Sprawa spowalnianych iPhone na zużytych bateriach dopiero przybiera na sile. I jeżeli myśleliście, że w ich przypadku wystarczą przeprosiny i oferta tańszej wymiany baterii, to... nic z tych rzeczy. Tak łatwo się nie wywiną.
Francja przygląda się uważnie sprawie spowalnianych iPhone, amerykański senat zadaje pytania. A przecież Apple chciało dobrze
Nie jest żadną tajemnicą, że wielkim można więcej. Dlatego prawdopodobnie wielu myślało, że Apple uda się sprawnie wywinąć ze spowalniania smartfonów, a po kilku dniach afera ucichnie i wszyscy wrócą do snucia domysłów i śledzenia przecieków związanych z modelami iPhone które pojawią się na rynku w 2018 roku. Nic z tych rzeczy: firma nie zdążyła jeszcze do końca przeprosić zawiedzionych użytkowników, a już przeciwko niej wpłynęły pierwsze pozwy. I mówimy tutaj tylko o Stanach Zjednoczonych, a biorąc pod uwagę mapę dostępności ich produktów — chyba nikt nie miał wątpliwości, że na tym się jeszcze nie skończy. Ale myślę, że niewielu spodziewało się tego, że tematowi bliżej zechcą przyjrzeć się z osobna różne kraje, w świetle prawa których takie działania są... nielegalne.
Wszystko zaczęło się od Francji, w której to celowe "psucie" sprzętu ze względu na ich wiek jest nielegalne. Nie trzeba było wyczekiwać dnia, w którym i tam posypały się pozwy. Okazuje się, że Apple może mieć tam naprawdę ogromny problem — takie działania są wyraźnie zakazane prawnie i, jak informuje The Verge, grożą za nie nawet dwa lata pozbawienia wolności, grzywna wysokości 300 tys. Euro i 5% rocznego obrotu — a Halte à l'Obsolescence Programmée postanowili przyjrzeć się tematowi naprawdę dokładnie. Ponadto równocześnie tamtejszy urząd zajmujący się obroną konsumentów rozpoczął śledztwo, które ma ustalić czy te działania miały pchnąć użytkowników ku zakupowi nowszych modeli ich smartfonów.
Ale to jeszcze nie koniec, bo w Stanach Zjednoczonych sprawa też robi się coraz poważniejsza. Zainteresował się nią senat. Przewodniczący tamtejszej komisji handlu zadał firmie zestaw pytań, związany z ostatnimi rewelacjami o urządzeniach, które działają wolniej na zużytych bateriach. John Thune pyta m.in. o to, czy Apple śledziło wcześniej narzekania użytkowników ich smartfonów, które przestawały działać tak dobrze, jak w dniu zakupu albo o zwrot (części) kosztów wymiany baterii tym, którzy dokonali jej przed ogłoszoną pod koniec grudnia obniżką.
Zaczyna się robić nieprzyjemnie i Apple może mieć dużo więcej problemów, niż początkowo mogliśmy zakładać. Bo skoro politycy zainteresowali się już hazardowym zacięciem coraz częściej obecnym ostatnio w grach wideo, to pewnie i te działania prędzej czy później przykują ich uwagę. Jedną z rzeczy która mnie cały czas zastanawia, jest forma implementacji tego całego rozwiązania: dlaczego Apple zamiast dać nam wybór, po prostu wprowadziło to potajemnie? Wówczas wilk byłby syty, owca cała, a przy okazji oszczędziliby nerwów użytkownikom — że o ich wizerunku już nawet nie wspomnę...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu