Microsoft

Ile Microsoft płaci za milczenie? Kwota całkiem rozsądna

Maciej Sikorski
Ile Microsoft płaci za milczenie? Kwota całkiem rozsądna
Reklama

Jednym z ciekawszych zagadnień w sektorze IT (ale na dobrą sprawę można to odnieść do każdego innego segmentu gospodarki) są dla mnie kwestie personal...

Jednym z ciekawszych zagadnień w sektorze IT (ale na dobrą sprawę można to odnieść do każdego innego segmentu gospodarki) są dla mnie kwestie personalne, a ściślej pisząc, transfery konkretnych pracowników z jednych firm do drugich. Czasem chodzi o bardzo głośne nazwiska, czasem sprawa jest mało medialna, ale może mieć wielki wpływ na przyszłość zarówno firmy opuszczanej przez danego menedżera, jak i tej, do której się przenosi. Na przykładzie Stevena Sinofsky’ego widać, iż byli pracodawcy są skłonni zrobić bardzo wiele, by powstrzymać pracownika przed pracą dla konkurencji.

Reklama

Na przestrzeni ostatnich lat można wymienić przynajmniej kilka przejść (lub odejść/zwolnień), które były szeroko omawiane w branży. Wystarczy wymienić takie nazwiska, jak Marissa Mayer (z Google do Yahoo!), Stephen Elop (z Microsoftu do Nokii), Scott Forstall (zwolniony/zdegradowany w Apple), cała grupa szefów HP (to długa historia) czy wymieniony we wstępie Steven Sinofsky z Microsoftu (opuścił MS w ubiegłym roku). Ostatnio głośno było o kilku top menedżerach HTC, którzy przenieśli się do innych firm lub założyli własny biznes, od dłuższego czasu wymienia się też kolejnych pracowników Nokii opuszczających fińską korporację i szukających szczęścia na świecie.

W tym ostatnim przypadku można już mówić o prawdziwym exodusie – spora część pracowników założyła własne biznesy (kojarzę przynajmniej trzy takie firmy), a o pozostałych nierzadko walczyli inni gracze. Wystarczy wspomnieć, że Colin Giles, który do niedawna zajmował się sprzedażą w Nokii teraz został wysoko postawionym pracownikiem Huawei (i to po dwóch dekadach pracy dla europejskiego producenta). Można zaryzykować stwierdzenie, że Nokia stała się prawdziwą kuźnią kadr dla konkurencji.

Patrząc na takie przykłady zawsze zastanawiam się, co jest większe: straty ponoszone przez firmę, z której ktoś odchodzi, czy zyski nowego pracodawcy? Przecież ludzie ci nierzadko posiadają wiedzę, doświadczenie oraz znajomości, które czynią ich wyjątkowo niebezpiecznymi w biznesie. Jeżeli cenny pracownik znajdzie się nagle w szeregach konkurencji, to skutki mogą być po prostu katastrofalne. Co robić, by przeciwdziałać takim sytuacjom? Jedynym sensownym rozwiązaniem jest chyba kupienie sobie bezpieczeństwa. Właśnie tak postąpił Microsoft.

Sinofsky, który dowodził procesem tworzenia platformy Windows 8 oraz tabletu Surface musi posiadać niezwykłą wiedzę na temat tych produktów. Gdyby te informacje trafiły w niepowołane ręce, to gigant z Redmond mógłby sporo stracić. Dlatego podpisano z nim umowę, na mocy której otrzyma on ponad 14 mln dolarów w akcjach. W zamian nie będzie dzielił się swoją wiedzą, nie przyjmie propozycji pracy u konkurencji, nie weźmie udziału w ewentualnych procesach, w których stroną będzie Microsoft i nie podejmie się podbierania firmie jej pracowników. Ograniczenia będą obowiązywać do końca bieżącego roku. Jeżeli zbierzemy wszystkie te zakazy, to okaże się, że suma wypłacana przez MS nie jest zbyt wygórowana – kupują spokój za rozsądną cenę.

Sinofsky może sobie teraz zrobić dłuższy urlop i zastanowić się, czym zajmie się w przyszłości. Jeżeli będzie chciał pozostać w branży, to czeka go "abstynencja", ale nawet po tym czasie miałby szanse znaleźć pracę u któregoś z gigantów. Kto wie, być może jeszcze powróci do Microsoftu - ponoć marzył mu się stołek Steve'a Ballmera…

Źródło grafiki: news.cnet.com

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama