Felietony

Turystyka kosmiczna – marzenie miliarderów czy nowa gałąź gospodarki?

Patryk Łobaza
Turystyka kosmiczna – marzenie miliarderów czy nowa gałąź gospodarki?
Reklama

W ciągu kilku ostatnich dekad poczyniono znaczne postępy w eksploracji kosmosu. Loty są coraz tańsze i bezpieczniejsze, więc mogą w nich brać udział nie tylko szkoleni latami specjaliści. Czy dojdzie jednak do takiego momentu, że w kosmos, zamiast na Majorkę, poleci sobie odpocząć zwykły Kowalski?

Jeszcze kilkanaście lat temu, lot w kosmos pozostawał domeną wybranych. A pisząc wybranych, mam na myśli wybranych spośród najlepszych kosmonautów i astronautów szkolonych latami w ośrodkach NASA czy Roskosmosu. Dziś coraz częściej słyszymy o „zwykłych ludziach”, którzy – jeśli tylko dysponują odpowiednio grubym portfelem – mogą kupić sobie miejsce w kapsule startującej w stronę granicy kosmosu. Oczywiście cudzysłów użyty został nieprzypadkowo, gdyż zwykłego Kowalskiego nigdy w życiu nie byłoby stać na taką podróż. Jest to zabawa zarezerwowana dla miliarderów i ich pupilków.

Reklama

Turystyka kosmiczna, jeszcze do niedawna fantazja rodem z literatury science fiction, staje się rzeczywistością. Pytanie tylko: czy mamy do czynienia z elitarnym kaprysem miliarderów, czy też ze zwiastunem nowej gałęzi gospodarki, która w przyszłości może być równie powszechna jak dziś loty samolotem?

Na razie zabawa tylko dla najbogatszych

Nie da się ukryć, że twarze tej nowej ery to ludzie, którym raczej nie brakuje zer na koncie bankowym. Richard Branson, Jeff Bezos, Elon Musk – każdy z nich ma własną wizję „demokratyzacji kosmosu”. Branson chciałby, aby suborbitalne skoki stały się nową formą turystyki dla majętnych poszukiwaczy przygód. Bezos marzy o wielokrotnych lotach w przestrzeń, w których ludzie będą mogli spędzać kilka minut w stanie nieważkości. Musk zaś mierzy jeszcze wyżej – jego celem nie jest turystyka sama w sobie, lecz kolonizacja Marsa. Na razie jednak bilety na takie loty kosztują miliony, a miejsc jest jak na lekarstwo. To raczej rozrywka dla superbogatych niż nowy środek transportu.

Na razie turystyka kosmiczna zarezerwowana jest dla miliarderów i celebrytów pokroju Katy Perry

Krytycy tego trendu podkreślają, że w świecie, gdzie wciąż walczymy z problemem głodu, zmianami klimatycznymi czy nierównościami społecznymi, inwestowanie miliardów w wysyłanie ludzi „na wycieczkę w kosmos” brzmi jak kaprys oderwanych od rzeczywistości elit. Bo czym różni się podróż Bransona na granicę atmosfery od kupienia jachtu czy prywatnej wyspy? Może jedynie tym, że jest bardziej spektakularna i medialna. Turystyka kosmiczna jawi się jako pokaz siły finansowej. Jest to swoisty dowód na to, że niebo nie jest już limitem dla tych, którzy mają wystarczająco głębokie kieszenie.

Ale może przerodzić się w usługę dla każdego

Historia jednak pokazuje, że wiele przełomowych technologii rodziło się właśnie jako zabawki dla bogatych. Pierwsze samochody były luksusem dostępnym tylko dla arystokracji. Pierwsze loty samolotem to również ekstrawagancja elit. Dopiero z czasem innowacje taniały, infrastruktura się rozwijała, a rozwiązania stawały się powszechne. Dziś tanie linie lotnicze pozwalają przeciętnemu Kowalskiemu polecieć do Barcelony za równowartość kilkudziesięciu euro. Czy podobna przyszłość czeka turystykę kosmiczną?

Potencjał gospodarczy jest ogromny. Wyobraźmy sobie hotele orbitalne, gdzie ludzie spędzają weekend, podziwiając Ziemię z wysokości kilkuset kilometrów. Pomyślmy o komercyjnych stacjach kosmicznych, które zamiast laboratoriów badawczych staną się przestrzenią dla turystów. Firmy już pracują nad koncepcjami takich obiektów. Orbital Assembly Corporation zapowiada powstanie pierwszego kosmicznego hotelu jeszcze w tej dekadzie. Jeśli ten plan wypali, to loty na orbitę nie będą już tylko przygodą, lecz elementem globalnej gospodarki.

Nie można też zapominać o tzw. efekcie ubocznym innowacji. Program Apollo, który zabrał ludzi na Księżyc, stworzył technologie, które później trafiły do codziennego życia: od nowych materiałów, przez miniaturyzację elektroniki, po systemy nawigacyjne. Podobnie turystyka kosmiczna może przyspieszyć rozwój rakiet wielokrotnego użytku, napędów czy systemów podtrzymywania życia. To z kolei przełoży się na tańsze i bardziej zrównoważone misje badawcze.

Paradoksalnie więc miliarderzy, którzy dziś wydają miliony na swoje „kosmiczne wakacje”, mogą nieświadomie przyczynić się do postępu technologicznego, z którego skorzystają całe społeczeństwa.

Reklama

Grafika: Blue Origin

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama