Dziwnie czyta się teksty o Jobsie zbierającym patenty po swojej śmierci. Przypomina się ojciec rewolucji bolszewickiej i hasło "wiecznie żywy". Najcie...
Dziwnie czyta się teksty o Jobsie zbierającym patenty po swojej śmierci. Przypomina się ojciec rewolucji bolszewickiej i hasło "wiecznie żywy". Najciekawsze jest to, że sprawa nie dotyczy dwóch patentów, które przyznano legendarnemu CEO Apple krótko po przegranej walce z rakiem – ich jest naprawdę dużo i cały czas pojawiają się nowe. Portfolio patentowe Jobsa nieboszczyka może być równie imponujące, jak to, które stworzył za życia.
Ponad 140. Tyle patentów przyznano Jobsowi po 5 października 2011 roku, czyli po dniu jego śmierci. Za życia przyznano mu 317 patentów – wynik zdecydowanie wyższy, ale ten już się nie zmieni, a pośmiertnie Jobs nadal może poszerzać swoje portfolio. Właściwie mogą to w jego imieniu robić prawnicy, byli współpracownicy, spadkobiercy i urzędnicy, którzy zajmą się sprawą. Mógłbym napisać, że współtwórcę Apple ta sprawa już niewiele interesuje, ale…
Blisko 460 patentów to naprawdę imponujący wynik. Patrząc na tę liczbę można z uznaniem pokiwać głową i stwierdzić: to był geniusz. Przeciwnicy obecnego CEO, Tima Cooka, szybko dodadzą, że na swoim koncie nie ma on żadnego patentu i stwierdzą, że widać różnicę (przepaść) między wizjonerem-innowatorem, a księgowym-handlarzem. Zresztą, Gates i szefowie Google też nie mogą się pochwalić wieloma patentami zapisanymi na ich nazwisko. Pełen zachwyt?
Warto rzucić okiem na drugą stronę medalu. Jobs w wielu przypadkach występował we wniosku patentowym w grupie innych postaci, często jego wkład w opracowanie nowego rozwiązania nie był oszałamiający, lecz raczej kosmetyczny. Pracował na niego sztab ludzi, w tym prawników od patentów, składano wnioski dotyczące nawet najmniejszych szczegółów wyglądu produktów, znaczna część dotyczy właśnie designu, a nie technologii przyszłości, które zmienią świat.
Należy mieć na uwadze oba te wątki, gdy patrzy się na imponujące portfolio patentowe Jobsa. Był bardzo zdolny, był pracowity i zawzięty, ale nie tworzył sam, a każdy jego pomysł nie wywracał świata do góry nogami. W ten sposób można chyba odnieść się do całej działalności Jobsa – nie tylko do patentów. Oceniając całokształt pracy tego człowieka nie należy robić z niego herosa Doliny Krzemowej, nie ma też sensu mieszać go z błotem. Trzeba szukać złotego środka. Jak zwykle.
Przyznawanie patentów Jobsowi pokazuje też, jak długo trwa cały proces i można sobie na tej podstawie wyobrazić, że w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze. Z czasem może je przynieść uzyskany patent, ale najpierw trzeba w ten dokument zainwestować. Jobs zainwestował po raz pierwszy w roku 1983 i muszę przyznać, że patent przyznany na Personal Computer po latach trochę bawi. Za kilka dekad ktoś w ten sposób będzie się pewnie odnosił do pomysłów, które dzisiaj uznajemy za dość dziwne/futurystyczne/pozbawione sensu. Moglibyśmy się zastanawiać, czy za kilka dekad nadal będą funkcjonowały patenty, ale to akurat wydaje się pewne...
Źródło grafiki: youtube.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu