Recenzja

Recenzja Infinix Zero Ultra. Potwór z superszybkim ładowaniem

Jakub Szczęsny
Recenzja Infinix Zero Ultra. Potwór z superszybkim ładowaniem
0

Są takie telefony, które ciekawią od początku i trzymają w tym zaciekawieniu do samego końca. Nie inaczej jest z telefonem Infinix Zero Ultra, który... cóż. Jest dziwny pod niemal każdym kątem, ale to bardzo dobrze. Powiew świeżości w świecie smartfonów jest potrzebny, a Infinix robi to nie subtelnie, a z półobrotu. Wykopuje drzwi z futryną, powoduje opad szczęki i niedowierzanie.

Przestrzeń smartfonów premium z Androidem jest naprawdę wąska na rynku i tylko najlepsi, najbardziej rozpoznawalni i najbardziej kochani przez klientów tam zarobią. I teraz zastanówmy się, czy Infinix Zero Ultra jest urządzeniem, które może na siebie zarobić? Ma wszystko co trzeba, aby go kochać. Design to sztos - uwielbiam praktyczny minimalizm. Nakładka? Świetna, wygodna jak na iOS. Ładowanie? Gdybym miał określić jego szybkość, to użyłbym "swojskiej polskiej miary". Zdjęcia? Klasa światowa. W porównaniu do modelu Zero, którego jest rozwinięciem, można go opisać czterema wyrazami:

Harder, better, faster stronger

(cyt. z Daft Punk)

Pudełko urządzenia kryje w sobie WSZYSTKO, czego potrzebujemy - a nawet więcej. Poza urządzeniem i dokumentami - otrzymujemy ładowarkę 180W z odpinanym kablem USB-C <-> USB-C. Ciężka, przyjemna w dotyku - po prostu ma się wrażenie, że ten potwór będzie naprawdę szybko uzupełniał energię. I tak właśnie jest: do tego jednak przejdziemy później. Standardowo: igiełka do wysuwania szuflady z kartami SIM, a także zaproszenie z kodem QR do limitowanej edycji NFT-ków. Można uznać to za kontrowersyjne, ale... nie musisz z tego korzystać. Nikt nie przymusza.

Jaki jest Infinix w dotyku? Fajny, przyjemny - widać, że premium mamy tutaj pełnym otworem gębowym. Z tyłu widzimy nawiązani do linii Kármána (pasjonaci kosmosu i wszechświata to pokochają). Jest też opcja Genesis Noir - jeżeli wolicie ciemniejsze odcienie. Tył to panel z potrójnym zestawem kamer: 200 MP, 13 MP (ultra-zeroki kąt) oraz dodatkowy aparat 2 MP. Główna jednostka fotograficzna dodatkowo, poza stabilizacją obrazu obsługuje również Digital Overlap High Dynamic Range.

Przód to oczywiście wyświetlacz typu "wodospad" - AMOLED 6,8″ o odświeżaniu 120 Hz, obsługujący jasność do 900 nitów. Mało tego, jest on zakrzywiony na rogach o 71 stopni: nie daje to niczego istotnego - aczkolwiek wygląda efektownie. Z przodu znalazło się miejsce dla kamery 32 MP. Warto dodać, że urządzenie obsługuje logowanie za pomocą skanu twarzy, a także naprawdę szybkiego czytnika linii papilarnych zatopionego w ekranie.

Co mamy w środku? Tu dzieje się dużo: za wydajnośc odpowiada procesor MediaTek Dimensity 920 5G wspierany przez pamięć RAM Mali G68 MC4 o pojemności 8 GB. Możliwe jest jej zwiększenie poprzez Virtual RAM o 5 GB. Czyli - w sumie jest tego aż 13 GB. Pamięć wewnętrzna to 256 GB - niewiele jak na obecne standardy, ale czy komuś to przeszkadza?

Porozmawiajmy teraz o nakładce systemowej. No i tutaj mamy egzotyczny twór: XOS12, który jest naprawdę ładny i funkcjonalny. Szybkie odświeżanie ekranu i estetyczne animacje powodują, że nakładka zapewnia naprawdę miłe doznania. Do tego obsługa wielu okienek za pomocą Lightning Multiwindow, a także tryb grania, skupienia, social turbo - jest tego naprawdę sporo.

Wszystko to powoduje, że telefon działa piekielnie szybko. Właściwie, to nie stwierdziłem absolutnie żadnych problemów z wydajnością tej konfiguracji. Granie w wymagające gry? Bezproblemowe. Praca na kilku aplikacjach? Również bezproblemowa. Oglądanie filmów na osobliwym ekranie? Czemu nie! Wszystko działa tak, jak powinno działać w każdym telefonie klasy premium.

Zdjęcia? Kosmicznie dobre

Ale zacznijmy od filmów - urządzenie nagrywa je w rozdzielczości do 4K 30fps z możliwością przełączenia na 1080p 60fos i 30fps, przód maksymalnie w 1080p przy 30fps. Muszę przyznać uczciwie, że ja jestem człowiek który zmarnowałby tak dobry aparat. Szczegóły są świetnie dostrzegalne - kolory żywe, a ostrość odpowiednia. Wszystko działa dobrze w każdym właściwie oświetleniu. Materiały wideo szokują płynnością i szczegółowością. Jedyne, co mnie zadziwiło, to fakt że aplikacja do robienia zdjęć potrafiła się "przywiesić" bez powodu.

Bateria? Telefon działa długo, a ładuje się... piekielnie szybko

4500 mAh akumulatora to sporo - nawet jak na tak ultrawydajne cacko. Jeden dzień pracy wyciągnięcie na tym sprzęcie bez problemu. A nawet, jeżeli rozładujesz to urządzenie - to w ciągu 10 minut od 0 dostaniesz 70 procent zapasu. I już po kolejnych 10 minutach, telefon zgłosi pełność. Czyli... w sumie mamy 20 minut to pełnego naładowania (zaokrąglając - jest to około 18 minut). Producent rozwiązał problem grzania się ładowarki za pomocą technologii GaN, co zapewnia mniejsze straty w postaci generowanego ciepła. Podnosi to też istotnie bezpieczeństwo ładowania. Telefon, w trakcie jego ładowania... również się nie grzeje w istotny sposób. Mimo tak super-szybkiego procesu uzupełniania energii.

Szybkość pracy, jakość rozmów

Dzięki XOS-owi, praca na tym urządzeniu jest niesamowitą przyjemnością. Serio - dawno mi się nie pracowało TAK DOBRZE na sprzęcie z Androidem. A to wyczyn. Obsługa jest tak intuicyjna jak zrywanie jabłek, czy obsługiwanie cepa. Przejście z iOS będzie niemal bezbolesne dzięki podobnie działającym gestom. Znalezienie odpowiednich ustawień, trybów urządzenia jest proste dzięki poukładanemu z sensem interfejsowi, ale i trzeba zaznaczyć że telefon odznacza się również świetną jakością rozmów internetowych i komórkowych. Mnie wszyscy słyszeli, ja słyszałem wszystkich - to samo było w przypadku wideokonferencji.

Dodatkowo, trzeba mieć na uwadze że głośniki stereo są naprawdę głośne i świetnie na nich ogląda się filmy. Złapałem się na tym, że przesiedziałem z Zero Ultra na Netfliksie kilka dobrych godzin, zanim uznałem że mogę użyć większego wyświetlacza. Doświadczenie płynące z konsumpcji takich treści są naprawdę świetne i daje to sporo radości.

Poza szybkością pracy, istotne jest także to, w jaki sposób urządzenie reaguje na naciśnięcie przycisków. Liczy się to chociażby w grach, gdzie "wyczucie" wirtualnych przełączników musi być dobre. Silnik wibracji liniowej w osi X zapewnia doskonałe wrażenie dotykania realnych przycisków na padzie. Pięknie, naprawdę pięknie.

Podsumowanie - to urządzenie, które wyznacza pewien kierunek na rynku

Telefon premium powinien być taki, jak napisałem wyżej - posiłkując się cytatem z Daft Punk. Ma być bardziej, lepiej, szybciej, mocniej. Infinix w Zero Ultra wziął sobie to do serca i stworzył smartfon idealny. Taki, który świetnie leży w dłoni, doskonale wygląda, działa zniewalająco, długo i zapewnia mnóstwo dobrej zabawy.

Urządzenie wystartowało z sugerowaną ceną detaliczną na poziomie 2999 złotych. I to jest niewiele jak na tak wiele. Śmiało może konkurować z flagowymi propozycjami, jednak wiele mówi się o nim jak o "zabójcy średniaków". Ja powiem tak - jest to sprzęt, który działa gdzieś na granicy flagowców, wrzucając do świetnie wycenionego worka funkcje, których na próżno szukać u konkurentów. Jeżeli Infinix tak chce się promować i tak robić swoje telefony - jestem za, życzę powodzenia i proszę o więcej!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu