Tematyka inwazji obcych byłą poruszana wielokrotnie w filmach i serialach, więc nowe tytuł muszą pokazywać coś odmiennego, by zachęcić widzów. Jaki jest nowy serial na Apple TV+ "Inwazja"?
Już od samego początku, jak tylko poznaliśmy oficjalny opis oraz zobaczyliśmy zwiastun serialu, było wiadomo, że "Inwazja" będzie pewną inkarnacją "Wojny światów". Po tym, jak niedawno debiutowały brytyjska wersja od BBC w postaci mini-serii oraz wielosezonowa adaptacja od FOX i CANAL+, widownia może być zmęczona walką ludzkości z obcymi i próbami przetrwania inwazji, dlatego produkcja Apple ma jeszcze bardziej pod górkę. Powodem ku temu jest dość podobny format, który pozwala nam poznać zróżnicowanych bohaterów rozsianych po świecie oraz ich zmagania w zrozumieniu nietypowej sytuacji w jakiej się znaleźli i rozpoczynającej się walce o życie.
Wielu bohaterów, wiele lokalizacji
"Inwazja" nie ma głównego bohatera, choć balans pomiędzy ukazywaniem zmagań poszczególnych osób nie zawsze jest równy. Wśród poznawanych przez widza postaci są szeryf z Oklahomy grany przez Sama Neilla, Aneesha z Long Island, nastoletni Casper z Londynu, amerykański żołnierz o imieniu Trevante przebywający w Afganistanie oraz inżynier lotniczy Mitsuki z Japonii. Każde z nich ma swoje wyzwania, problemy i cele, a różnorodność pozwala utożsamić się z co najmniej jedną postacią, dzięki czemu seans nabiera nieco głębi. Nie liczcie jednak na to, że pojawi się tu jeden główny wątek, który sprawi, że losy ich wszystkich się połączą. Owszem, pewne ścieżki się przetną, ale "Inwazja" nie buduje skomplikowanych relacji ani nie zawiera pokręconych zwrotów akcji, które mogłyby przenosić bohaterów z kontynentu na kontynent.Jak zachowaliby się ludzie w okolicznościach inwazji?
Nie będę ukrywał, że takie rozłożenie ciężaru na kilkoro bohaterów jest satysfakcjonujące. Od pewnego czasu mam przesyt filmów i seriali skoncentrowanych na pojedynczych postaciach lub grupach osób, które regularnie notują wzloty i upadki, a fabuła kreowana jest w ten sposób, by urozmaicić ich przeżycia, a nasz czas spędzony przed ekranem. Cierpiała na tym szersza perspektywa, która przy takim temacie jak inwazja obcych jest chyba najważniejsza. Wciąż dobrze się ogląda mikroproblemy w skali globalnej, bo bohaterowie serialu na swój sposób starają się interpretować dziwne zdarzenia i na nie reagować.
Dzieje się to wszystko jednak dość powolnie, by nie powiedzieć żmudnie. Tempo utrzymane jest na niskich obrotach, rzadko przyspiesza, więc nie jest to serial, który zalecałbym oglądać późno wieczorem. Przeciwnicy przegadanych historii nie pozostaną przed ekranami zbyt długo, a i fani spokojnie rozwijających się historii mogą dotrzeć do granicy cierpliwości.
Inwazja opowiada o ludziach, a nie konflikcie z obcymi
Takie podbudowywanie atmosfery i wprowadzenie do historii jest często moim ulubionym fragmentem serialu czy filmu, dlatego do pewnego momentu z uwagą i przejęciem śledziłem wydarzenia w "Inwazji". Nikogo chyba jednak nie zaskoczy fakt, że właśnie ten element jest esencją linii fabularnej produkcji Apple, więc ostudzę Wasze oczekiwania wobec nagłej eskalacji konfliktu.
To przede wszystkim dramat z elementami sciencie-fiction, ale podany w bardzo ładnej oprawie audiowizualnej. Większość lokalizacji da się rozpoznać od razu (bo scenografię oparto na schematach i stereotypach), zaś pozostałe miejsca to po prostu tereny odmienne od amerykańskich krajobrazów, którym nie poświęcono szczególnej uwagi. Na całe szczęście mogę napisać, że: tak, zobaczycie obcych. Twórcy nie uniknęli odpowiedzialności ukazania naszych oprawców, ale miejcie na uwadze fakt, że starcie z nimi nie jest kluczowe w tym serialu. To ludzie i ich historie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu