Felietony

Jesteś tym, co oglądasz. A jak oglądasz patologię?

Jakub Szczęsny
Jesteś tym, co oglądasz. A jak oglądasz patologię?
Reklama

Jest rok 2025. Zamiast debaty polityków aspirujących do objęcia urzędu, odbywa się gala freakfightowa. Na razie chodzi tylko o pomniejszych kandydatów, którzy szans na wygraną nie mają. Ale jednak sprawa jest głośna, a wszystko kończy się sukcesem organizatorów - bo przesunięta została pewna granica. Przyszli włodarze przestają walczyć na argumenty, zaczynają sobie obijać twarze w oktagonie. Już pal licho, że wygląda to jak "solówa" na przerwie w gimnazjum.

Mówią, że jesteś tym co jesz. Można to spokojnie odnieść także do konsumpcji mediów, dzieł kultury. Czytelnicy Antyweba najpewniej na gale freakfightowe spojrzą z obrzydzeniem i na ich widok trzy razy za siebie spluną. To zdrowy odruch. Ale... Kochani Moi. Wyjdźmy poza naszą bańkę - przepełnioną społecznymi normami, które każą nam myśleć tak i tak. Oglądać to i to - bo tym się karmi normalny człowiek "z naszej bańki". Zagłębiając się w to, czym żyje grupa ludzi w pewien sposób podobnych do nas, zupełnie ślepniemy na to, co dzieje się za cienką granicą dzielącą nas od innych. Nie trzeba dużo, by do nich zajrzeć. Czy można przeżyć szok?

Reklama

Oczywiście, że można. Ludzie są ciekawi tego, co wychodzi poza powszechnie przyjęte normy. Interesują nas dewiacje (społeczne): sami ich nie uprawiamy, ale jednak kusi by na nie popatrzeć. Jak myślicie, dlaczego tak dobrze radzą sobie patostreamy? Dlaczego ludzie płacą za możliwość oglądania freakfightów w PPV? Kilkadziesiąt złotych za kilka godzin "zabawy" polegającej na obijaniu mord, podnoszeniu ciśnienia i... zarabianiu dobrych pieniędzy. Przecież firmy, które za tym stoją nie są fundacjami charytatywnymi. Tam trzeba zarobić, a żeby dzisiaj zarobić - trzeba zaszokować. Cały czas przesuwając granicę w końcu natrafimy na ścianę.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci ogląda

Kochani, pracuję nad ogromnym materiałem dotyczącym reżyserowanej, sterowanej patologii - i to takiej, w której główni bohaterowie nie są do końca tego świadomi. Jestem pod niesamowitym (będąc jednocześnie nieco zrezygnowanym) wrażeniem tego, jak wiele osób angażuje się w oglądanie tego... zoo. Zoo urządzonego po to, aby zadowolić widza i - jak sądzę - zarobić pieniądze.

Wytworzono wokół tego swoistą religię. Czerpie się radość z cierpienia ludzi w tym zoo. Śmieje się z ułomności i wykorzystuje naiwność. To znamienne, że w sytuacji gdy jesteśmy anonimowi, potrafi wyjść z nas takie... zezwierzęcenie? Bo do tylko tego można przyrównać w moim osobistym mniemaniu taką fascynację. Ale i rozumiem oczekiwania tej określonej bańki informacyjnej. Oni chcą zobaczyć coś innego, coś skandalicznego i przy okazji - w miarę interaktywnego. Ludzi cieszy to, że mogą wpływać w jakiś sposób na życie ludzi zamkniętych w zoo. Voyeuryzm XXI. wieku - już na jego początku mamy doskonałe osiągnięcia na tym polu. Truman Show? Niemalże.

Odejdźmy jednak od tematu, o którym - być może - będzie się mówić więcej. Bił się w weekend Kossakowski z Kapelą i sensacyjnie wygrał ten drugi. Nad zainteresowaniem z powodu tej walki przeokrutnie ubolewałem, bo jest to rozrywka tak niskich lotów jak wspomniana wyżej solówka dzieci w gimnazjum. Nad czym ubolewałem jeszcze? Chociażby nad zainteresowaniem mediów, które - jak to media - wyczuły kliki.

Wiecie, kliki są istotne. Dla mediów są jak powietrze: kliki = zarobki z reklam. Jeżeli nie rozumiesz tego, to zginiesz z braku tlenu: proste. Porównanie do powietrza jest w tym momencie o tyle - w moim skromnym mniemaniu - dobre, że z klikami jak i tlenem / powietrzem można przegiąć. Hiperwentylacja dobra nie jest i ślepa pogoń za klikami też nie. Ja wiem, że jeżeli napiszesz o tym kiedy bije się Kossakowski z Kapelą, to SEO narobi Ci wyświetleń - bo to ludzi interesuje. Media są jednak od tego, by informować o rzeczach ważnych. Pytanie jest takie: czy to serio można uznać za ważne?

Przesuwanie granic, wprowadzanie patologii do życia społecznego, tabloidyzacja - te mechanizmy zdają się wzajemnie napędzać. Są trochę jak rak, który toczy najpierw biznes, potem środki masowego przekazu, a potem wdziera się do umysłów ludzi. Następnie następuje synergia wszystkich tych czynników i nagle budzimy się w świecie, gdzie kompletna pokazówka - walka ekstremalnie niskiej osoby z człowiekiem o wzroście w granicach normy... jest czymś zupełnie powszednim. Co będzie następne? Jakich metod skandalizowania użyjemy następnym razem?

Media i rozrywka to lustro społeczeństwa

Odkąd piszę sobie z Wami na Antywebie (i co bardzo sobie cenię, dziękuję za to że jesteście) - w każdym tego typu tekście podkreślam, że to niekoniecznie media są takie najgorsze. Ich byt zależy od odczytywania ludzkich nastrojów i w pewnym stopniu od przekraczania pewnych granic. Napisałem kiedyś, przy okazji zachowania tub komunikacyjnych przy okazji śmierci Pana Zbigniewa Wodeckiego:

Reklama

A większość śmierć - zwłaszcza celebryty będzie interesowała. Wtedy na rzecz własnej satysfakcji ze skonsumowania kolejnej ciekawej treści nieświadomie odzieramy głównego bohatera historii z człowieczeństwa. Czy media są jednoznacznie złe? Niekoniecznie, ale na pewno dostosowują się do czytelników.

Cytat z materiału: Śmierć. Jak zawodowo ją sprzedawać w mediach?

Reklama

Wy może nie odczuwacie tego na sobie - interesują Was rzeczy ważne. Elon Musk, loty na Marsa, nowe telefony, podróże, książki i ambitna muzyka. Ale są i tacy, którzy żyją nieco prościej. I chętnie z trywialnej, nieco skandalizującej rozrywki skorzystają. To im spodobają się "Chłopaki do wzięcia" w Polsat Play, to oni obejrzą "Rolnik szuka żony" i po raz kolejny prześledzą "Taniec z Gwiazdami", do którego będą wkrótce brać influencerów z Twittera, bo youtuberzy już byli. Zmartwię Was - takich ludzi jest mnóstwo. Media, żeby wyżyć - muszą grać według reguł większości.

Przykra wizja z roku 2025, kiedy to politycy zamiast do rzeczowej rozmowy, staną do obijania się w oktagonie - mam nadzieję, że się nie sprawdzi. A jak się sprawdzi, to przyjdzie nam tylko zapłakać i zaakceptować ów stan rzeczy.

Gdy przyjdzie czas, oszczędźcie mi naloksonu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama