Inwigilacja w sieci to obecnie modny temat. Trzeba jednak mieć świadomość tego, że stosowane są różne narzędzia i wiele spośród nich nie narusza naszej prywatności. Czy jednak można o niej mówić w dobie istnienia takich narzędzi, jak Pegasus?
Inwigilacja dnia powszedniego. Pegasus i inne narzędzia do monitorowania nas
Ogromna wartość danych
W połowie września opinię publiczną rozgrzały najnowsze wiadomości na temat tego, kto dysponuje Pegasusem. To nie tylko konsola do gier, która była podróbką NES-a, ale również trojan autorstwa izraelskiej firmy NSO Group, zajmującej się cyberbezpieczeństwem. The Citizen Lab opublikował listę operatorów, którzy są na celu tego rozwiązania. Pojawili się na niej polscy operatorzy. Gdyby tego było mało, The Citizen Lab oprócz listy operatorów stworzył także listę domen, które dotyczą serwerów zarządzanych przez służby zaangażowane w korzystanie Pegasusa. Te oczywiście należą do służb specjalnych różnych krajów – w przypadku infekcji z Polski grupie nadano przydomek „ORZELBIALY”. To pobudziło wiele osób do dyskusji, do czego ten trojan został zakupiony i jakie jest zagrożenie dla użytkowników. Więcej na ten temat dowiecie się z artykułu Kuby.
W tym miejscu możemy zresztą wspomnieć o innych cyberzagrożeniach, których celem jest zbieranie danych na nasz temat. Co ciekawe, sporo aplikacji, szczególnie na Androida i w mniejszym stopniu na iOS, które są regularnie usuwane przez Apple i Google, może zawierać w sobie malware. Przede wszystkim służy on do lepszego rekomendowania reklam i tworzenia naszego profilu cyfrowego.
W temacie samej inwigilacji i naruszania prywatności sporo mówi się również na temat zbierania naszych danych przez różne podmioty. W tym przypadku jednak trudno mówić o czymś takim, ponieważ te działania mają na celu lepsze dopasowanie oferty pod nas, optymalizację portfolio produktów i lepsze poznanie grupy docelowej. Na szczęście w tym obszarze pojawiają się potrzebne regulacje i w przypadku Europy można w ten sposób postrzegać RODO.
Skrajną postacią zbierania danych i ich analiz pozostaje chiński system oceny obywateli. Nie lepiej wyglądają giganci, szczególnie Facebook może pochwalić się mało bohaterskimi czynami, ale wygląda na to, że kolejne afery mają bardzo niewielki wpływ na to, jak użytkownicy go postrzegają. Akurat w tym przypadku możemy mówić o naprawdę ograniczonej prywatności. Google także dba o to, aby wiedzieć i rozumieć nas jak najlepiej. To zdecydowanie zabawne, jak firmy zarabiające na zbieraniu danych o nas, chcą pokazać, że tego nie robią, a jeżeli już robią, to dla naszego dobra. Niewątpliwie w tym miejscu najlepszą ochroną pozostaje czytanie regulaminów na temat przetwarzania danych i niedzielenie się w mediach społecznościowych wszystkimi informacjami z naszego życia.
Wywiad z ekspertem
Dr Szymon Wierciński, ekspert w zakresie strategii e-biznesu, Akademia Leona Koźmińskiego
Czy z podobnych systemów mogą korzystać np. prywatne firmy?
.
Czy i jak pozwalamy się inwigilować na co dzień?
.
Gdzie kończy się prywatność?
.
Jak można skutecznie walczyć z inwigilacją, troszcząc się o swoje dane?
.
.
Jaką wartość na rynku mają nasze dane osobowe?
.
Problemy cyfrowego świata
Świat zmierza w stronę dalszej cyfryzacji. W ten sposób można skutecznie optymalizować kolejne procesy, automatyzować działania i zapewniać wyższy standard życia. Sama analityka danych zresztą bardzo dynamicznie się rozwija. Stale produkujemy coraz więcej danych, dedykowane systemy są cały czas poprawiane, a efekty ich pracy coraz lepsze. Oczywiście należy pamiętać, że nie każdy proces zbierania danych oznaczać inwigilację i tu wszystko zależy od podejścia konkretnych osób.
Jednocześnie warto pamiętać o tym, że nowe technologie niosą ze sobą cyberzagrożenia. Z tego względu warto zadbać o bezpieczeństwo swoich urządzeń, rozumieć to, po co aplikacjom konkretne uprawnienia, czytać regulaminy i nie traktować swojego Facebooka jak pamiętnika. W tym przypadku najbezpieczniej kierować się zasadą ograniczonego zaufania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu