Militaria

To nie Izera, a Jelcz będzie symbolem polskiej motoryzacji. Dzięki reformom armii

Krzysztof Kurdyła
To nie Izera, a Jelcz będzie symbolem polskiej motoryzacji. Dzięki reformom armii
Reklama

W końcu zaczyna się podpisywanie umów, na razie wciąż ramowych, z polskimi firmami zbrojeniowymi, które będą uzupełnieniem do podpisywanych ostatnio hurtowo kontraktów koreańskich. Dziś podpisano umowę na sprzęt dla dywizjonowych modułów ogniowych K239 Chunmoo i Himars.

Jelcze, Warany...

W umowie ramowej uwzględniono zapisy na dużą ilość podwozi samochodowych oraz wozów specjalnych. Wielkim wygranym tych kontraktów jest bez wątpienia Jelcz, którego podwozia 8x8 trafią pod wyrzutnie K239, a 6x6 pod HIMARS. W każdym DMO będą też Jelcze 8x8 w wersji artyleryjskiego wozu amunicyjnego. Pojazdy 6x6 i 4x4 tej firmy będą też wśród wozów zabezpieczenia logistycznego i dowodzenia.

Reklama

Kolejny pojazdem, który w sporych ilościach trafi do tych jednostek jest oparty o podwozia Tatra 6x6 i 4x4 Waran, który produkowany będzie przez przejmowane przez HSW zakłady Autosana. Tego typu pojazdy mają służyć jako wozy dowodzenia szczebla baterii i dywizjonu.

Po podpisaniu umowy ramowej sukcesywnie podpisywane będą umowy wykonawcze, które według informacji z MON będą powiązane z obszarem działania, bądź specyfiką konkretnych wozów. Całość, z odpowiednio ustawionymi terminami dla poszczególnych partii pojazdów ma pozwolić na sprawne budowanie kolejnych jednostek.

Efekt skali

Zamówienia, które się tutaj szykują będą ogromne. Z pewnością wymuszą na PGZ duże inwestycje w zakłady Jelcza. Patrząc na to co się dzieje, można nieco przewrotnie napisać, że to ta marka stanie się symbolem dzisiejszej polskiej motoryzacji, a nie Izera. I dobrze, w przeciwieństwie do elektrycznej wydmuszki cały projekt nie jest wyciąganiem kasy na błyskotki, ale ma ważne zadanie do spełnienia.

Jelczy w polskim wojsku będzie trzeba tak dużo, że chyba dobrze byłoby rozważyć teraz, czy nie warto postarać się o zakup licencji na silnik i przekładnię dla tych samochodów i stworzyć porządną fabrykę, który by je, wraz z częściami produkowała. Przy takich ilościach powinno się to szybko zwrócić, dwa, zapewni naszej armii większe bezpieczeństwo.

Wróćmy jednak o umowy. Zostały w niej ujęte także urządzenie niesamochodowe, takiej jak drony, systemy łączności i radiolokacji oraz kompleksowy pakiet sprzętu logistycznego. Stronami umowy są MON oraz utworzone specjalnie na potrzeby DMO konsorcjum PGZ-WWR. Jego liderem, jak sama nazwa wskazuje jest Polska Grupa Zbrojeniowa S.A., a w jej skład wchodzą także:

  • Huta Stalowa Wola S.A.,
  • Jelcz sp. z o.o.,
  • Rosomak S.A.,
  • Wojskowe Zakłady Łączności nr 1 S.A.
  • PIT-Radwar S.A.

Dywizjonowe Moduły Ogniowe

Jednostki wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych K239 i HIMARSy będą zorganizowane w DMO, czyli dywizjonowe moduły ogniowe. Każda taka jednostka bedzie miała na stanie 18. wyrzutni, wozy amunicyjne, dowodzenia, rozpoznawcze i zabezpieczenia. MON ocenia, że w każdym z nich znajdzie się po 150 jednostek sprzętowych.

Jeśli wszystkie planowane zamówienia na K239 i HIMARS zostaną zrealizowane, to Polska wystawi 28 DMO wyposażonych częściowo w polski sprzęt (pierwsze HIMARS będą w konfiguracji amerykańskiej). Sami widzicie, że tylko ten wycinek sił zbrojnych „pochłonie” ogromną ilość samochodów i podwozi. Koszt programu (razem z umowami koreańskimi i amerykańskimi) ma wynieść około 20 mld złotych, tak przynajmniej na dziś szacuje MON.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama