Wierzycie w bezpieczeństwo oferowane przez funkcję "Do not track" w przeglądarkach? To nie mam dla was najlepszych wiadomości...
"Do Not Track" w przeglądarkach jest nic nie wart. Przed niczym Was nie ochroni
Walka o prywatność użytkowników w Sieci trwa w najlepsze. Kolejne fale wycieku danych przynoszą nowe pomysły, kolejne wersje przeglądarek chcą jeszcze skuteczniej zadbać o nasze dobro. A jeżeli to nam nie wystarcza -- zawsze są wtyczki, które pomogą rozprawić się ze skryptami śledzącymi. Sposobów na walkę w tym zakresie jest co najmniej kilka, ale niestety — nie wszystkie są skuteczne. Jeżeli do tej pory wierzyliście w skuteczność "Nie śledź" (ang. Do Not Track, znanego jako DNT) dostępnego w opcjach przeglądarki — to chyba najwyższy czas przestać się łudzić. Najnowszy raport Gizmodo skutecznie ściera resztki tej iluzji. Standard o którym słyszymy nieustannie od 2009 roku, w praktyce... po prostu nie ma sensu. I mało kto respektuje jego założenia.
Chrome też pozwala wyłączyć śledzenie. Ale co z tego, skoro nawet Google go nie respektuje?
Przez lata byliśmy świadkami całego zestawu deklaracji rzucanych na prawo i lewo przez rozmaite firmy w zakresie Do Not Track. Ot, Twitter i Yahoo ochoczo przystąpiły do działania, ale później — bez większego rozgłosu — wycofały się ze wsparcia DNT. Facebook, Google czy popularne serwisy z pornografią nigdy nawet nie próbowały robić scen udających, że zależy im na respektowaniu tej opcji przeglądarek. Jest to o tyle zabawne, że przecież przeglądarka Chrome posiada w opcjach stosowną opcję — znajdziemy ją w ustawieniach prywatności. Chcieli, to mają. No i mają, ale nic im po tym. To standard, który był świetną ideą, w praktyce jednak nic z niego nie wynika. Bo o ile za próbę kontaktu przez telemarketera z numerem który widnieje na liście Do Not Call grozi solidna kara finansowa, tutaj takiego problemu nie ma. Wszystko opierało się o umowę i... w gruncie rzeczy — mydleniu oczu użytkowników. Ci mniej dociekliwi prawdopodobnie wierzyli w to, że mogą spać spokojnie. No niestety — jeszcze nie teraz.
Z przeprowadzonych badań wynika, jakoby użytkownicy decydowali się na tę opcję wierząc, że pozwoli im uchronić się od śledzenia w internecie. Naiwnie ufają w bezpieczeństwo tego rozwiązania. No cóż — na polepszenie humoru przypomnę też o przeglądarkach, które podchodzą do tematu dość poważnie. Wśród nich np. Safari (zobacz: Apple wprowadza jedną zmianę, reklamodawcy tracą miliony dolarów) czy Mozilla (zobacz: Firefox ochroni Cię przed Facebookiem. Zobacz w jaki sposób), które standardowo oferują narzędzia ochrony przed śledzeniem wbudowane w ich produkty. I jeżeli one okażą się dla was niewystarczające — zawsze można pokusić się o dodatki do przeglądarki. W obecnej formie DNT to nic więcej, niż jedna wielka ściema i... wprowadzanie użytkowników w błąd. Ale kto wie, może doczekamy się jakiś regulacji prawnych z nim związanych i wkrótce opcja ta naprawdę będzie miała sens?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu