Piractwo to zło wcielone? To tak, jakby powiedzieć, że na świecie są tylko czerń i biel. Sprawa nie jest taka oczywista, bo obok spadających słupków w...
Piractwo to zło wcielone? To tak, jakby powiedzieć, że na świecie są tylko czerń i biel. Sprawa nie jest taka oczywista, bo obok spadających słupków wytwórni, wydawnictw i producentów znajdują się badania wskazujące na to, że ci sami piraci to również najlepsi (lub jedni z najlepszych) klienci.
Swoją cegiełkę do takich wniosków dokłada szwedzka fundacja IIS, publikując raport zatytułowany "Swedes and the Internet". Wnioski są bardzo optymistyczne.
Szwecja pod względem użytkowników internetu może się pochwalić jednym z najwyższych współczynników w Europie. Z sieci korzysta tutaj już 91 proc. populacji i z roku na rok ten odsetek rośnie. Spada natomiast liczba osób przyznających się do pobierania plików z nielegalnych źródeł. Aktualnie jest to 18 proc., a więc o 1 p.proc mniej niż przed rokiem. To już drugi rok z rzędu, kiedy dzielenie się plikami chronionymi prawem autorskim traci na popularności. Jeszcze w 2011 roku odsetek ten wynosił 21 proc. Największy spadek notuje się tutaj w grupie wiekowej 12-25 lat.
Nie to jest jednak najważniejsze, a korelacja między piractwem, a płaceniem za treści. Raport wskazuje wprost - 46 proc. osób, które oglądają pirackie filmy jednocześnie przyznaje się do ich kupowania w formie cyfrowej lub pudełkowej. Dla porównania w przypadku osób, które nie oglądają nielegalnie udostępnianych materiałów odsetek ten wynosi 24 proc. Jeśli chodzi o muzykę, aż 58 proc. piratów za nią płaci, za wśród "niepiracących" jest to 38 proc. Tutaj jednak sprawa nie musi być wcale taka oczywista, o czym pisałem jakiś czas temu w kontekście Spotify.
Rośnie też liczba osób, które płacą za treści w dystrybucji cyfrowej. Filmy w sieci ogląda 70 proc. Szwedów, a aż 40 proc. z nich płaci za tego typu treści w sieci (dla porównania w 2014 było to zaledwie 14 proc.). Podobnie sytuacja wygląda z muzyką: słucha 77 proc., a 54 proc. płaci (wzrost z 38 proc. w 2014). Niestety tutaj nie sprecyzowano, jak ma się to do piractwa i czy te 70 i 77 proc. to legalne czy nielegalne źródła treści.
No dobrze, tylko co z tego? Mamy kolejny raport, który w dość korzystnym świetle stawia osoby pobierające pliki z nielegalnych źródeł. Mamy też dowody na to, że liczba płacących za muzykę i filmy w sieci rośnie. Zestawiając to ze sobą, otrzymujemy obraz internauty, który wcale nie jest taki zły, jak go się próbuje malować. Utarło się, że ludzie w internecie przyzwyczaili się do darmowych treści i prędzej pogryzą myszkę niż za cokolwiek zapłacą. Tymczasem ostatnie lata, popularności Spotify, Netfliksa, Steama i innych usług pokazuje, że trend się zmienia. Nienamacalne produkty, jak muzyka, filmy czy gry zyskały w oczach internautów wartość. I trudno się dziwić, bo na wielu płaszczyznach w cyfrowej postaci są po prostu wygodniejsze niż ich pudełkowe odpowiedniki.
Pytanie, co z tym zrobią producenci. Z jednej strony mamy nowe modele dystrybucji treści, które okazały się trafne. Z drugiej - beton w postaci twardo trzymających się "starego porządku" wytwórni, które wolą stosować zasadę kija niż marchewki w walce z piractwem. Zastanawia mnie zatem, ile jeszcze takich badań i raportów musi powstać, aby cokolwiek uległo zmianie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu