Noc przyniosła ciekawe wieści z Białego Domu: nowy prezydent osiągnął kolejny sukces, udało się namówić dużą rodzimą firmę do wielkiej inwestycji w USA. Tym razem fabrykę budować będzie Intel, wyda na to kilka miliardów dolarów i stworzy tysiące miejsc pracy. Sukces. Jest jedno "ale": ten zakład powstawał już wcześniej...
Intel ogłosił wczoraj potężną inwestycję: nie każdego dnia informuje się o tworzeniu zakładu, na który wyda się 7 mld dolarów. To ma być bardzo nowoczesna fabryka, zatrudnienie w niej znajdą w znacznej mierze osoby wykształcone, dobrze opłacani specjalisci, nie mówimy o zwyczajnej manufakturze, którą można postawić wszędzie. Zakład ulokowany w Chandler w Arizonie ma dać trzy tysiące miejsc pracy, kolejne tysiące powstaną wokół tego biznesu, w firmach kooperujących z Fab 42, bo taką nazwę nosi inwestycja.
Budowę ogłoszono w Białym Domu i natychmiast wywołało to falę komentarzy. Z jednej strony, płyną słowa uznania dla nowego prezydenta: obiecał miejsca pracy w USA i realizuje swoje zapowiedzi. A nie jest to przecież jego pierwszy sukces: wcześniej była umowa z japońskim SoftBank, udało się też zatrzymać jedną z firm przed emigracją do Meksyku. Można się śmiać z pomysłów tworzenia muru, ale Donald Trump działa. Z drugiej strony, pojawiły się słowa krytyki wymierzone w Briana Krzanicha, szefa Intela i w samą korporację. Ma to związek z działaniami antyimigracyjnymi Donalda Trumpa - wielu CEO z Doliny Krzemowej protestuje przeciw tym decyzjom, piszą listy, wyrażają głośno niezadowolenie i wsparcie dla imigrantów. Czyżby Krzanich wyłamywał się z tego grona?
Intel raczej nie chce być "łamistrajkiem" w Dolinie, ale nie oznacza to, że nie będzie dbał o swoje interesy. To doskonale widać po wczorajszym spotkaniu. Bo należy dodać, że Fab 42 nie jest pomysłem nowym: budowa ruszyła na początku dekady, ale w 2014 roku została przerwana. Powód? Pogorszenie sytuacji na rynku. Intel ucierpiał z powodu spadków sprzedaży na rynku PC, nie udało mu się także zdobyć miejsca w segmencie mobile. Tworzenie nowej fabryki nie miało wówczas sensu. Dzisiaj sytuacja się jednak zmieniła. Przypomnę, że relatywnie niedawno Intel dokonał wielkiego przejęcia: za kilkanaście miliardów dolarów kupiono firmę Altera, by wzmocnić swoją pozycję rynkową.
Thank you Brian Krzanich, CEO of @Intel. A great investment ($7 BILLION) in American INNOVATION and JOBS! #AmericaFirst?? pic.twitter.com/76lAiSSQ1l
Czytaj dalej poniżej— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 8 lutego 2017
Nowe procesory powstałe w Fab 42 będą zasilać zarówno urządzenia z tzw. Internetu rzeczy, jak i serwery: obie działki są zdaniem Intela bardzo perspektywiczne i mają stanowić dla Intela wsparcie segmentu PC. Firma mogłaby napisać w informacji prasowej właśnie to i puścić ją do mediów, ale najwyraźniej postanowiono upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: ruszyć z budową, by rozwinąć biznes i zrobić z tego show, które zapewni przychylność opinii publicznej oraz prezydenta. Intel dość mocno podkreśla, jak bardzo jego działalność jest związana z USA, jak stara się tworzyć właśnie w tym kraju. Na Amerykanów pewnie to działa, duma jest podtrzymywana, gdy dowiadują się, że będą mieli najnowocześniejszą fabrykę półprzewodników na świecie. Jednocześnie "przykrywa się" mniej radosne doniesienia sprzed kilku kwartałów - Intel informował wówczas, że zwolni 12 tysięcy osób. Spora część z nich to zapewne ludzie zatrudnieni w USA.
Zyskuje Intel, zyskuje Donald Trump, który może się pochwalić sukcesem: czynię Amerykę wielką, ludzie będą mieli pracę. Pewnie przychylnym okiem będzie patrzył na Intela, który wyświadczył mu taką przysługę. Wszystkie strony zadowolone. Tak się robi biznes i politykę.
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu