Google kazało nam czekać kilka lat na tak moim zdaniem podstawową i oczywistą usługę jak Google Drive. W tym czasie wyrosła im w tej kategorii naprawd...
Google kazało nam czekać kilka lat na tak moim zdaniem podstawową i oczywistą usługę jak Google Drive. W tym czasie wyrosła im w tej kategorii naprawdę świetna konkurencja z Dropboxem, Boxem i SkyDrivem na czele. No ale legendarny Google Drive w końcu się pojawił i na chwilę narobił sporo szumu w sieci.
Jako fan Dropboxa z dużym zaciekawieniem zainstalowałem sobie wczoraj klienta Google Drive na maku. Na początku jednak zgodnie z moimi oczekiwaniami Google zamieniło Google Docs na Google Drive wykorzystując dokładnie ten sam interfejs jaki mieliśmy przy zarządzaniu dokumentami. Mówiąc szczerze spodziewałem się czegoś innego, czegoś więcej, dedykowanych rozwiązań do zarządzania plikami przez WWW. Google Docs to oczywiście całkiem niezłe rozwiązanie ale moim zdaniem można by dla takiego narzędzia jak Drive zrobić o wiele więcej.
Interfejs www to jednak drobiazg. Spodziewałem się natomiast, że po tylu latach obserwowania konkurencyjnych rozwiązań Google wyjdzie z czymś naprawdę kompletnym funkcjonalnie. Tymczasem nie mamy na dziś nawet tego co ma konkurencja.
Dla przykładu Google Drive podobnie jak Dropbox pozwala nam synchronizować dane tylko z jednego wybranego katalogu. W Dropbox można to łatwo obejść podpinają do synchronizacji właściwie wszystko co chcemy. Google natomiast nie wpadło na to aby taką możliwość dać jako jedno z podstawowych ustawień.
Klient Desktopowy
Idąc dalej, klient Drive na Maka praktycznie nie daje nam absolutnie żadnych możliwości szybkiego udostępnienia plików czy przesłania do nich linku. Wszystko musimy robić z poziomu strony www ręcznie (czyli odszukać dany plik, wejść w ustawienia udostępniania, podać adres, określić dostęp itp). Synchronizuje nam natomiast dokumenty z Google Docs! Na początku się ucieszyłem bo 90% rzeczy które piszę jest właśnie w Docs. Szybko jednak okazało się, że mamy tak naprawdę tylko skróty do dokumentów. Nie ma opcji otworzenia ich na deskopie w jakimkolwiek innym programie. Szkoda, bo byłaby to dla mnie bardzo przydatna funkcja.
Gdyby natomiast ktoś się postarał zrobić klienta desktopowego bardziej zintegrowanego z systemem to moglibyśmy na przykład nie tylko udostępniać szybko pliki ale też zarządzać dostępami do nich czy decydować przy użyciu jakiego programu chcemy je otwierać (to głównie uwag do dokumentów).
To jedna nie koniec moich uwag. Wczoraj dla testów grałem do Google Drive film 1,5 GB (format avi), synchronizacja nawet nie ruszyła. Próbowałem coś z tym zrobić ale nie dałem rady. W wersji WWW pojawił się co prawda katalog ale w środku był pusty. Wgrałem więc następny pliki, tym razem 300 MB mp4. Zaczęło się synchronizować. Nie ma oczywiście żadnej informacji o postępie w przesyłaniu plików, nie wiemy więc ile czasu jeszcze będziemy czekać. A przecież to nie takie trudne aby dodać taką prostą rzecz do desktopowej aplikacji. W każdym razie po nieokreślonym czasie plik wreszcie pojawił się i mogłem nawet obejrzeć film przez playera www. Natomiast większego pliku nadal nie było i ostatecznie dałem sobie spokój z jego synchronizacją.
Kasuję czy nie kasuję
Dalej było jednak jeszcze ciekawiej. Otóż stworzyłem testowy katalog wgrywając do niego kilkadziesiąt mega w PDF-ach. Synchronizacja ruszyła szybko i niedługo wszystko było dostępne przez WWW. No to z poziomu interfejsu webowego skasowałem cały katalog. Odczekałem kilkanaście minut i zaglądam do na dysk do Google Drive, widzę że katalog cały czas jest! Wprawdzie ma jakieś dziwne oznaczenia jakby nie był do końca przesłany ale dokumenty nadal mogę otwierać. Jest tutaj więc jakiś problem i o ile w tej sytuacji nie jest on specjalnie groźny to jeśli tak synchronizacja będzie działać przy zmianach plików to będzie to już bardzo bolesne.
Oczywiście Google Drive ma też zalety wbudowany OCR pomaga szukać nam informacji a otwarte API sprawi, że jest szansa na ciekawe aplikacje i integracje z już istniejącymi ale…
Rozumiem, ale
Spodziewałem się czegoś innego, rozumiem że zabiegiem z podmianą Google Docs na Google Drive jednym ruchem Google zyskało kilka setek milionów użytkowników swojej usługi w chmurze. Rozumiem też, że wszystko robią małymi krokami i za rok ta usługa może wyglądać inaczej. Rozumiem wreszcie, że to nie o zaskakiwanie geeków technologicznych chodzi.
Mimo wszystko Google powinno być innowatorem, skończyć z wersjami beta i czasem skorzystać z praktyk konkurentów wyprzedzając ich jednocześnie pokazując że można coś zrobić lepiej. Owszem mówią, że w budowie Google Drive kierowali się inną filozofią niż reszta. To świetnie, że nie określają swojej usługi jako narzędzia do zarządzania plikami ale chciałbym też aby to co dostarczali nawet w ograniczonym zakresie było przemyślane pod każdym względem.
Na razie Dropbox może spać spokojnie
Wiele osób zachwyconych jest cennikiem Google Drive, który dla mnie osobiście nie ma żadnego znaczenia. Co z tego, że kupię taniej 50GB przestrzeni skoro zarządzanie nią wcale nie będzie takie proste?
Google to oczywiście duży zawodnik i nie można powiedzieć, że Drive będzie miało problemy z zdobywaniem użytkowników. Patrząc jednak na Dropboxa mam wrażenie, że ten mniejszy gracz wcale nie musi czuć się tak bardzo zagrożony jakby się to na początku wydawało. Wbrew pozorom bowiem ci płacący klienci zwracają uwagę na wygodę użytkowania, interfejs i szybkość wykonywania prostych operacji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu