Recenzja

JIMMY PW11 Pro Max – recenzja. Odkurza, myje i sam się czyści

Tomasz Popielarczyk
JIMMY PW11 Pro Max – recenzja. Odkurza, myje i sam się czyści
Reklama

Połączenie odkurzacza z mopem stało się ostatnio dość popularnym rozwiązaniem wśród producentów tego typu urządzeń. Wcale mnie to nie dziwi, bo taka forma zdecydowanie ułatwia porządki oraz sprawia, że utrzymanie podłóg i dywanów w czystości wymaga mniej czasu oraz wysiłku.

Minione kilka tygodni o moje podłogi i dywany dbał Jimmy PW11 Pro Max. Urządzenie to nie jest nowością – w ofercie producenta widnieje bowiem od dobrych kilku miesięcy. Niemniej marka Jimmy wchodzi właśnie do Polski i ma bardzo ambitne plany. A to doskonała okazja, żeby bliżej przyjrzeć się ich flagowemu produktowi.

Reklama

Pudło pełne akcesoriów


Jimmy Pw11 Pro Max to rozwiązanie kompleksowe, jeżeli chodzi o sprzątanie. W dużym pudle znajdziemy poukładane piętrowo wszelkie niezbędne akcesoria: szczotkę do materaców, końcówkę do szczelin oraz jej nieco większą wersję z włosiem. Nie zabrakło też narzędzia do czyszczenia oraz stacji dokującej składającej się z dwóch elementów. Całość dopełnia butelka płynu do mycia podłóg – słowem, mamy tutaj wszystko, aby tuż po rozpakowaniu rozpocząć czyszczenie.


Sam odkurzacz to niewielkich rozmiarów jednostka z niewielkim pojemnikiem 0,3l na kurz i wymienną baterią 6x4600 mAh. Mamy tutaj zintegrowany filtr HEPA, który zabezpiecza całą konstrukcję przed wydostawaniem się nieczystości na zewnątrz. Wbudowany kolorowy wyświetlacz LED informuje nas o aktualnym trybie, ewentualnych problemach (jak brak wody czy pełny zbiornik na nieczystości) oraz stanie naładowania baterii. Do sterowania służą natomiast wbudowane przyciski: włączania i wyłączania, zmiany trybów, spryskiwacza wody, aktywacji trybu samooczyszczania oraz… zmiany języka. Tak, mamy tutaj komunikaty głosowe, ale nie liczcie na spolszczenie. Poza tym Jimmy odzywa się na tyle rzadko, że obecność dedykowanego guziczka wydaje się absolutnie zbędna.


Pojemnik, choć mały, ma bardzo wygodny i sprawnie działający mechanizm odłączania. Dzięki czemu opróżnianie zajmuje dosłownie chwilę. To ważne, bo konkurencja PW11 Pro Max ma na ogół zdecydowanie większe zbiorniki na kurz.

Główny korpus jest względnie lekki, bo waży zaledwie 1,5 kg. Możemy do niego podłączyć:

Reklama
  • metalową rurę z turboszczotką o mocy 50 W do odkurzania na sucho. Ma ona pojedynczy wałek oraz diody LED podświetlające powierzchnię przed nami
  • szczotkę mopującą o mocy 70 W z dwiema rolkami oraz zbiornikiem na wodę (0,6 litra), a także pojemnikiem na nieczystości (0,45 litra).
  • Bezpośrednio jedną ze wspomnianych wcześniej końcówek – np. szczotkę do tapicerki albo do szczelin.


Wszystkie te elementy umieszczamy na składającej się z dwóch elementów stacji dokującej. Jej podstawowa część jest wyposażona w mechanizm samooczyszczania oraz ładowarkę. Ciekawym zabiegiem są dwie gumowe przyssawki na dole, które utrzymują całą konstrukcję w stabilnej pozycji. Dołączana platforma mieści natomiast wszystkie pozostałe akcesoria, a nawet ma miejsce na kilka dodatkowych, które być może dokupimy w przyszłości.

Reklama

Ogółem jakość wykonania oraz spasowanie elementów całego zestawu stoją na wysokim poziomie. Zaczepy są mocne – na tyle, że wręcz wymagają trochę siły podczas wymiany modułów – i nie cierpią na żadne poluzowania. Pod tym względem Jimmy PW11 Pro Max nie powinien nikogo rozczarować.

Odkurza, myje i sam się czyści

Silnik w Jimmy PW11 Pro Max to jednostka o mocy 460W i mocy ssania 21 KpA. Przekłada się to na bardzo zadowalające rezultaty, jeżeli chodzi o czyszczenie.

W trybie na sucho z użyciem standardowej turboszczotki Jimmy PW11 świetnie sobie radzi zarówno na podłogach jak i dywanach o średnim włosiu – mamy do tego dwa dedykowane tryby. Odkurzacz z powodzeniem usuwa nawet większe zabrudzenia. Końcówka została tak skonstruowana, by możliwe było efektywne wymiatanie zanieczyszczeń nawet przy krawędzi ścian. Odkurzacz da się też położyć całkowicie na płasko, by wjechać np. pod kanapę. Niestety w zestawie nie ma łamanej rury, więc będziemy musieli się w tym celu schylić.

Mopowanie za pomocą PW11 Pro Max to czysta przyjemność. Przede wszystkim warto zwrócić tutaj uwagę na pomysłową konstrukcję, która pozwala nam ustawić odkurzacz pionowo bez potrzeby opierania go o ścianę czy cokolwiek innego. Sam układ mopujący doskonale radzi sobie z nawet zaschniętymi plamami, a także rozlanymi płynami.

Główną rolę odgrywa tutaj dysza spryskująca, która działa automatycznie. Użytkownik może jednak też aktywować ją ręcznie za pomocą wspomnianego wcześniej przycisku tuż przy rączce. Dwie szerokie na blisko 24 cm rolki następnie czynią swoją powinność, skutecznie eliminując zabrudzenia i zaciągając pozostałości do zbiornika na brudną wodę. W tym trybie mały pojemnik na kurz umieszczony tuż przy silniku nie jest używany wcale.

Reklama

Po zakończeniu mopowania nie musimy martwić się o wyczyszczenie i wysuszenie rolek, bo odkurzacz robi to samodzielnie w stacji dokującej. Najpierw odbywa się proces dwukrotnego samooczyszczania z użyciem dyszy i płynu, a następnie suszenia gorącym powietrzem. Cały proces jest dość długi, bo trwa aż 3 godziny. W tym czasie z urządzenia ciągle wydobywają się dźwięki – warto zatem ustawić stację w takiej części mieszkania, gdzie nie będzie to uciążliwe. Samo czyszczenie i osuszanie przynosi bardzo dobre efekty – ani razu nie zauważyłem żadnych śladów po ostatnim czyszczeniu na rolkach.

Rola użytkownika sprowadza się zatem tutaj tylko do opróżniania i mycia zbiornika na brudną wodę po każdym sprzątaniu. To ważne, jeżeli chcemy uniknąć nieprzyjemnych zapachów.

Czas pracy na baterii jest w dużej mierze zależny od trybu oraz używanej końcówki. Mopowanie z użyciem szczotki z dwiema rolkami w trybie floor rozładuje akumulator po ok. 40 minutach. Przełączenie się na tryb „Carpet” skraca ten czas do 25 minut. W przypadku szczotki do sprzątania na sucho należy dodać do tych wartości ok. 10 minut. Najlepiej oczywiście wypada sprzątanie z użyciem szczotki szczelinowej, gdzie bateria wystarcza na ponad godzinę pracy.

Naładowanie akumulatora od zera do 100% trwa stosunkowo długo, bo aż 4,5 godziny. Warto mieć to na uwadze.


Jeden, by wszystko wysprzątać?

Jimmy PW11 Pro Max to właściwie jedyne urządzenie,  jakiego potrzebujemy, żeby w pełni zadbać o powierzchnie płaskie naszego mieszkania. Niezależnie od tego, czy mamy dywany, panele, płytki czy deski odkurzacz z powodzeniem poradzi sobie z ich czyszczeniem. Pod względem skuteczności jest to z całą pewnością udany produkt.

Do jego plusów trzeba też zaliczyć sporo końcówek i dołączonych akcesoriów. Szczególnie dobrze pod tym względem prezentuje się stacja dokująca oraz funkcje samooczyszczania.


Minusy? Na pewno jednym z nich jest maleńki zbiornik na kurz. Nie podobać może się też głośność odkurzacza, która jest relatywnie wysoka (szczególnie na tle innych pionowych konstrukcji tego typu) – nie nazwałbym jej jednak uciążliwą.

Ogólnie jednak produkt ten powinien raczej zadowolić każdego, kto szuka kompleksowego rozwiązania i zarazem nie ma zbyt wiele przestrzeni na kilka sprzętów do czyszczenia na sucho i na mokro. Jimmy nie tylko robi jedno i drugie, a przy tym jest efektywny i skuteczny – a to w tego typu konstrukcjach jest najważniejsze.

Jimmy PW11 Pro Max
plusy
  • Ogrom akcesoriów w zestawie
  • Skutecznie sprząta na sucho i na mokro
  • Efektywny system oczyszczania i suszenia rolek
  • Przyzwoity czas pracy na baterii
minusy
  • Mały pojemnik na kurz
  • Dość głośny - zarówno przy sprzątaniu jak i samooczyszczaniu
  • Długi czas ładownaia baterii

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama