Felietony

Jak Apple walczy z aborcją, czyli ze wszystkiego można zrobić sensację

Michał Majchrzycki
Jak Apple walczy z aborcją, czyli ze wszystkiego można zrobić sensację
Reklama

Sensacja i skandal - Apple najwyraźniej aktywnie wspiera lobby walczące z aborcją. Firma Tima Cooka perfidnie cenzuruje wyniki wyszukiwań klinik aborc...


Sensacja i skandal - Apple najwyraźniej aktywnie wspiera lobby walczące z aborcją. Firma Tima Cooka perfidnie cenzuruje wyniki wyszukiwań klinik aborcyjnych w smartfonach iPhone 4S. Kolejne głosy w tej sprawie od kilkunastu godzin pojawiają się w internecie. Podsycane głównie przez dziennikarzy oraz blogerów nawołują Apple do zmiany polityki. A wszystko najprawdopodobniej z powodu błędu, albo też pomyłki inżynierów z Cupertino.

Reklama

Grzegorz Marczak mógł zamiast „Polak w FC Barcelona? Premier aresztowany? Czyli dlaczego nie pozbędziemy się szybko takich tytułów” dać „Apple walczy z aborcją” jako nagłówek swojego tekstu o najczęstszych przegięciach z tekstami prasowymi. Internet uwielbia sensację i w tym niestety zbliża się mocno do tabloidów. Nie potrafią się tego ustrzec nawet poważniejsze serwisy i gazety. Tak też jest, mam wrażenie, z krążącym od niedawna w sieci tekstem o aborcji i Apple’u. Wywołanym notabene w dużej mierze przez dziennikarza szacownej gazety „New York Times”.


O co chodzi? Autor bloga poświęconego zagadnieniom aborcji odkrył, że Siri, usługa głosowa w iPhonie 4S, nie umie odpowiedzieć na zapytanie o najbliższe kliniki aborcyjne. Restaurację znajdzie bez problemu, ale miejsca do przerwania ciąży już nie.

Przypadek? Błąd albo niedopatrzenie Apple’a? Całkiem możliwe. Znacznie lepiej jest jednak zasugerować, że producent iPhone’a cenzuruje wyniki wyszukiwań. Pal licho, że nie trzyma się to kupy (kto interesuje się Apple’em wie, że firma popiera raczej liberałów niż konserwatystów), liczy się sensacja. Przed takim chwytem nie mogli powstrzymać się nie tylko anglojęzyczni dziennikarze i blogerzy, ale również na przykład „Gazeta Wyborcza”.

Tezę o błędzie w Siri podaje nawet współtwórca usługi, którą później kupił Apple - Norman Winarsky. Jego zdaniem Apple raczej nie prowadzi żadnej kampanii typu pro-life, a opisywany problem zapewne dotyczy baz informacji, z których korzysta Siri. Wszystko wskazuje więc na to, że kolejny raz zrobiono burzę w szklance wody. Ile osób dało się na to nabrać? Wystarczy poczytać sobie komentarze pod sensacyjną wiadomością.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama