Technologie

Ja: Odtwarzacze muzyczne się skończyły. Kanye West: potrzymaj mi piwo

Krzysztof Kurdyła
Ja: Odtwarzacze muzyczne się skończyły. Kanye West: potrzymaj mi piwo
13

Czy da się przywrócić do życia odtwarzacze muzyczne, wyposażając je w dodatkowe, kreatywne funkcje? Nie wiem, ale Kanye West postanowił to sprawdzić.

Historia osobistych odtwarzaczy muzycznych wydawała się zakończona. „Walkmany” zostały zabite przez „discmany”, „discmany” padły ofiarą odtwarzaczy MP3, te ostatnie również szybko przegrały, zaorała je smartfonowa rewolucja. Teraz już nawet na smartfonach mało kto trzyma muzykę w plikach, większość korzysta z usług streamingowych takich jak Spotify czy Apple Music. Jak się jednak okazuje, jest ktoś, kto chciałby ich powrotu i ma na to bardzo oryginalny pomysł. Kenye West pokazał właśnie „coś” o nazwie Donda Stem Player, odtwarzacz bardziej dziwaczny niż jego nazwa, pozwalający manipulować piosenkami i muzyką.

Muzyczne UFO

Powiedzieć, że to urządzenie jest oryginalne, to nic nie powiedzieć. Zacznijmy od wyglądu, odtwarzacze MP3 potrafiły przybierać naprawdę różne formy, ale czegoś tak dziwacznego nie pamiętam. Donda wygląda jak plastykowe UFO i jest wykonane z czegoś, co określono jako „miękka, silikonowa skóra”. Na zaokrąglonej krawędzi urządzenia umieszczono port USB-C, przyciski głośności, głośnik (97 dB) oraz gniazdo słuchawkowe.

Na środku frontu urządzenia mamy prawdopodobnie przycisk „power’, od którego rozchodzą się cztery dotykowe suwaki, podświetlone kolorowymi diodami. Układają się w symbol krzyża i są głównym elementem sterującym całym ustrojstwem. A możliwości tego urządzenia mają znacznie przerastać to, co oferowały klasyczne odtwarzacze.

Odtwarzacz i mikser dla DJ-a

Według strony produktu użytkownik będzie przy jego użyciu w stanie kontrolować wokale, instrumenty, izolować poszczególne partie, dodawać efekty dźwiękowe, dzielić utwory na kawałki oraz je miksować (do dyspozycji będą 4 kanały).

Chcesz posłuchać utworu w wersji instrumentalnej? Według filmów pokazujących Dondę w działaniu przesuwasz palcem po jednym z pasków i wokal magicznie znika. Pamiętacie legendy mówiące o tym, że piosenki tego czy innego zespołu puszczone od tyłu wychwalają Szatana? Można to zweryfikować w sekundę. Przesuwasz palcem, a utwór odtwarza się od tyłu z wybranym przez Ciebie tempem, wszystko w czasie rzeczywistym.

Możesz też zapętlać fragmenty utworów, dodawać efekty haptyczne, a efekty swojej pracy zapisać i wrzucać do internetu. Donda potrafi też przesyłać dźwięk jednocześnie przez złącze słuchawkowe i bezprzewodowo. Kolorystykę pasków dotykowych można modyfikować, a zarządzanie gadżetem odbywa się przez interfejs w przeglądarce.

Co siedzi w środku?

Donda Stem Player wyposażono w Bluetooth, silnik haptyczny i 8 GB pamięci na utwory. Obsługuje całkiem sporo formatów muzycznych: .AIFF .AIF .FLAC .M4A .MP3 .WAV .WAVE .AAC .ALAC .MP4. Nie posiada niestety żadnego ekranu, utwory wybiera się na ślepo, co jak pamiętam z iPoda Shuffle, nie było satysfakcjonującym rozwiązaniem. Biorąc pod uwagę, że mamy tu do czynienia z urządzeniem pozwalającym na kreację, brak możliwości wybierania konkretnych utworów to duża wada.

Nie podano niestety żadnych informacji na temat procesora i systemu, który steruje tym urządzeniem. Patrząc na możliwości w zakresie miksowania i separacji dźwięków, wydaje się, że w środku musi siedzieć układ ze sporymi możliwościami z zakresu sztucznej inteligencji. Cóż, może iFixit skusi się, żeby to sprawdzić.

Donda Stem Player to urządzenie tak samo intrygujące, co bezsensowne. Jego możliwości dla DJ-ów na papierze brzmią może ciekawie, ale świadome tworzenie muzyki przy jego użyciu może być trudne, choćby przez brak możliwości szybkiej identyfikacji plików muzycznych. Kanye West wycenił je na 200 dolarów, nie wydaje mi się, żeby mógł odnieść sukces nawet przy cenie 4 razy niższej.

Źródła: [1], [2]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu