Internet

Martwi ludzie komentowali zmiany w funkcjonowaniu internetu. Czyli kolejna socjotechniczna farsa

Jakub Szczęsny
Martwi ludzie komentowali zmiany w funkcjonowaniu internetu. Czyli kolejna socjotechniczna farsa
Reklama

Wolność słowa w internecie? To już najprawdopodobniej mrzonka - skoro trudno jest zamknąć usta pewnym grupom, zawsze można zaprzęgnąć do rozsiewania konkretnego sposobu myślenia albo fałszywe konta, albo te... które należą do osób martwych. To, co stało się w Stanach Zjednoczonych nie jest niczym nowym: uprawomocnia jedynie twierdzenie o tym, że wolność słowa można podważyć stosując sprytne zabiegi socjotechniczne.

Kluczowym dla opisania tego zjawiska jest pojęcie bańki informacyjnej - sytuacji, w której jednostka zamyka się w kręgu mediów, osób, które hołdują konkretnemu sposobowi myślenia. W takich warunkach wspomniana jednostka jest w stanie stwierdzić, że jej pogląd jest jedynym słusznym oraz najczęściej podnoszonym w dyskursie. To z kolei warunkuje silne przywiązanie do konkretnego sposobu myślenia oraz zamyka zdolność przyjęcia kontrargumentów - to zjawisko w socjologii internetu powszechnie znane i jednocześnie - bardzo niebezpieczne.

Reklama

Okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych właśnie otworzono śledztwo w zakresie treści związanych z tzw. "net neutrality", podważającym obecne zasady funkcjonowania internetu. Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, nawet do 9,5 miliona komentarzy w tej sprawie w mediach społecznościowych zostało umieszczonych w nich za pomocą tzw. "skradzionych tożsamości".

Doszło nawet do tego, że niektóre materiały przekazano do internetu za pośrednictwem kont należących do osób zidentyfikowanych jako martwe. Co więcej, w toku śledztwa okazało się, że tego typu praktyki prowadziły najprawdopodobniej grupy będące i za i przeciw wprowadzeniu nowych ustaleń dotyczących funkcjonowania internetu. A zatem, mieliśmy do czynienia z niebywałym pokazem sił botów po jednej i drugiej stronie.


Kraj wolności słowa ma problem z nadzorowaniem jej prawomocności

Wstępne ustalenia dowodzą, że i jedna i druga strona konfliktu dopuszczała się niekorzystnych dla opinii publicznej działań. Co ciekawe - okazało się, że tego typu praktyki zostały skonstruowane głównie dlatego, że społeczeństwo niekoniecznie dobrze było zorientowane w wadze tych ustaleń. Dlatego też, m. in. w mediach społecznościowych oraz platformach służących do miejsca debaty postanowiono zaprzęgnąć boty wypisujące treści przychylne i jednej i drugiej stronie. Wśród prawdziwych internautów miało to wzbudzić poczucie wysokiej istotności problemu, w zgodzie z przekonaniem konkretnych jednostek.

Neutralność internetu to pojęcie ukute w trakcie debat dotyczących zmian funkcjonowania internetu. W pewnym skrócie - rozprawienie się z "neutralnością" oznacza m. in. możliwość nałożenia na internautów dodatkowych opłat za korzystanie z konkretnych usług obecnie powszechnie dostępnych dla każdego uczestnika globalnej sieci. Na przykład - wysoko obciążające łącza platformy takie jak Xbox Live, Netflix i inne mogłyby zostać obwarowane ograniczeniami przez ISP, które z kolei zmuszałyby abonentów do płacenia dodatkowych haraczy za możliwość korzystania z nich - tak, aby operatorzy mogli sobie zamortyzować rosnące koszty utrzymania nadwyrężonej infrastruktury.

Oczywiście, takim zmianom hołdują firmy telekomunikacyjne oraz grupy lobbujące na rzecz tych zmian. Przeciwni tym zmianom są natomiast w większości internauci, którzy nie chcą dodatkowo płacić za coś, co jest obecnie dostępne "za darmo".

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama