Instagramerka Marta Rentel dokonała czegoś niezwykłego. Za milion złotych dała radę sprzedać coś, czego definicji tak naprawdę nikt nie zna.
Cyfrowa miłość, czyli co właściwie Marti Renti sprzedała za milion złotych?
Kapitalizm to piękny system gospodarczy, w którym wszystko ma swoją cenę i wszystko może zostać sprzedane, kupione i nie zawsze musi nawet istnieć. Ba, patrząc po tym, jak działa giełda, można pokusić się o stwierdzenie, że dziś wydaje się więcej pieniędzy na rzeczy, które nie istnieją w realnym świecie, niż na te, które istnieją. To, co chcę powiedzieć, to fakt, że nie powinno nas dziwić, że niektóre abstrakcyjne rzeczy kupowane są za abstrakcyjnie duże kwoty. Żyjemy w świecie, w którym Chicken McNugget został sprzedany za 100 tys. dolarów, a kopia gry Mario - za 442 tys. Czy powinno nas więc dziwić, że ktoś sprzedał... cyfrową miłość? Myślę, że nie. Problem polega na tym, że nikt, łącznie ze sprzedającą nie za bardzo jest w stanie wyjaśnić, co właściwie jest przedmiotem transakcji.
Token na cyfrową miłość - niestety, to nie jest szczyt konsumpcjonizmu, do niego nam jeszcze daleko
Marta Rentel - z zawodu instagramerka pod pseudonimem Marti Renti. Jako, że na Instagrama nie zaglądam, to o jej istnieniu dowiedziałem się dziś. Patrząc na to, co robiła: udział w Fame MMA, Fame or Shame czy Domu Tiktokerów, absolutnie nie dziwię się, że pozostawała dla mnie niezauważona. Teraz jednak jednak zrobiła coś, co odbija się echem w technologicznym świecie, więc naturalnie - przykuło też moją uwagę. Marta mianowicie... sprzedała swoją cyfrową miłość, a właściwie - token NFT (niewymienny) na nią. Kwota? Skromne 250 tys. dolarów, czyli prawie milion polskich złotych.
I o ile wiem, co to NFT i w miarę rozumiem koncept miłości, to nie mam najmniejszego pojęcia, czym może być "cyfrowa miłość". Co więcej, jestem prawie przekonany, że... nikt do końca nie wie. Sama instagramerka mówi, że cyfrowa miłość w jakiś sposób bazuje na jej DNA, ale zarówno jej strona, jak i przesłana z tytułu transakcji informacja prasowa mówią na ten temat tyle, co nic. Gdybym miał posłużyć się cytatem z materiału, który spłynął na skrzynkę Antyweb:
Tworząc moją Cyfrową Miłość (i inne emocje) nazywam tylko rzecz, która już istnieje. Miłość fizyczna, miłość platoniczna i miłość cyfrowa mogą być różne, ale każda z nich jest prawdziwa w taki sam sposób, jak wszystkie nasze myśli i uczucia. A cyfrowe znaczy wieczne. Przecież wszystko, co teraz jest digitalizowane, zostanie z nami do końca świata - fotki, filmy, wspomnienia, wszystko
Czytając to, nie mogę powstrzymać się przed przytoczeniem jednej z definicji socjologii z moich studiów: Mówienie oczywistych rzeczy w taki sposób, by nikt nie wiedział o co chodzi, a wszyscy uznawali to za mądre. Żeby było jeszcze śmieszniej - póki co, nie wiadomo, kto jest nabywcą (tak działa NFT). Nie wiadomo więc co zostało kupione i kto to kupił. Wiadomo jednak, że konto Marty jest bogatsze o milion złotych. Nic więc dziwnego, że za chwilę na sprzedaż zostanie wystawiona reszta "cyfrowego DNA" instagramerki - uczucia, emocje i relacje, a przynajmniej tak sugeruje jej strona.
Mam nadzieję, że Marta jest z siebie dumna. Na pewno rozsławi to Polskę
Na swojej stronie Marta wielokrotnie podkreślała, że to, co zrobiła było podyktowane tym, że chciała być w czymś pierwsza na świecie. Jak sama twierdzi: "(...) zawsze chciałam, żeby Polki zapisały się na kartach historii. Już sobie wyobrażam, jakie moje zdjęcie może się pojawić w podręcznikach do historii. Przecież to możliwe, prawda?". No cóż - nie jestem ekspertem od moralności, żeby oceniać, czy taki ruch mieści się w granicach etyki. Moim zdaniem sprzedaż miłości, jakiejkolwiek, to raczej proceder, który był znany od wieków i nie ma tutaj raczej miejsca na bycie pierwszym w czymkolwiek. To, co się Marcie zdecydowanie udało, to sprzedaż czegoś tak nieokreślonego, o tak bardzo rozmytych granicach pojęciowych, że ewentualnego nabywcę można w 15 sekund ogołocić ze wszystkich roszczeń do czegokolwiek. I to na pewno już w annałach historii zostanie zapisane.
Niemniej jednak, życzę nowej cyfrowej parze dużo cyfrowych uniesień i cyfrowych przygód. No i oczywiście, mam nadzieję, że Marta rozsądnie zagospodaruje wspomniane 250 tys. dolarów. W końcu może za to kupić aż dwa Nuggetsy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu