Zamknięcie Google Readera było dla wielu czytników RSS niemalże błogosławieństwem. Momentalnie na scenę wkradły się usługi, o których rzadko kto wcześ...
Jak zarżnąć kurę zanim zacznie znosić złote jajka? The Old Reader bliski zamknięcia
Zamknięcie Google Readera było dla wielu czytników RSS niemalże błogosławieństwem. Momentalnie na scenę wkradły się usługi, o których rzadko kto wcześniej słyszał. Wśród nich był też The Old Reader, czyli serwis tworzony na modłę kultowego czytnika Google. Jak się okazuje sielanka nie potrwała długo, bo twórcy właśnie zapowiedzieli skasowanie kont wszystkich migrujących z GReadera.
Taki los czeka wszystkich użytkowników, dla których The Old Reader był alternatywą dla czytnika Google, a więc tych, którzy założyli swoje konta w serwisie po 13 marca br. Zdaniem twórców nie wybrali oni ich usługi z czystych pobudek tylko dlatego, że usługa Google'a przeszła na emeryturę. Dziwna argumentacja, prawda?
Dzieje się tak dlatego, że usługa musi zmierzyć się nie z 10 tys. użytkowników, którzy i tak byli szczytem marzeń dla twórców, ale z sześciokrotnie większą liczbą i to rejestrującą się nawet jednego dnia. Odbija się to czkawką wszystkim. Twórcy tłumaczą, że nie śpią po nocach, bo ciągle nadzorują swój projekt i siłą rzeczy poświęcają mu cały wolny czas, na co nie byli gotowi. Tłumaczą, że wolą zapewnić dobrą usługę dla tych 10 tys. użytkowników niż mierną dla 420 tys. I tutaj zaczynam rozumieć ich sytuację. Nie każdy chce być drugim Zuckerbergiem czy innym internetowym celebrytą, który zjadł zęby na małym serwisie, dorabiając się milionów. Założyciele The Old Readera czerpią ze swojego projektu satysfakcję, ale to wszystko. Nie chcą na nim zarabiać, nie chcą budować biznesu i rezygnować ze swoich prawdziwych pasji oraz życia rodzinnego. Być może to niespotykane podejście w dzisiejszym świecie, ale z całą pewnością należy je uszanować.
W tej chwili rejestracja w serwisie została zamknięta. Po "czystce" pozostać mają jedynie konta założone przed 13 marca oraz profile wszystkich tych osób, które w jakiś sposób wsparły projekt. Twórcy nie chcą przekształcać go w usługę komercyjną, dlatego na swoim blogu zaproponowali nawet sprzedaż Old Readera, jeżeli tylko znajdzie się chętny nabywca.
To dość nietypowa sytuacja, w której kłopoty serwisu nie są spowodowane brakiem zainteresowania, ale wręcz nadmiernym zainteresowaniem. Jestem prawie pewny, że The Old Reader niebawem trafi w inne ręce. Baza 420 tys. użytkowników jest bardzo kuszącym nabytkiem, a potencjał tkwiący w tym rozwiązaniu pozwala sądzić, że prędzej czy później inwestycja w nie zwróci się. Jednocześnie twórcy dość skutecznie osłabili swoją pozycję w jakichkolwiek negocjacjach zapowiedzią usuwania kont i przyznaniem się do braku sił na dalszy rozwój, a więc transakcja zapewne nie będzie opiewać na wysoką sumę.
Na odzew nie trzeba było długo czekać. Niedługo po publikacji ogłoszenia na blogu, post zaktualizowano, dodając, że pojawiło się wiele propozycji, a szansa, że The Old Reader będzie w dalszym ciągu ogólnodostępny jest bardzo duża.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu