Niektórzy w nowym iPadzie Pro widzieli nowoczesną inkarnację Macbooka - ultraprzenośnego, potężnego, długo działającego na jednym cyklu ładowania. Ok, ja nie przeczę, że taka idea ma przyszłość. Niemniej, trochę z przekąsem odnoszę się do tego, co można z nowym iPadem Pro zrobić. A wychodzi na to, że jego wygięcie nie jest tak trudne jakby mogło się wydawać.
Zasadniczo, zakładam że mało kto próbuje wygiąć sprzęt za grube pieniądze. W przypadku iPhone'a rozumiem naturę tego typu incydentów: niektórzy ludzie bardzo lubią trzymać swoje telefony w tylnych kieszeniach spodni. Natomiast kiedy spróbują usiąść i zapomną o urządzeniu, które znajduje się tuż przy tej części ciała, która na pewno nie nazywa się "plecy" - iPhone potrafi powiedzieć: "banan!". Nie, to nie są bajki z kosmosu - sam widziałem smartfony, które właśnie w ten sposób utraciły swoje pierwotne walory wizualne.
Dlaczego iPad Pro się wygina?
Tak po prawdzie - nie jest to nic niezwykłego w kręgu tabletów. Wiele podobnych konstrukcji po przyłożeniu odpowiedniej siły (szczególnie w sytuacji, gdy sprzęt jest cienki, a jego konstrukcja blisko środka jest słabsza) zachowa się podobnie. Niestety youtuber JerryRigEverything donosi, że w przypadku apple'owskiego produktu dzieje się to zdecydowanie zbyt prosto. To zaś bardzo ważna informacja dla przyszłych nabywców: kupując tak drogi i tak skądinąd ciekawy sprzęt: zaopatrzcie się w etui. Na wszelki wypadek.
Wbrew pozorom wygięcie tabletu nie jest trudną sztuką - kilka razy widziałem również poprzednie iPady, które tuż po podróży w torbie, przytrzaśniętym przez inny bagaż plecaku potrafiły zbliżyć się kształtem do banana. W większości przypadków nie oznaczało to permanentnej awarii urządzenia - właściwie do momentu, w którym użytkownik nie postanowił "naprawić" tego defektu próbując wygiąć go "w drugą stronę".
Nowy iPad Pro. Sprawdź, czy warto go kupić:
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu