Infinix prezentuje swój flagowy model Note 40 Pro. Spędziłem z nim trochę czasu i jest naprawdę ciekawie.
Żyjemy w czasach, w których smartfony są do siebie bardzo podobne. Zarówno pod kątem wyglądu, jak i możliwości, w miarę wiemy, czego się spodziewać po danym urządzeniu i większość smartfonów nie stanowi najmniejszego zaskoczenia.
Nawet składane smartfony zdążyły się już ustandaryzować i choć pozwalają na więcej, nie wprowadziły żadnej rewolucji, pozostając ciekawym i drogim gadżetem. Nie oznacza to, że smartfony się nie rozwijają, ale widok urządzenia, które robi coś "inaczej" niż wszystkie inne jest w dzisiejszych czasach rzadkością.
Tak się jednak stało, że w nasze ręce wpadł nowy Infinix Note 40 Pro. To jak dobrze radzi sobie ta młoda marka na rynku potwierdzają liczby. Transsion, firma matka, niedawno wskoczyła na 4. miejsce na świecie i nie wygląda, jakby się miała zatrzymywać. Co więc przynosi ze sobą ich najnowszy smartfon?
Infinix Note 40 Pro - ten smartfon jest po prostu inny
Każdy nowy producent na rynku musi zrobić "coś", żeby się wyróżnić. Oczywiście, można walczyć ceną, co też Infinix robi całkiem nieźle, ale oprócz tego widać, że w tym modelu producent postawił w pełni na doświadczenia użytkownika.
Sam poużywałem telefon przez jakiś czas i muszę powiedzieć, że większość tego czasu poświęciłem na znajdowanie drobnych trików i funkcji, których ze świecą szukać w innych urządzeniach.
Zacznijmy może od tego, co najbardziej oczywiste, czyli od ładowania magnetycznego. Większość producentów nie dorzuca dziś nawet zwykłej ładowarki, a Infinix nie dość, że w zestawie zawiera ładowarkę indukcyjną o mocy 20 W, to jeszcze w pudełku znajdziemy etui dzięki któremu ładowarka trzyma się telefonu magnetycznie. Jeżeli chcemy ładować po kabli, mamy tu 70 W.
Idąc dalej, Infinix dał użytkownikom coś, czego nie widziałem w żadnym innym smartfonie, czyli... lampkę LED RGB, którą możemy sterować ręcznie i która sygnalizuje akcje takie jak połączenie, ładowanie czy powiadomienie. Wygląda to naprawdę fajnie i współgra z designem całego urządzenia.
Wewnątrz smartfona też jest ciekawie. Mamy tu chociażby asystenta AI, któremu możemy zadawać pytania oraz różne funkcje oparte o AI. Jedną z najbardziej użytecznych jest chociażby generator tapet AI, w którym możemy wybrać jeden z predefiniowanych stylów tapet i opisywać, co chcemy otrzymać. Jeżeli chodzi o AI, mamy tu też takie funkcje jak np. Niebo AI, które sprawia, że na każdej fotce mamy ładne, wygenerowane przez AI niebo, co pomaga, jeżeli pogoda nie dopisuje.
Oprócz tego Infinix to tak naprawdę smartfon "kompletny", który w cenie 1496 złotych z kompletem akcesoriów prezentuje się bardzo dobrze. Mamy tu świetny ekran AMOLED z miliardem kolorów i 120 Hz odświeżaniem, a w stosunku do poprzedniego modelu mamy nieco jaśniejszy wariant z 1300 nitami jasności maksymalnej. Procesor to Helios G99 Ultimate, a na pokładzie jest 12 GB RAM.
Czy więc ten smartfon ma jakieś wady? Cóż, mi klasycznie do gustu nie przypada oprogramowanie, które jest pełne bloatware'u, a i wygląd ikonek raczej nie należy dla mnie do najładniejszych. Oprócz tego główny aparat ma co prawda 108 Mpix, ale to jedyny wartościowy obiektyw. Na szczęście w tym modelu zyskał optyczną stabilizację, więc przybliżenie 3x z przycięcia głównej matrycy zyskuje sens, ale pomimo to, brak szerokiego kąta trochę boli. Zdjęcia wychodzą jednak całkiem niezłe.
Muszę przyznać, że Infinix mocno mnie zaskoczył, ponieważ nie spodziewałem się od tej marki na tej półce cenowej próbowania nowych rozwiązań, zamiast trzymania się tego, co na pewno się sprzeda. Za to dla Note 40 Pro duży plus i szczerze mam nadzieję, że wyniki sprzedaży pokażą, że na rynku wciąż jest miejsce dla urządzeń, które wnoszą ciekawe i nietypowe rozwiązania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu