Kanadyjska firma Kobo, którą śmiało można nazwać jednym z największych konkurentów Amazonu na międzynarodowym rynku elektronicznych książek, właśnie p...
Kanadyjska firma Kobo, którą śmiało można nazwać jednym z największych konkurentów Amazonu na międzynarodowym rynku elektronicznych książek, właśnie poszła pod młotek. Nie, nie zbankrutowała, ale znalazła nowego nabywcę rodem z Kraju Kwitnących Wiśni.
Założona w 2009 roku Kobo od dawna ściera się na globalnym rynku o miano ebookowego lidera z amerykańskim Amazonem. Na razie w tej rywalizacji Amazon jest zawsze krok przed Kobo, co niejednokrotnie relacjonowałem na łamach „Litera lubi cyfrę”. Niemniej jednak kanadyjska firma bezpardonowo walczy o klientów, starając się otwierać swoje oddziały wszędzie tam, gdzie Amerykanie i konkurować z nimi zarówno ofertą (przynajmniej tą książkową – ma już 2,5 miliona tytułów) jak i sprzętem. Ciężka praca się opłaciła (że tak truizmem się posłużę) - już w tym momencie Kobo ma blisko 6 milionów czytelników w 100 krajach na całym świecie. Teraz zaś dokonała się niemała zmiana, która bez wątpienia wpłynie na przyszłość firmy i jej rozwój.
Oto wczoraj ukazała się informacja, że Kobo zostało wykupione za 315 milionów dolarów w gotówce przez japońską firmę e-commerce: Rakuten. Firma ta, założona w 1997 roku jest największym e-sklepem w Japonii z 72 milionami zarejestrowanych użytkowników (oczywiście firma ta ma wiele różnych działalności). Przychody tej firmy w 2010 roku sięgnęły blisko 4,2 miliarda dolarów. W swoim portfelu ma chociażby francuski Priceminister czy amerykański Buy.com.
Co ta zmiana oznacza dla Kobo? Według komunikatu prasowego – nic. A przynajmniej w sferze działalności. Kobo dalej będzie dystrybuować cyfrowe treści i dalej zapewne będzie starać się ścigać na tym polu z Amazonem. Ważniejsze jednak jest to, że dzięki nowemu właścicielowi marka ta może zacząć się rozwijać dużo szybciej – wszystko będzie zależało od tego, jakie plany wobec Kobo mają włodarze Rakuten. Na razie nastroje są optymistyczne. Japończycy nie mieli do tej pory żadnej marki z branży e-publikacji, więc można uznać, że Kobo zostało kupione po to, aby powalczyć tą marką na globalnym rynku ebooków. Dokapitalizowane Kobo może stać się realnym konkurentem Amazonu w świecie elektronicznej książki, jeżeli nie w USA, to przynajmniej w innych zakątkach globu.
Już teraz ebooka oferta Kobo nie odbiega od tego, co proponuje swoim klientom Amazon. Dodatkowym atutem Kobo jest fakt, że nie wprowadziła ona własnego formatu, więc można czytać ebooki na niemal każdym urządzeniu. Warto również zauważyć, że firma ta mocno promuje społecznościowy charakter czytania.
To, czego brakuje Kobo to różnorodność usług. Firma ta skoncentrowana jest przede wszystkim na e-książkach, w odróżnieniu od Amazonu, który swoim klientom oferuje wiele innych usług. Teraz, z finansowym i infrastrukturalnym wsparciem Rakutenu ta różnica może zostać zasypana, a jeżeli jeszcze Japończycy nie będą szczędzić środków na międzynarodową ekspansję, to Amazonowi może wyrosnąć naprawdę silny konkurent. Amerykanie nie mogą i wątpię, aby mieli zignorować to przejęcie. Nie oczekiwałbym jednak w najbliższym czasie żadnej konkretnej, spektakularnej odpowiedzi ze strony Amazonu. Będzie to raczej rozwijanie obecnych usług i zdobywanie kolejnych rynków i nowych klientów - efekt skali też ma znaczenie.
Właściciele Rakuten wiedzą, co robią. Rynek elektronicznych publikacji rozrasta się w niesamowitym tempie i przynosi ogromne zyski. I będzie przez następne lata dalej rósł bardzo szybko. Wejście tak dużej firmy sprofilowanej na e-commerce na ten rynek wydaje się oczywistym krokiem. Sensownym rozwiązaniem jest również, zamiast budowania własnej marki od podstaw, sięgnięcie po już istniejącą, z całkiem rozwinięta międzynarodową siecią sprzedaży. Kanadyjska firma pokazała zaś, że potrafi odnaleźć się w branży e-publishingu. Zaledwie w 2 lata od powstania wypłynęła na międzynarodowe wody i stara się konkurować z największymi.
Jestem niezwykle ciekaw jaka zostanie przyjęta nowa strategia dla Kobo w najbliższym roku. Nie zdziwiłbym się, gdyby Rakuten zaczął od otworzenia e-księgarni w Japonii. Na pewno jednak nie zaniedba zachodnich klientów, bo właśnie w Europie jest najwięcej wschodzących ebookowych rynków, po które warto sięgnąć.
Post ten oryginalnie pojawił się na “Litera lubi cyfrę” – blogu o e-publishingu, który prowadzę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu