Felietony

Jestem hackerem, jestem Anonymous...

Grzegorz Marczak
Jestem hackerem, jestem Anonymous...
35

Autorem tekstu jest Paweł Aleksandruk Każdy z nas korzystając z różnego rodzaju portali dostępowych do internetu, zaczynając od stacjonarek, a kończąc na smartfonach i tabletach - nie wspominając o podłączonych do netu pralkach czy lodówkach staje się częścią globalnej społeczności. To od nas zal...

Autorem tekstu jest Paweł Aleksandruk

Każdy z nas korzystając z różnego rodzaju portali dostępowych do internetu, zaczynając od stacjonarek, a kończąc na smartfonach i tabletach - nie wspominając o podłączonych do netu pralkach czy lodówkach staje się częścią globalnej społeczności. To od nas zależy jak wykorzystamy tą wolność przepływu informacji i jaki wpływ będzie ona miała na nasze codzienne życie.

Coraz częściej nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie funkcjonowania w realu bez dostępu do internetu. Nasze życie jest zapchane informacjami, które niekoniecznie są przydatne - jak na przykład informacja co znajomy z podstawówki mieszkający obecnie za granicą zjadł na obiad lub też newsa o tym że Kazio z osiedla obok właśnie idzie spać i melduje się z miłym “Dobranoc” kładąc się do swojego nowego łózka w kształcie F1;). Panem i władcą aktualizacji jest obecnie Facebook ale także inne portale społecznościowe dostarczające nam informacji 24/7 jak choćby Twitter - choć cenię go za dostęp do najświeższych informacji ze świata na wszystkie interesujące mnie tematy, to jest on również bardzo zaawansowanym narzędziem do marnowania cennego czasu.

Podobnie rzecz ma się z wszelkiego rodzaju nowinkami technicznymi. Osobiście uważam się za gadgetciarza i z chęcią wydaję ciężko zarobione pieniądze na nowości ze świata elektroniki. Nie zawsze wszystko jest mi potrzebne i mógłbym się bez większości tych sprzętów obyć, to jednak ten fascynujący świat wpływa dość znacząco no mój koszyk produktów pożądanych. Z drugiej strony, zastanawiam się jak ludzie żyli bez choćby telefonu komórkowego - bo jak tu się umówić na spotkanie, albo odnaleźć dziewczynę na mieście, która przemierza galerie handlowe w szale zakupowym - ciężko jest to sobie wyobrazić - jednak jakieś 10-20 lat temu ludzie radzili sobie i bez komórek i bez ciągłego bycia online. Dziś nie jest możliwe funkcjonowanie w społeczeństwie bez nieustannego korzystania ze smartfona podłączonego 24/7/365 do internetu gdyż jest to prawie że socjalnym samobójem, a nowo poznani ludzie nie pytają już o numer telefonu lub adres ale czy jesteś na “fejsie”. Czy wyobrażasz sobie wyjście z domu bez naładowanej komórki lub wyjechanie na kilka dni bez ładowarki? - ja nie.

Wymarłe osiedla.

Wchodząc na osiedle kilka lat temu można było:

  • w dzień spotkać ludzi spacerujących z dziećmi/psami, dzieci biegające i grające w piłkę lub berka czy inną “grę społecznościową” - dziś gra społecznościowa to FarmVille:)
  • wieczorem młodzież siedzącą na ławkach, gadającą czy pijąca browca + blokersów, którzy grzecznie prosili Cię o pokazanie telefonu;)

Dzisiaj wchodząc na osiedle:

  • możesz spotkać kogoś kto gdzieś biegnie wyciągając co chwila telefon i sprawdzając czy nie dostał smsa/powiadomienia lub innej informacji
  • od biedy wieczorem, możesz spotkać osobę na ławce lub wyprowadzającą psa z oświetloną wyświetlaczem twarzą i słuchawkami w uszach.

To chyba znaki naszych czasów, wszyscy spędzają czas w sieci, która jest reklamowana jako narzędzie do komunikacji, ale często oddala nas wszystkich od rzeczywistości i utrudnia nawiązywanie kontaktów. Większej wagi nabrał dostęp do informacji, tych wartościowych i tych mniej wartościowych, granie na konsolach, oglądanie telewizji niż spotkania z przyjaciółmi w pubie. Skutki tego odczujemy na pewno, ale za kilka lat. Teraz przechodzimy przez fazę zachwytu i zachłyśnięcia się wirtualną rzeczywistością i tym co ona nam oferuje a ma do zaoferowania wiele...

Haktywizm.

Kiedyś głośno było o Green Peace i ich medialnych akcjach przykuwania się do drzew oraz organizacjach, takich jak Amnesty International i o ich walce o prawa człowieka - wszystkie tego typu organizacje próbowały zainteresować sobą media, gdyż to głównie dzięki nim zyskiwały poparcie opinii publicznej i ich akcje mogły odnieść sukces. Dzisiaj w sieci powstają pierwsze pola bitwy aktywistów i są one skierowane głównie przeciwko rządom, które ograniczają wolność obywatelską oraz pazernym korporacjom, które za wszelką cenę chcą sprzedać jak najwięcej swoich produktów. Cóż, świat się zmienia i przy wsparciu rządu i ciągłemu dążeniu do podłączenia wszystkiego do internetu taka aktywność “rewolucyjna” stała się najskuteczniejszą metodą walki z niesprawiedliwością, koncernami, rządami i innymi “wrogami publicznymi” czyhającymi na wolność internetu i jego obywateli.

Obecnie prym wiedzie Anonymous i muszę przyznać, że są oni cholernie skuteczni i nabierają rozpędu. Dzieje się tak dlatego, że nie mają przywódców ani bardziej zorganizowanych struktur, dzięki którym mogli by zostać wytropieni i zneutralizowani. Na każdego członka anonimowych wykrytego w sieci i “oddanego w ręce prawa za działalność wywrotową:)” przybywa kilku kolejnych. Dzięki internetowi informacja o jakiejkolwiek aktywności tej bliżej niekreślonej grupy rozprzestrzenia się błyskawicznie i równie błyskawicznie jest wprowadzana w życie. Ani wielkie mocarstwa ani korporacje nie są w stanie opanować tego zjawiska choć nieustannie się starają. Próbują oni przepychać ustawy takie jak ACTA lub inne pochodne, które chcieliby wprowadzić hurtowo w jak największej liczbie państwa na raz jako narzędzie regulujące prawo w internecie, ograniczające swobody społeczeństwa i obywateli tej globalnej wioski. Tylko po co to wszystko? Internet jest piękny i rozwija się dynamicznie dlatego, że jest nie kontrolowany - tak jak miało to miejsce z USA w momencie kiedy rynek amerykański nie był obłożony z każdej strony aktami prawnymi i był prawdziwym Eldorado dla kreatywnych jednostek. Odpowiedzią są jak zwykle pieniądze, korporacje rządzą w realu, teraz chcą “położyć łapę” na internecie, jedynym wolnym medium, którym jeszcze nie są w stanie manipulować dla osiągnięcia jeszcze większych zysków - proste jak budowa cepa;)

Hacktywizm i terroryzm.

Do każdego terroryzmu można podejść indywidualnie, jedni walczą w sprawie religii inni o wolność jeszcze inni o sprawiedliwość. Czy to dobrze, że istnieją takie grupy jak Anonymous? Myślę że tak, gdyż ogranicza to monopol władzy na kontrolowanie społeczności, nie tylko w internecie ale i w realu jest ktoś kto walczy o prawa ogółu właściwie bezinteresownie. Z drugie jednak strony sprawia to, że inne “mniej prospołeczne” organizacje terrorystyczne mogą wykorzystać podobne metody do zniszczenia nie tylko strony rządowej ale na przykład struktur elektrowni atomowej. Kto może dać nam gwarancję, że osoba “pomagająca” anonimowo Anonymous:), nie przejdzie na ciemną stronę mocy i zdalnie nie “odpali atomówki wywołując armagedon”? - przecież nie od dziś wiadomo, że mocarstwa dysponujące oficjalnie bronią jądrową mają wystarczający arsenał do zniszczenia kilku takich planet jak Ziemia, a już na pewno mogą skutecznie zlikwidować całe życie na naszej planecie - nie wspominając już że nie wiemy jakie państwo może posiadać “niezarejestrowane atomówki” wyprodukowane metodami chałupniczymi... To nie małe ryzyko, ale nie jesteśmy w stanie go uniknąć w żaden znany (mi?) sposób.

Można by o tym napisać całkiem pokaźne tomisko i poteoretyzować na temat, w jaki to sposób haktywiści byliby w stanie “wysadzić naszą planetę” i sparaliżować funkcjonowanie niejednego państwa ale i całej planety.

Czy jest jednak sens się nad tym zastanawiać? Może nie ma co sobie zawracać głowy rozmyślaniem ale na pewno trzeba zdać sobie sprawę z tego, że technologia w teorii powstaje po to aby pomóc człowiekowi, jednak największe pieniądze zarabia się na wojnie więc jest ona przede wszystkim wykorzystywana do szkodzenia. Niestety ludzie są “pazerni na kasę” i dopóki pieniądz będzie rządził światem nie ma mowy o żadnych zmianach i trzeba się z tym pogodzić, podjąć to ryzyko. Albo wracamy do epoki średniowiecza i zaczynamy od początku - są chętni?
Jakie jest na to lekarstwo?

Nie ma - to jest najprostsza odpowiedź. Jest jednak jeszcze jedna. Każdy z nas jest hackerem. Dziś nie koniecznie trzeba korzystać z konsoli pod linuksem i zaawansowanych technik hackerskich aby włamać się na serwery rządowe. Równie skuteczne jest odpalenie niewielkiego programiku na kilku kompach, który automatycznie będzie odświeżał stronę docelową powodując jej wykrzaczenie - to metoda skuteczna, choć łatwa do namierzenia i konsekwencją może być nie tylko więzienie ale i ban na kompa - o wiele gorszy niż więzienie;). Istnieją jednak techniki alternatywne, które nie wymagają specjalistycznej wiedzy ani super sprzętu, wystarczy odpowiednia ilość osób i chęci a wszystko jest możliwe dzięki ogólnie dostępnej technologi i ogólnie dostępnym - legalnym - narzędziom, każdy może wpłynąć na losy świata a w grupie zawsze raźniej:).

Więc czy mijam się z prawdą twierdzą, że i ja i Ty możemy być hackerami?

Obrazki: 1,2,3, 4.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Anonymoushackerzy