Skandal wprost z Białego Domu to jedno z najbardziej szokujących wydarzeń tak wysokiego szczebla w historii. Wewnętrzne śledztwo ujawniło, dlaczego do tego doszło.

W Białym Domu wiele się dzieje. Chociaż nie jest to nic dziwnego, w końcu jest to serce politycznego życia światowego mocarstwa, to wyjątkowo nie brakuje wydarzeń istotnych z technologicznego punktu widzenia. 25 marca doszło do skandalu, do którego najwyraźniej doszło z winy osobistego urządzenia.
Jest winny skandalu w Białym Domu, uważajcie na telefony
Sytuacja tego kalibru nie powinna w ogóle mieć miejsca, ale cóż, wydarzyło się! Z tego powodu – i nikogo nie powinno to zdziwić – ruszyło wewnętrzne dochodzenie mające na celu dojść do sedna sprawy i rozwiązać zagadkę jak doszło do umieszczenia dziennikarza w rozmowie o sekretach bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych Ameryki. Zaskakująco (lub nie) winny ma być mały, ludzki błąd. Ten zaś spowodowany przez... iPhone'a.
Według oficjalnych informacji podanych w ekskluzywnym materiale Guardiana okazało się, że numer telefonu dziennikarza był na urządzeniu doradcy bezpieczeństwa od miesięcy! Przyczyną miało być zapisanie go pod zupełnie inną nazwą, sugerującą, że właścicielem tego kontaktu jest ktoś zupełnie inny, a nie dziennikarz.
Droga do tego błędu prowadziła przez kilka dróg, lecz krytycznym momentem miała być notyfikacja wysłana przez używany telefon polityka. Był to iPhone, który bezpośrednio stał za spowodowaniem tak krytycznego błędu. Brzmi to wszystko jak nieśmieszny żart, ale skoro jest to oficjalny komunikat, nie mamy powodu, aby mu nie zawierzać, prawda?
Dochodzenie wskazuje jasno, każdy mógł się pomylić
Podczas wewnętrznego dochodzenia, podobno trzy z przesłuchiwanych osób, zwróciły uwagę na to, że dziennikarz the Atlantic, wcześniej się kontaktował z Białym Domem w celu zdobycia komentarza na temat wówczas bieżących wydarzeń związanych z bezpieczeństwem państwa. Jego mail został zaś przekierowany do rzecznika prasowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, który z kolei dokonał jeszcze bardziej szalonej rzeczy i po prostu ów maila skopiował i wysłał do doradcy bezpieczeństwa jako wiadomość tekstową (najpewniej przy użyciu iMessage).
Do kulminacyjnego punktu doszło podobno właśnie z powodu tej wiadomości. Otóż gdy telefon już sobie połączył wszystkie kropki, doszło do standardowej procedury, a przez to mógł się w końcu każdy pomylić, czyż nie? iPhone zasugerował, aby wykryty numer telefonu połączyć z już istniejącym kontaktem, gdyż najpewniej ten podany w wiadomości tekstowej należy do jej adresata. I najwyraźniej, niewiele myśląc, ktoś ów numer rzeczywiście dodał do jednego z najważniejszych kontaktów w mocarstwie.
Mały błąd, za to ogromny problem na samym szczycie
Ta historia to niesamowicie istotna lekcja dla w zasadzie każdego. Jeżeli kogoś ominęła powyżej wspominana sytuacja, chodzi o wydarzenie wręcz krytyczne. Do konwersacji najważniejszych osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych Ameryki za obecnej kadencji, został przez przypadek dodany ktoś, kto szczęśliwie nie miał złych intencji, ale potencjalnie mógłby kimś takim być.
W rozmowie, która toczyła się na komercyjnym komunikatorze, dodano dziennikarza z gazety the Atlantic. Jak to dziennikarz, ten ani na moment nie pozwolił sobie na przegapienie takiej okazji do specjalnego materiału. W trakcie kolejnych dni był świadkiem planów dotyczących zbrojnej interwencji, jednego z najpotężniejszych państw na świecie. W trakcie tych rozmów wszyscy się czuli komfortowo, więc rozmawiali bez ogródek oraz bez wstrzymywania się z jakimkolwiek sekretem. Wszystko na oczach omyłkowo dodanego dziennikarza, który już wiedział, że niebawem będzie o nim mówił cały świat. Trudno, żeby kogoś nie poruszył taki skandal.
Źródło obrazka w nagłówku: Unsplash
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu