycji. I w konstrukcji jest czymś w rodzaju... współczesnego scyzoryka, który po wysunięciu kabli z obudowy oferuje w sumie 17 centymetrów długości. Pozwala to zachować konstrukcję niezwykle skromną, co jest mieczem obosiecznym. Bo z jednej strony: jest mała i poręczna. Z drugiej: najzwyczajniej w świecie niewygodna, by korzystać z niej na co dzień. No ale właśnie: to ma być coś, z czego nie korzystamy na co dzień, a w ramach niespodziewanej potrzeby. Jako że waży tylko 30 gramów, a przy tym oferuje ładowanie z mocą do 60W i transfer do 480 Mbit/s, myślę, że można jej to wybaczyć.

Jest to bez wątpienia coś ciekawego, unikalnego i... przydatnego na co dzień. Tych 30 gramów sprawia, że warto go po prostu wrzucić do niewielkiej kieszeni w plecaku - a kto wie, kiedy może się przydać.

Reklama

"Tylko" kable USB-C, ale każdy z pomysłem i z pomysłem

Wszystkie 3 powyższe produkty to "tylko" kable USB-C - USB-C. Okazuje się jednak, że nawet tutaj znalazło się miejsce dla innowacyjności i tworzenia rzeczy z pomysłem, bo nawet tak codzienne problemy jak spadanie kabla z biurka można rozwiązać bez ingerencji w meble, za plątanina kabli nie musi być standardem. Wielkie brawa dla pomysłodawców takich rozwiązań i... nie ukrywam, że takie małe-wielkie rozwiązania będą pojawiać się coraz częściej nawet w najbardziej banalnych rozwiązaniach!

-

Reklama

Akcesoria do testów udostępnił polski dystrybutor, firma Alstor

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama