Złamaliśmy zasadę obowiązującą od milionów lat, która wyznaczała nam granicę pomiędzy możliwością a herezją w biologii. W marcu tego roku narodziły się myszy z dwoma ojcami. Nie wiem, czy należy tu cokolwiek dodawać. Sprawa jest oczywista i pachnie zarówno przełomem, jak i potężnym skandalem.

Yanchang Wei z Uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju zrobił to, czego nie udało się osiągnąć nawet twórcom Kaguya — pierwszej myszy z dwoma matkami z 2004 roku. Tym razem to dwa plemniki, a nie komórka jajowa, stanowiły fundament nowego życia. Ważna w tym kontekście okazała się epigenetyka. Dokładnie siedem miejsc w DNA zostało przeprogramowanych za pomocą zmodyfikowanych białek CRISPR. Tyle wystarczyło, by przełamać naturalną barierę zwaną imprintingiem.
Imprinting to jak odcisk palca, który matka i ojciec zostawiają na swoim materiale genetycznym. Czasem jedna kopia genu ma być aktywna, druga uśpiona. W przypadku podwójnie ojcowskich lub matczynych zarodków ów delikatny balans zostaje zburzony. Geny albo milczą w duecie, albo i w duecie wrzeszczą. Wtedy rozwój zatrzymuje się w martwym punkcie. Albo, jak w tym przypadku, kończy się sukcesem u... 0,77% zarodków.
Czego dokonali badacze?
Nie zmieniono DNA. Nie manipulowano chromosomami w iście brutalnym stylu. Zamiast tego potraktowano epigenom jak system operacyjny. Wyedytowano fragmenty kodu, które decydują, czy geny mają być włączone, czy wyciszone.
U podstaw leży CRISPR, lecz nie w wersji tępego skalpela. Tu CRISPR nie tnie, tylko "maluje": nakłada lub usuwa chemiczne znaczniki. Hardware ten sam, ale system już inny.
W przypadku ssaków natura upiera się na dualizm: matka i ojciec. W innym przypadku powstaje chaos. To jak mechanizm obronny natury. W 2022 roku udało się stworzyć myszy bez ojca, dzięki tej samej metodzie edycji epigenomu. Ale dwaj ojcowie? To zupełnie inna kwestia. I zupełnie inne, poważniejsze komplikacje.
Pojawiały się przypadki nadmiaru chromosomów Y, które blokowały rozwój. Prawdopodobnie konieczna jest edycja większej liczby miejsc w DNA — nie siedmiu, ale kilkunastu lub kilkudziesięciu. Nawet w takich warunkach konkretny zarodek może się nie rozwinąć.
Będzie skandal
Takie dokonanie może być czymś w stylu płachty dla osób o szczególnie konserwatywnych poglądach. Bo kiedy pojawi się para mężczyzn, którzy będą chcieli dziecka z własnego DNA? Co na to bioetycy i środowisko naukowe? I wreszcie: kto pierwszy pozwoli sobie na testy na ludziach? I... czy w ogóle sobie pozwoli?
Na razie przeszkodą są nie tylko kwestie moralne, ale i praktyczne: niska skuteczność (2 na 259 zarodków), potrzeba tysięcy komórek jajowych i surogatek oraz fakt, że powstałe dzieci byłyby technicznie potomstwem trzech osób (ojciec 1, ojciec 2, dawczyni mitochondriów). Sprawa jest więc bardziej skomplikowana i niejednoznaczna, niż się wydaje. Myszy będącej surogatką nie nazywamy matką ze względu na fakt, iż technicznie rzecz biorąc, nie bierze ona bezpośredniego udziału w ustalaniu kodu genetycznego potomstwa.
Nauka na zaminowanej autostradzie
Epigenetyka staje się narzędziem, które nie burzy ustalonego ładu, ale potrafi go "nagiąć". Dla medycyny reprodukcyjnej to pierwszy krok do realnej alternatywy dla par jednopłciowych. Nie zamykajmy oczu, nie zatykajmy uszu: takie pary istnieją, istniały i będą istnieć. Część z nich będzie miała marzenie w postaci posiadania własnego potomstwa. Nauka i technologia nie pytają o poglądy na tę sprawę, one po prostu robią swoje.
Ale to tylko jedna możliwa oś sporu. Epigenetyka to również niesamowity atrybut władzy nad... jakością społeczeństwa. Kiedy w końcu dojdzie do tego, że ktoś wykorzysta ją do tego, by ludzi... projektować i produkować? Zawsze ładnych, idealnych, inteligentnych, zdrowych?
Czytaj również: Masz alergię „na koty”? Nic nie szkodzi – wszystko dzięki genetyce
Społeczeństwo nie jest na to gotowe
Jak zdefiniować takie rodzicielstwo? Nauka daje nam możliwości, ale ludzie kierują się również emocjami, odczuciami. Pewne granice są dla nas nie do przekroczenia. Pytanie, czy zdołamy je pokonać.K to jeszcze będzie miał odwagę, by podważyć odwieczny porządek?
Trudno powiedzieć, ale doskonale wiem o tym, że nauka właśnie staje przed ogromnym wyzwaniem — na granicy skandalu. Pytanie, czy rozwiąże ten problem w zdrowy sposób.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu