Felietony

Jesteśmy generacją krótkiej uwagi. Nie ma co się tego wypierać

Krzysztof Rojek
Jesteśmy generacją krótkiej uwagi. Nie ma co się tego wypierać
11

Ile masz czasu by zaciekawić nowego odbiorcę twojego bloga/kanału/podcastu? Wychodzi na to, że dokładnie minutę.

Kiedy weszło radio mówiło się o tym, że ludzi nic już by nie robili, tylko słuchali radia. To samo było z kinem i telewizją (ktoś pamięta numer "Video Killed The Radio Star"?)  i następnie z internetem. Od jakiegoś czasu nie słyszałem jednak, by ktoś mówił, że "Internet zabije kina/telewizję/radio". Wychodzi na to, że chyba już przywykliśmy do tego, że media te koegzystują ze sobą w całkiem dobrej harmonii. Jednak nie znaczy to, że dzisiejsza konsumpcja np. treści w gazecie jest dokładnie taka sama, jak 30-40 lat temu. Świat bowiem ewoluuje, a z nim nasz sposób jego poznawania. To właśnie z tego wynika to, dlaczego dziś jedna platforma w internecie święci tryumfy, a inna - ma problem z przyciągnięciem odbiorcy.

Dziś to treść przychodzi do nas, a nie my do treści

Jeżeli chodzi o jakąkolwiek multimedialną rozrywkę, to jest to obszar, w którym można gromko zakrzyknąć "kiedyś to było". Jeżeli chcieliśmy na ten przykład obejrzeć film, to opcji było kilka - wycieczka do kina, wycieczka do wypożyczalni VHS'ów, wycieczka do znajomego, który taki film posiadał, albo ewentualnie bardzo mocne trzymanie kciuków, że akurat ten film będzie leciał na którymś z kanałów TV. Jeżeli natomiast chodzi o seriale to cóż, jeżeli przegapiłeś odcinek w TV o określonej porze, to jeżeli nie było gdzieś powtórek, to jego treść mogłeś poznać tylko z opowieści znajomych.

Teraz jest zupełnie inaczej. Po pierwsze, treści walczącej o naszą uwagę jest znacznie więcej. Już samych filmów i seriali jest kilkaset razy tyle co kiedyś, ponieważ dzięki internetowi możemy obejrzeć co tak naprawdę chcemy. Ten sam internet pozwala nam także oglądać to kiedy chcemy i jak chcemy. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że treść jest na wyciągnięcie ręki, a wszystkiego rodzaju powiadomienia i systemy subskrypcyjne pozwalały nam być na bieżąco z naszymi ulubionymi twórcami. Finalnie - znacznie zwiększyło się grono twórców. Pojawili się twórcy filmów na YT, streamerzy, Tik-Tokerzy, profesjonalni gracze etc.  Chyba nie jestem jedyną osobą która więcej ogląda materiałów wideo od "zwykłych" ludzi niż filmów i seriali.

Gdyby zatrzymać się na tym, co powiedziałem przed chwilą, takie media jak Tikt0k nie miałyby racji bytu. Tymczasem obecnie jest to najczęściej pobierana aplikacja, a łączny czas oglądania filmów w niektórych krajach przebił YouTube. A pamietajmy, że YouTube to platforma z 14 letnią historią i liczba filmów jest tam dużo, dużo większa. Dlaczego więc TikTok zwyciężył? Moim zdaniem - zadecydowała tu forma, w jakiej podawane są tam treści.

Masz minutę, żeby mnie zaciekawić

Kiedy rozmawiałem o tym ze znajomymi, uznałem, że coś w tym jest, iż łatwiej nam jest obejrzeć 10 jednominutowych filmów niż jeden 10 minutowy. W jakiś sposób te jednominutówki są zwyczajnie lepsze w utrzymywaniu naszej uwagi. Gdybyśmy jednak mieli je wyszukiwać w podobny sposób jak filmy na YT, TikTok nigdy by nie osiągnął swojej popularności. Tam filmy podsuwa nam jednak algorytm i wszystko złączone jest funkcją autoplay. Oznacza to, że nie musimy nawet nic robić, a nowy content jest nam po prostu podsuwany pod nos. Jeżeli nam się podoba - super, jeżeli nie - możemy go przewinąć bądź w najgorszym razie - stracimy minutę z naszego życia.

TikTokowi udało się idealnie wbić w te potrzeby naszego społeczeństwa, o których nawet nie wiedzieliśmy, że istnieją. Potrzeby treści, która będzie można oglądać nieco bezrefleksyjnie, a która dzięki krótkiej formie nie będzie w stanie nas znudzić, a dzięki funkcji autoplay nie musimy sami jej wyszukiwać, bo podsuwa nam ją algorytm. Dzięki tym dwóm funkcjom jest to "bezpieczny" sposób spędzania wolnego czasu, który zawsze daje nam to, czego oczekujemy - rozrywkę.

Nie wiem, czy zauważyliście, że te zależności przenoszą się też na inne aspekty konsumpcji treści

Dziś ze świecą szukać długiego artykułu w sieci, który klikałby się i czytał tak jak krótki news. Jeżeli chodzi o ruch sieciowy, to wyraźnie widać, który artykuł został ludziom podsunięty przez Google. Ba, sam wielokrotnie łapałem się na tym, że czytałem nagłówki pojawiające się chociażby w RSS i w sumie na tym kończyło się moje zainteresowanie danym tematem.

Nie oznacza to, że jako społeczeństwo staliśmy się bezmózgimi zombie, chociaż tak pewnie niektórzy uważają. Moim zdaniem taka ewolucja w tym co i jak odbieramy w temacie multimediów jest naturalna. Nie oznacza to, że chociażby dziś nie tworzy się już ambitnych filmów, świetnych reportarzy i wywiadów, książek czy podcastów. Nie oznacza to, że wszyscy twórcy wideo powinni przerzucić się na minutowy format, bo widzowie więcej nie wysiedzą na krzesłach. Co to, to nie. Po prostu myślę, że jako społeczeństwo zdaliśmy sobie sprawę, że mając wybór odnośnie tego, co chcemy oglądać, czytać i słuchać nie chcemy tego czasu poświęcać i angażować go w coś, co może nam się nie spodobać. Jeżeli mamy naszego ulubionego twórcę - obejrzymy i 2,5 godzinny vlog.

Jednak nowego odbiorcę trzeba zaciekawić od samego początku. I lepiej, żeby się z tym pogodzić, ponieważ wydaje się, że ewolucja konsumpcji treści podąża w jednym kierunku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu